Niekończący się się survival, czyli "Odludna wyspa"

Do miejsca, w którym żyją bohaterowie nowej serii nie prowadzą żadne drogi. Wyspa Księcia Walii to trzecia co do wielkości wyspa Stanów Zjednoczonych. Jej nienaruszone od tysięcy lat lasy wydają się być miejscem przeznaczonym raczej dla zwierząt, niż dla ludzi. Mimo to można tu znaleźć grupę kilkuset ludzi mieszkających w społeczności, która zdana jest tylko na siebie – w wiosce Port Protection. Do ich domów można dotrzeć łodzią lub samolotem – to ich jedyne połączenia ze „światem zewnętrznym”, a i one są uzależnione od kaprysów przyrody. O tym jak wygląda codzienne życie uciekinierów od cywilizacji na Alasce, opowie nowa seria „Odludna wyspa”.

Życie w Port Protection toczy się zgodnie z rytmem natury. Cykl przypływów i odpływów podpowiada kiedy zarzucać sieci i kiedy wybrać się na połów małży. Czas płynie tu wolniej, ale to nie znaczy, że życie na Wyspie Księcia Walii to sielanka. Jeden zły ruch i można znaleźć się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Mieszkańcom „Odludnej wyspy” zagrażają wilki i niedźwiedzie. Zdradliwe może okazać się także zjedzenie choćby jednego zepsutego małża. W razie zagrożenia tubylcy nie mogą liczyć na pomoc z zewnątrz, która jest zbyt daleko. Dodatkowo brak opieki medycznej, połączony z ilością obowiązków każdego z mieszkańców tej samowystarczalnej osady, powoduje że z pozoru niewinna kontuzja może przerodzić się w śmiertelną ranę. Nie ma czasu na rekonwalescencję, w końcu zbliża się zima, okres polowań kończy się, a zapasy wciąż wymagają uzupełnienia. Życie tutaj to prawdziwy, niekończący się survival. Mimo to nikt z osadników nie marzy o przeprowadzce na kontynent i życiu w mieście. Co więcej, wśród mieszkańców wyspy są też dezerterzy z różnych miast USA, którzy zdecydowali się porzucić swoje życie i poszukać spokoju. Odnaleźli go tutaj – na „Odludnej Wyspie”.