"Osaczony", czyli Bruce Willis w pułapce demonów przeszłości [RECENZJA]

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
"Osaczony" (fot. AplusC)AplusC
"Osaczony" (fot. AplusC)AplusC
Ten bardzo dobry thriller, który wyszedł spod ręki ucznia Erica Rohmera nie ujął serc, preferujących pospolite strzelanki Amerykanów.

NASZA OCENA: 7/10

Policyjny negocjator Jeff Talley wyjeżdża z Los Angeles i zostaje szefem policji w spokojnym miasteczku na głębokiej prowincji, w której niewiele się dzieje do czasu, gdy do rezydencji Waltera Smitha włamuje się trójka złodziejaszków. Nie mogąc wydostać się z ufortyfikowanej posiadłości biorą zakładników – gospodarza i dwójkę jego dzieci. Talley staje przed trudnym zadaniem negocjacji z bandytami.

„Osaczony” byłby jeszcze jednym filmem jakich w kinie na kopy, opowiadającym historię policjanta, który musi zmierzyć się z demonami przeszłości, co będzie dla niego próbą charakteru. Byłby, gdyby nie to, że wyszedł spod ręki francuskiego reżysera Florenta Emilio Siri, ucznia mistrza kina Erica Rohmera.

Otóż mniej więcej w połowie filmu, gdy już wiemy o nim wszystko, bo akcja rozwija się według sprawdzonych w tego typu kinie schematów, cała sytuacja odwraca się o 180 stopni. Dowiadujemy się o mafijnych powiązaniach Waltera Smitha, co stawia przed naszym negocjatorem nowe wyzwania i dylematy. Niesztampowo wypadli sami porywacze, z których każdy stara się coraz bardziej udowodnić swą męskość i na tym polu rywalizuje ze wspólnikami, co zresztą czyni ich chwilami nieprzewidywalnymi dla samych siebie. Słowem przestaje być schematycznie i napięcie, które i tak było na niezłym poziomie, jeszcze wzrasta. Kroku dotrzymują Bruce’a Willisa jako Jeff Talley i Kevin Pollak, jak zwykle zaskakująco złożony jako czarny charakter, czyli Walter Smith.

Szczególnym bohaterem filmu jest… klaustrofobiczne wnętrze warowni milionera, które dało możliwość niezwykle zręcznego „zagrania” przestrzenią, co Siri wykorzystał w pełni. Dodajmy, przestrzenią pogrążoną w ciemnościach nocy, co jest zresztą ulubionym leitmotivem reżysera (jego “Ostatni skok” także rozgrywał się niemal w całości nocą). Tutaj pracowano głównie od zmierzchu do świtu podczas czterech miesięcy pracy nad fabułą rozgrywającą się wciągu jednej nocy.

- Bardzo lubię pracować w nocy. Bohaterowie są wtedy bardziej tajemniczy. Widzisz tylko ich twarze, możesz kontrolować światło. W nocy koncentrujesz się tylko na aktorze, na akcji, na ujęciu i na tym, co chcesz pokazać – wyznaje reżyser.

Największym wyzwaniem podczas tych nocnych zdjęć były sekwencje z ogniem: – Mieliśmy na planie płonących facetów zwisających z sufitu na linach. Były sceny, w których benzyna lała się na aktorów wiadrami. W takich sytuacjach trzeba być bardzo ostrożnym, ponieważ ognia nie da się zgasić w ułamku sekundy – mówił szef ekipy kaskaderów. Billy Burton, bo to o nim mowa miał szczególnie utrudnione zadanie z jeszcze jednego powodu. Otóż na planie nastąpiło wymieszanie aktorów i kaskaderów z policjantami z jednostki S.W.A.T. z Los Angeles. Ci ostatni, jak i sam Bruce Willis, wystąpili w wielu numerach kaskaderskich, odpuszczając sobie tylko przy scenach z ogniem i upadkami z dużych wysokości.

Beata Cielecka

"Osaczony". Sprawdź datę emisji

WRÓĆ DO PROGRAMU TV

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn