„Patrick Melrose” - pierwsze wrażenia po premierze nowego serialu z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Warto obejrzeć? [RECENZJA]

Beata Cielecka
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
W przypadku nowego serialu HBO „Patrick Melrose” wyjątkowo trudno pobawić się w proroka i ocenić całość po obejrzeniu jednego odcinka. Jedno jednak można powiedzieć na 100%. Tylko Benedic Cumberbatch mógł zagrać Melrose’a tak totalnie!

Miniserial „Patrick Melrose” nakręcony według częściowo autobiograficznej powieści coraz częściej docenianego brytyjskiego pisarza, Edwarda St Aubyna ma tyleż odcinków, ile ukazało się jego książek, a każdy z nich opowiada o nieco innym wycinku życia bohatera. I choć dziać się będzie w różnych miejscach i czasach, jednak jak wynika ze zwiastuna całości, każdy odcinek utrzymany będzie w podobnym klimacie. Tak więc po obejrzeniu jedynki nasuwa się nieodparte wrażenie, że to serial świetnie wyreżyserowany, zaskakujący jeśli chodzi o montaż z diablo inteligentnym scenariuszem, pełnym tnących jak pejcz ripost, błyskotliwych opinii i ostrych sądów na temat klasy wyższej, do której należy Patrick. Język bohatera jest soczysty, ale jego esencją nie jest „łacina”, a obrazy, jakie ten konstruuje kipiące paradoksem i groteską. Wewnętrzny monolog bohatera, każdemu, kto wychował się na powieściach Oscara Wilde’a przypomni błyskotliwe frazy i cięte poczucie humoru jego bohaterów. A przy tym zaskakująco mało w nim wulgarności jako takiej czy prostackiego grubiaństwa, tak jakby dla kogoś takiego jak Patrick nadużywanie mięcha było przejawem pospolitości, której wszak pragnie uniknąć.

Irlandzki pisarz mawiał, że łatwiej lubi się ludzi czarujących oszczędzają nam bowiem trudu polubienia ich. Wydawać, by się mogło że pisze o bohaterze serialu, będącym niewątpliwie najciekawszym aspektem produkcji. Patricka poznajemy w chwili, gdy jego twarz rozpływa się w błogim uśmiechu heroinisty nie bacząc na to, że właśnie usłyszał o śmierci swego ojca. Patrick to abnegat, pijak i narkoman, jednak na tyle świadomy nałogu, że chce się z niego wyrwać, choć powiedzmy od razu, nie wychodzi mu to najlepiej. Mamy jednak wrażenie, że zmagania z nim to walka nie tylko z narkotykiem, ale i z demonem, którego nosi w sobie, a od którego w to uzależnienie ucieka. Na razie zgadujemy to po strzępkach jego wypowiedzi i reminiscencjach, że to co do niego doprowadziło, kryje się na pewno w mrokach dzieciństwa. Chybotliwa rzeczywistość i płynna podłoga to tylko zewnętrzne symptomy rozedrgania panującego w umyśle Patricka, palonego bólem od środka, pomimo pozornych oznak arystokratycznego wyluzowania.

W interpretacji Benedicta Cumberbatcha sam bohater jest mocno dwuznaczny. Z jednej strony irytujący, bo boli obserwowanie jego autodestrukcji (nie można nie mieć skojarzeń z „Requiem dla snu”), z drugiej strony intrygujący przez swój zniewalający i niebanalny sposób patrzenia na świat i rzeczywistość. Przekonuje jednak w każdym sekundzie obu wcieleń do prawdy swego bohatera. Używa przy tym wszelkich możliwych sposobów i jest równie przekonujący w chwilach dramatycznych, gdy gra minimalistycznie samym drgnięciem mięśni twarzy, czy zmianą temperatury spojrzenia, jak i wtedy, gdy gra całym swym ciałem, miotając się po posadzce i przylepiając twarz do ściany w rozpaczliwej próbie złapania pionu.

Kamera koncentruje się na jego przeżyciach toteż inni ludzie, grający w jego sztuce, zdają się pojawiać jak komety i równie szybko znikać. Z kilkoma jednak wyjątkami. Są nimi rodzice Patricka zwłaszcza grany przez Hugo Weavinga, Melrose senior, najgorsza figura ojca jaka mogła się w życiu rodziny zdarzyć: toksyczny psychopata, rozkoszujący się zadawaniem cierpienia i sprawianiem bólu tego fizycznego i psychicznego. Jak mieszane uczucia ma Patrick wobec rodziciela widać w scenie, gdy chcąc zobaczyć go po raz ostatni już w trumnie, trafia przypadkiem na jakąś wesołą funeralną uroczystość pożegnania pewnego Żyda, co kwituje w odpowiedni dla siebie, cyniczny sposób. I byłaby to scena zabawna, gdyby nie szalone napięcie jakie „pokazał” nam chwilę przedtem, wręcz zapadając się w sobie w czasie zmierzania korytarzem ku drzwiom. Takie właśnie kontrasty funduje nam co chwile pierwszy odcinek, dając przedsmak, mam nadzieję, równie apetycznej filmowo reszcie.

NASZA OCENA: 8/10

Beata Cielecka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn