"Piłsudski" [RECENZJA]. Borys Szyc w roli życia czy bezpieczna ekranizacja podręcznika do historii?

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Jarosław Sosiński / materiały prasowe dystrybutora Next Film
fot. Jarosław Sosiński / materiały prasowe dystrybutora Next Film
"Piłsudski" miał być wielkim filmowym wydarzeniem. Od początku produkcję anonsowano jako jeden z najważniejszych polskich filmów tego roku, jednak rzeczywistość okazała się dość bolesna, bowiem "Piłsudski" nie spełnia pokładanych w nim nadziei i oczekiwań. Sprawdzamy, co poszło nie tak.

"PIŁSUDSKI" - RECENZJA

Za kamerą "Piłsudskiego" stanął Michał Rosa, który jednocześnie musiał też napisać scenariusz całego filmu. Zwracam uwagę na słowo "musiał", ponieważ "Piłsudski" to projekt, który autorowi "Co słonko widziało" podsunęli włodarze Studia Kadr. To niestety widać, bo chociaż Michał Rosa stara się być dobrym filmowym rzemieślnikiem, to jednak gdy zderza się z tematyką historyczną, to ucieka do bezpiecznych rozwiązań, dając widzowi dość toporne obrazki, co wcześniej już pokazały seriale "Bodo" czy "Czas honoru".

"Piłsudski" zasługiwał na twórcę, który wykazałby się większą odwagą oraz kreatywnością, bo niestety na ekranie obserwujemy jedynie odhaczanie kolejnych punktów kroniki historycznej; Piłsudski ucieka ze szpitala - JEST, Piłsudski traci poparcie w PPS - JEST, akcja pod Bezdanami - JEST. Tyle tylko, że to wszystko ze sobą zbyt słabo się łączy, a przeskoki w akcji, ilustrowane jedynie za pomocą napisów na ekranie, są nie tylko irytujące, ale sprawiają wrażenie obcowania z pełnometrażowym podręcznikiem do nauki historii w szkole podstawowej.

Zdecydowanie nie tak powinien wyglądać film o "Piłsudskim". Najgorsze jest to, że tutaj rzeczywiście był potencjał na dobry film. Przecież sekwencja otwierająca obraz, gdy przenosimy się do 1901 roku, wygląda naprawdę porządnie, a do tego ogląda się ją w napięciu i z zaciekawieniem. Dlatego szkoda, że później film przechodzi w tryb układanki puzzli, skacząc po kolejnych faktach z życia przyszłego Marszałka.

Akcja "Piłsudskiego" skupia się na dążeniu młodego Ziuka do niepodległości Polski. W czasach, gdy prawie wszyscy rzucali mu kłody pod nogi, a Polaków niepodległość praktycznie nie obchodziła, on walczył o ideały. Jednak nie zawsze był nieomylny, co film Michała Rosy także stara się pokazać. Oczywiście, każda wojna wiąże się z ofiarami, ale reżyser zwraca uwagę, że czasem w akcjach organizowanych przez PPS ginęli niewinni. Ta niejednoznaczność w portretowaniu Piłsudskiego pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, ale raczej powinniśmy cieszyć się, że twórcy starali się zdjęć go z monumentu, pokazując jako człowieka popełniającego błędy, często zbyt zapatrzonego w siebie i swoje racje, momentami frustrata gotowego do każdej prowokacji, aby tylko osiągnąć swój cel.

Nic więc dziwnego, że na ekranie króluje Piłsudski, który w wykonaniu Borysa Szyca jest świetny. Szyc tą rolą udowadnia, że jest doskonałym aktorem, ale z drugiej strony żałować można, że właściwie tylko urodzony w 1978 roku aktor miał pole do popisu. Reszta obsady jest jedynie ozdobą, a sposób, w jaki ukazano kobiety, jest wręcz skandaliczny.

Magdalena Boczarska i Maria Dębska jako żona i kochanka Piłsudskiego nie mają kompletnie czego grać. Szczególnie Dębskiej szkoda, bo przed premierą zapowiadała swoją wizję Aleksandry Szczerbińskiej jako twardą babkę, a tymczasem na ekranie i tak zostaje sprowadzona do roli kochanicy Ziuka. Jeszcze gorzej wygląda rola Elizy Rycembel, wcielającej się w przybraną córkę Piłsudskiego. Właściwie lepiej by było, gdyby twórcy kompletnie ominęli tę postać, zamiast traktować ją tak lekceważąco i marginalnie.

"Piłsudski" to zmarnowana szansa na dobre kino historyczne. Miała być wielka produkcja, a tymczasem otrzymaliśmy anemiczną i pozbawioną dynamiki opowieść, będącą de facto bezpieczną ekranizacją podręcznika do historii. Nie tak to miało wyglądać. Wciąż nie potrafię zrozumieć, czemu efekt finalny jest taki przeciętny. Przecież były tutaj pojedyncze świetne sceny, jak chociażby wejście polskiej armii do domu przestraszonego chłopa, który na stwierdzenie "Polska idzie" odpowiada pytaniem "Na długo?". Aż chciałoby się powiedzieć, że na większą efektowność "Piłsudskiego" zabrakło twórcom pieniędzy, ale prawda jest taka, że zabrakło im pomysłów. I to boli najbardziej.

Ocena: 5/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 13 września 2019 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn