"Plan B" [RECENZJA]. To nie jest kolejna komedia romantyczna!

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Next Film
fot. materiały prasowe dystrybutora Next Film
Do kin właśnie trafił nowy film Kingi Dębskiej pt. „Plan B”. Niech was nie zmylą zwiastuny, to nie jest typowa komedia romantyczna na walentynki. W takim razie, jaki to jest film? Oceniamy! Czytajcie recenzję filmu „Plan B”.

Kinga Dębska, wraz ze scenarzystką Karoliną Szablewską, autorką skryptu do udanych pierwszych „Listów do M.” oraz kiepskiego „Po prostu przyjaźń”, przygotowała opowieść o pięciorgu ludzi, których losy w mniejszy lub większy sposób się ze sobą przecinają. Każdy z nich ma własne zmartwienia, troski oraz problemy – rozbite małżeństwa, samotność w wielkim mieście czy brać chęci do dalszej egzystencji. W rolach życiowych rozbitków na ekranie oglądamy Kingę Preis, Edytę Olszówkę, Małgorzatę Gorol, Romę Gąsiorowską oraz Marcina Dorocińskiego, który w filmowym świecie Dębskiej odnajduje się jak mało kto.

„Plan B” to kino kompromisu. Wizja panów producentów zderzyła się z wizją Kingi Dębskiej oraz wizją aktorów i widać, że nie zawsze to wszystko szło jednym torem. Na szczęście jednak udało się tego pacjenta uratować, chociaż po wyjściu z seansu mam wrażenie, że niestety nie to film tej klasy, co „Moje córki krowy. Chociaż „Plan B” całkiem nieźle koresponduje i uzupełnia się z poprzednim dziełem Dębskiej.

Mimo, że to kino spod znaku girl power, to jednak swoim wątkiem całość dla siebie kradnie Marcin Dorociński i suczka Kotlet. Co tu dużo mówić, w swojej dramatycznej roli, którą kontruje komizmem, jest doskonały i nie ma sobie równych. Fantastycznie prezentuje się też Małgorzata Gorol, która uwiodła mnie swoją energią oraz przebojowością, chociaż zgadzam się, że nie wszystko poszło tak, jak trzeba. Szczególnie szkoda tego pociętego wątku z Julianem Świeżewskim, z którego zrobiono teledyskowy opening, aczkolwiek ta sekwencja swoją prawdziwością na śniadanie zjadła ostatni film Katarzyny Rosłaniec.

No właśnie, bo "Plan B" to bardzo prawdziwy film i dość nietypowa propozycja okołowalentynkowa, bo chyba widzowie nie spodziewają się, że zamiast tony lukru, dostaną w pysk dramatem. Owszem, nie wszystko tutaj działa, irytuje fakt, że większość bohaterów to nowobogaccy mieszkańcy dużych domów i eleganckich mieszkań, stołujący się wyłącznie w Hali Koszyki, wyglądający jak modelowi czytelnicy tytułów Agory, ale pod tym wszystkim kryje się prawda o samotności, której się boimy, przed którą uciekamy i która potrafi zaskoczyć nas w najmniej oczekiwanym momencie. Może zabrzmi to naiwnie, ale to też film o poszukiwaniu zgody z samym sobą.

Czasami siada dynamika tej opowieści, nowelkowe historie bohaterów mogłyby wejść w większą interakcję, ale jest to tak dobrze i emocjonalnie zagrane, a także świetnie sfotografowane, że pozostaje mi tylko sobie i widzom życzyć, aby takiego kina powstawało ciut więcej. Warto obejrzeć „Plan B”.

Ocena: 6/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"PLAN B" W KINACH

Recenzja została pierwotnie opublikowana 3 lutego 2018 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn