"PolandJa". A komu to potrzebne? A dlaczego? [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Mówi Serwis Dystrybucja
fot. materiały prasowe dystrybutora Mówi Serwis Dystrybucja
W jednej ze scen filmu „PolandJa” obserwujemy krytyka filmowego albo wiecznie szukającego inspiracji scenarzystę, który narzeka, że właśnie był w kinie na bardzo złym filmie, ale obejrzał go jedynie dlatego, że musiał. Mam podobny problem z debiutanckim pełnym metrażem Cypriana T. Olenckiego.

„PolandJa” tylko pozornie jest filmem pełnometrażowym, gdyż tak naprawdę oglądamy pomieszane ze sobą etiudy, które w żaden sposób się nie sobą nie łączą. No dobrze, teoretycznie mamy lokal gastronomiczny oferujący jedzenie typu kebab, będący chyba ulubioną miejscówką wszystkich ekranowych milusińskich, ale dokładnie widać, że ten łącznik został dodany do większości przedstawionych historii na siłę.

Dzięki temu przez ponad 100 minut śledzimy losy m.in. dilera narkotyków (taki sam jak zawsze Paweł Domagała), szczęśliwego znalazcy węża (marnujący swój potencjał Jakub Gierszał), nie stroniącego od alkoholu policjanta (Marek Bukowski), w którym kobieta jego życia widzi wyłącznie przyjaciela, reprezentantki skrajnych narodowców o biało-czerwonej fryzurze (Roma Gąsiorowska), profesora (Jerzy Radziwiłowicz) pragnącego zabawić się z panią do towarzystwa, korposzczurów (Iza Kuna i Grzegorz Małecki), niekulturalnego kierowcy, który nie ma czasu dla własnej córki (Szymon Bobrowski) oraz żołnierza z traumą (Borys Szyc). Naturalnie pojawiają się także obywatele Turcji (Hakan Demir i Ahmet Kucukarslan), prowadzący kebabownię o wdzięcznej nazwie Istambuł.

Problem w tym, że z tej historii właściwie nic nie wynika. Widać, że Cyprian T. Olencki miał jakieś ambicje, chciał porwać się na umoralniające kino, bacznie przyglądające się współczesności, ale zupełnie nie rozumiem, czemu wybrał akurat taką formę. Paradoksalnie złożenie kilku nowelek w jedną, spójną opowieść wymaga dużego kunsztu oraz sprawności reżyserskiej, której debiutant jeszcze nie ma. Przede wszystkim brakuje mu wyczucia i czasem trudno zorientować się, czy to, co widzimy, jest grane na poważnie czy nie. Przez to otrzymaliśmy karykaturalne spojrzenie na Polskę, która może i faktycznie nie radzi sobie z wielokulturowością, ale żeby dojść do tego stwierdzenia, nie potrzebujemy „PolandJi”. I mam wrażenie, że nie wszyscy widzowie zrozumieją intencje twórcy i dosłownie potraktują kończące film słowa Borysa Szyca, a to akurat jest nie tylko niepokojące, ale wręcz niebezpieczne.

Napisane przez różnych scenarzystów etiudy składające się na „PolandJę” również nie charakteryzują się spójnością. Z jednej strony oglądamy błahe, przewidywalne i wręcz banalne historyjki, jak ta z Szymonem Bobrowskim czy Izą Kuną oraz Grzegorzem Małeckim, a z drugiej trafiają się perełki, jak ta z Borysem Szycem, gdzie urodzony w 1978 roku aktor znowu miał okazję poszaleć. Te segmenty ciekawie mogłyby funkcjonować jako krótkometrażówki, ale złączenie wszystkiego w jedną całość to pomyłka.

„PolandJa” jest reklamowana jako komedia, ale komedii to tutaj wiele nie znajdziecie. No chyba, że kogoś bawi żart z nazwiska Szymona Bobrowskiego (ohoho, ale ubaw) czy chowanie psich odchodów do kieszeni. Wielce wysublimowane poczucie humoru, gratuluję. No tak, jest jeszcze żart z ubrudzonym butem marki Nike! Ależ śmieszne.

Gdy się patrzy na te gagi i efekt końcowy to można powiedzieć, że tylko aktorów żal. Być może, gdy czytali skrypt po raz pierwszy, to całość miała ręce i nogi, ale jakimś cudem podczas realizacji reżyser musiał dokonać amputacji. Jerzy Radziwiłowicz, Borys Szyc i Janusz Chabior są świetni, swoją klasę udowadniają nawet w mikroskopijnych rolach, ale na dobrą sprawę – poza Chabiorem – dostali możliwość zagrania w najciekawszych etiudach. Na uwagę zasługują jeszcze Jakub Gierszał i Grzegorz Małecki, którzy robią co mogą, aby uratować jakoś swoich bohaterów, ale już patrzenie na postaci wykreowane przez Romę Gąsiorowską czy irytującego w swojej roli Pawła Domagałę nie należy do najprzyjemniejszych czynności.

Żałuję, że „PolandJa” się nie udała, bo technicznie obraz wygląda całkiem przyjemnie. Tyle, że debiut Cypriana T. Olenckiego to film niepotrzebny i opowiadający o niczym. Żeby zrobić dobrą komedię, nie wystarczy wepchnąć do niej garści rasistowskich żartów i mnóstwa wulgaryzmów. Nie tędy droga, no chyba, że czyjąś ambicją jest uprawianie słabego kabaretu, ale coś mi podpowiada, że autor celował wyżej. Szkoda, bo finalnie „PolandJę” można podsumować pytaniem pewnej starszej pani, które kilka lat temu robiło furorę w sieci: A komu to potrzebne? A dlaczego?

Ocena: 2/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn