"Sexify" [RECENZJA]. Netflix opowiada o seksie młodych Polaków. Będą kontrowersje? Warto obejrzeć?

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
"Sexify" może narobić niezłego zamieszania na Netflix. Oj, będzie głośno. Seks dobrze sprzedaje się od zawsze, a tutaj jest odmieniany przez wszystkie przypadki. Tyle tylko, czy chwytliwy temat wystarczy, aby powstał dobry serial? Za nami 8 odcinków 1. sezonu "Sexify", więc oceniamy.

"SEXIFY" - RECENZJA

No to chodź Adasiu, zapraszam na morenke, tu jest morenka, burdel, to znaczy warszawski akademik, zapraszam. Psik, czekaj, wścibską babę z portierni wygonię (Ewa Szykulska), psik, psik, chodź Adasiu, zapraszam do pokoju, chodź Adasiu, zapraszam. Tutaj uprawiają seks, o zobacz Adasiu. To jest Natalia (Aleksandra Skraba), która akurat nie uprawia seksu, ale będzie musiała dowiedzieć się, co to jest. W pokoju obok jest Monika (Sandra Drzymalska), która akurat uprawia bardzo dużo seksu. W różnych pozycjach, zobacz, Adasiu. Jest też Paulinka (Maria Sobocińska), która niedługo wychodzi za mąż i uprawia seks tylko w jednej pozycji. No jak tak można, prawda, Adasiu?

Myślę, że legendarny Pietrek Kogucik najlepiej opowiedziałby widzom o meandrach fabuły "Sexify" i wyjaśnił, o co chodzi w tym serialu, a właściwie o tym, o czym chcieliby opowiedzieć twórcy, ale nie do końca mają na to pomysł. Seks dla twórców "Sexify" jest punktem wyjścia do dość konwencjonalnej i grzeczniutkiej opowieści o kobiecej przyjaźni i odkrywaniu samej siebie. Zapomnijcie o fikołach na jachcie rodem z "365 dni", a przygotujecie na sceny wyglądające jakby zostały wyjęte wprost ze sztampowych komedii romantycznych, gdzie w finale ukochani spotykają się na lotnisku i wyjaśniają wszelkie nieporozumienia.

I to chyba jest główny problem "Sexify"; po seansie ośmiu odcinków okazuje się, że obejrzeliśmy grzeczniutką i ociekającą sztampą historyjkę, która generalnie nie wie, w jakim kierunku ma zmierzać. Wszystko tutaj jest przewidywalne i oparte na stereotypach. Wyzwolona dziewczyna z (teoretycznie) dobrego domu, dla której słowo seks nie wywołuje wyrazu zakłopotania na twarzy? Jest. Wychowana w katolickiej rodzinie dziewczyna, dla której wycieczka do sex shopu jest równoznaczna z grzechem? Jest. Enty żart z Fiatem Multiplą w roli głównej? No oczywiście, że jest!

Z jednej strony nowocześni i uduchowieni BOGACI rodzice, z drugiej samotna matka mieszkająca w Łomży oraz przaśna rodzinka, w której przyszłość córki ustala się przy stole, na którym główne role grają wódka zagryzana tłustymi schaboszczakami. No bardziej stereotypami chyba polecieć się nie dało. W tym gubi się to, co powinno być w "Sexify" najważniejsze, czyli oddemonizowanie seksu. Twórcy nie wiedzą, jak przekazać tę prostą prawdę i zamiast wyłożyć kawę na ławę, lawirują pomiędzy targami erotycznymi, gdzie spotyka się samych dziwnych ludzi (!), a bzykalnią rodem z "Warsaw Shore". Jakieś perwersje? W świecie "Sexify" praktycznie nie istnieją, są zbyt wstydliwe, aby w ogóle o nich powiedzieć.

Oczywiście rozumiem, że "Sexify" to komedia, gdzie przerysowanie jest wizytówką gatunku, jednak mam problem z tym, że serwowane żarty częściej pozostawiają mnie obojętnym aniżeli śmieszą. Naturalnie, jest kilka zabawnych momentów i scen, przy których trudno się nie uśmiechnąć, ale zdecydowanie częściej miałem uczucie, które najlepiej opisują wyrazy: aha, serio, ok. Właśnie w tej kolejności. I najważniejsze; przez pierwszą połowę serialu na ekranie nie dzieje się prawie nic. Bohaterowie chodzą, rozmawiają, ale to wszystko równie dobrze można by pociąć, skrócić do kilku minut i efekt byłby dokładnie ten sam. Dopiero od 5. odcinka akcja się w jakiś sposób rozkręca i zaczynają się pojawiać emocje.

Znacie to uczucie, gdy na randkowej apce widzicie dziewczynę bądź chłopaka, ma mega zachęcające zdjęcia, podoba wam się na każdym kolejnym kadrze, ale jak w końcu dochodzi do spotkania, to okazuje się, że wygląda TROCHĘ inaczej niż na fotkach? Właśnie tak jest z "Sexify". Chociaż serial jest petardą pod względem zdjęć oraz montażu, tryskając kolorami na lewo i prawo, to pod względem fabuły niestety wiele do zaoferowania widzom nie ma. Pogadaliśmy, coś się tam pośmialiśmy, ale bardziej się razem wynudziliśmy. Raczej się nie ponownie nie zdzwonimy. Drugiej randki nie będzie.

Ocena: 5/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 28 kwietnia 2021 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn