"Targowisko próżności" [RECENZJA]. Olivia Cooke najlepszą Becky Sharp do tej pory? Jak oceniamy ekranizację powieści Makepeace’a od HBO?

Adriana Słowik
Adriana Słowik
Powieść Williama Thackeraya ma w sobie coś tak przyciągającego, że w każdej dekadzie powstaje kolejna ekranizacja. Dwie ostatnie to znakomity serial BBC z 1998 z Natashą Little oraz nieco gorsza fabuła Vanity Fair z Reese Witherspoon z 2004 roku. „Targowisko próżności” HBO ma spore szanse zdystansować ten ostatni.

Do oglądania każdego odcinka wprowadza nas sam autor, zapraszając do obejrzenia kolejnej odsłony ludzkiej próżności, człowieczego spektaklu gonienia za czymś, co nie jest tego warte. Jednak bohaterka serialu Rebecca Sharp ma inne zdanie. Osierocona córka malarza i śpiewaczki, wychowana w zakładzie dla panien, różni się od swych towarzyszek, nie tylko tym, że jest biedna. Jest zbuntowana, wie, czego chce i wie jak tego dokonać. A że w tamtych czasach jedyną szansą biednej panny było dobre zamążpójście, więc Rebecca prze do celu. Kiedy bogaty, ale ekscentryczny brat zaprzyjaźnionej z nią Amelii Sedley nie spełnia jej oczekiwań, Becky jest zmuszona podjąć pracę guwernantki w ponurym domostwie Crowleyów.

Trudno winić serialową Rebeccę za to, że bronią w walce o wejścia do elity (jak jej się wydaje) czyni własne atuty. Jest piękna, inteligentna i błyskotliwa, a nadto obdarzona energią i dużym wdziękiem. Używa tego wszystkiego nie tylko by uwodzić mężczyzn. W orbicie jej wpływów są również kobiety, a nawet dziewczynki, które uczy. Widać, że do manipulacji innymi zmusiło ją życie, a jest ono dla niej tak naturalne jak oddychanie. I może dlatego że to wyrafinowanie jest częścią jej natury, nie czujemy do niej niechęci. Bo choć obłudna i dwulicowa nie stała się taka, bo chciała. Taką mnie właśnie macie – zdaje się mówić! Robi to zresztą w perfekcyjny sposób. Naiwną Amelię bierze na litość nad sierotą, łasego na komplementy Josha na podziw, dziewczynki na kumpelstwo, skąpego Crawleya na korzyści materialne, jakie może mu dać, a stara, bogatą ciotkę na bunt przeciw konwenansom, który ona sama teoretycznie przynajmniej wyznaje.

Co charakterystyczne nie poddają się jej wdziękowi ci, którzy są podobni do niej i sami aspirują do tego, by wspiąć się wyżej w społecznej hierarchii: nuworysz, za którego ma wyjść za mąż Amelia, a który porzuca ją z uwagi na jej zubożenie, czy czarnoskóry kamerdyner skazany na swój los po kres swych dni, który w Rebecce poznaje „swego”.

„Targowisko próżności” opowiada o barwnej epoce napoleońskiej, ale nie bez przyczyny twórcy nawiązują do współczesności choćby przez muzyczne nawiązania do naszej epoki (piosenka Madony kończąca drugi odcinek). Choć kobiety już nie muszą desperacko walczyć o miłość lub wysoką pozycję w podzielonej barierami klasowymi społeczności to inne wątki pozostały nadal aktualne na przykład ułuda, co do rzekomej wyższości moralnej i intelektualnej tak zwanych elit. Mówiąca po francusku, oczytana i uzdolniona muzycznie Becky tak wtedy tak i dziś w pewnych kręgach, byłaby bez fatałaszków z modnych butików i wypasionego BMW człowiekiem gorszego sortu.

Twórcy serialu (przynajmniej w pierwszych odcinkach) bawią się literacką, ale i filmowa materią. Serial jest łatwy, lekki i bardzo estetyczny. Akcja toczy się płynnie i właściwie ani przez chwilę nie dane nam się jest nudzić. Tackereyowskie przesłanie rozumiemy, ale jakby mimochodem, bo nie ma w filmie łopatologicznego moralizowania. Serial uwodzi przepięknymi zdjęciami wiejskich posiadłości i elegancko urządzonych londyńskich kamienic. Porcelana i srebro, muśliny i jedwabie, fryzury i suknie to wprawdzie tylko szczegóły, ale sprawiają, że nie tylko jest nad czym się zadumać, ale i na co popatrzeć.

Muszę przyznać, że młodziutka Olivia Cooke (Becky) idealnie wpasowuje się w taki klimat. Nie przypomina sprytnej przekupki, jaką chwilami była Witherspoon, ale nie jest też przewrotną femme fatale jak w serialu BBC najbliższym chyba pierwowzorowi książkowemu. Cooke jest chyba za to najbardziej kobieco ujmująca i roztacza wokół siebie niewątpliwy czar, któremu trudno się oprzeć. Troszkę brakuje jej dwuznaczności, ale może w dalszych odcinkach pokaże więcej ze swej mrocznej strony. Z perełek obsadowych trzeba wymienić Frances de la Tour w roli trzęsącej pochlebcami ciotki Matildy Crawley i Martina Clunesa, grającego jej skąpego jak sam Scrooge brata.

Choć losy literackiej Becky są mi znane to „Targowisko próżności” obejrzałam z dużą przyjemnością płynącą z faktu, że po pierwsze to film dobrze zrealizowany i zagrany, po drugie – ma wciąż aktualne przesłanie, a po trzecie sam w sobie jest estetyczną, filmową przyjemnością.

NASZA OCENA: 7/10

Beata Cielecka

"Targowisko próżności" zwiastun:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn