"Taśmy winy". Krytyczne spojrzenie na amerykański system prawny [RECENZJA]

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
Przed obejrzeniem serialu, spodziewałam się, że „Taśmy winy” okażą się być taśmami prawdy, do jakiej w toku śledztwa dochodzą detektywi. Nic bardziej mylnego. Amerykański serial dokumentalny „Taśmy winy” to nie tylko bardzo krytyczne spojrzenie na amerykański system prawny, w którym dopuszcza się nadużycia i psychomanipulacje, ale też przybliżenie fenomenu jakim jest wcale nie tak rzadkie zjawisko… przyznawania się do niepopełnionych win.

Pierwszą refleksją jaka przy oglądaniu „Taśm winy” przemknęła mi przez głowę, było pytanie do czego sama bym się przyznała będąc przesłuchiwana w sposób pokazany na filmie. Pewnie do wielu rzeczy… Niezbyt dobra pamięć i tak skazuje mnie czasem na opieranie się na pamięci towarzyszących mi osób, zapiskach lub zdjęciach które pomagają odtworzyć daną sytuację i przywracają właściwy „ogląd przeszłości”. Zaraz potem przyszła jednak refleksja – można przecież zapomnieć szczegółów jakiegoś banalnego popołudnia, trudno jednak przyznać się do czegoś, co w ogóle nie miało miejsca. A zwłaszcza do tego, że się kogoś brutalnie zamordowało! Przychodzi też do głowy może nie analogiczna, ale jednak podobna sytuacja. Mam na myśli przesłuchania podczas wojny, czy w stalinowskich więzieniach, gdzie ludzie bici, torturowani, szantażowani, pozbawieni możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb, nawet po kilku miesiącach śledztwa milczeli i nie sypali kolegów i nie przyznawali się do winy. Jak więc wytłumaczyć fakt, że po kilku godzinach przesłuchania serialowi podejrzani przyznają się do zbrodni, bynajmniej nie pod wpływem tortur, głodu, pragnienia i krzyków przesłuchujących. Robią to, bo się tego od nich oczekuje.

„Taśmy winy” stają się w tym kontekście ilustracją łacińskiej paremii (maksymy prawniczej) „confessio est regina probationum” co w wolnym tłumaczeniu znaczy „przyznanie się do winy to królowa dowodów”. W większości wypadków pokazanych w serialu jest to na tyle zaskakujące, że owo przyznanie się to priorytetowy – według śledczych – dowód. Inne mocne dowody są jedynie poszlakami, inne są ignorowane, i choć zgadza się DNA, śledztwo prowadzone jest po łebkach, to detektywi „dopasowują” winnego do postawionej wcześniej tezy, a nie odwrotnie. Oskarżony tym samym skazuje sam siebie – mając w ręku podpisane przez niego zeznanie, śledczy czym prędzej porzucają inne wątki i tropy śledztwa, których poprowadzenie mogłoby oczyścić go z zarzutów… Skazuje siebie, dodajmy od razu, na wieloletnie więzienie, bo nawet odwoławszy zeznania w czasie procesu, ławnicy nie dają mu wiary, a czasem zdarza się tak, że i w sądzie niewinny podtrzymuje swoje zeznania, pomimo tego, że bliscy, a nawet rodziny ofiar nie wierzą częstokroć w jego winę.

Jak to się dzieje, że człowiek samooskarża się, choć winny nie jest? W nomenklaturze prawniczej takie zjawisko ma swą nazwę i zostało opisane jako zinternalizowane fałszywe przyznanie się do popełnienia czynu zabronionego, co w istocie oznacza, że podejrzany zaczyna wierzyć, że popełnił przestępstwo, chociaż nie pamięta, aby się go dopuścił. W USA w ciągu trzydziestu ostatnich lat ubiegłego wieku stwierdzono aż 125 takich udowodnionych przypadków! Znawca przedmiotu Saul Kassin uważa, że w USA zdarza się rocznie od 35 do 600 fałszywych przyznań. W naszym kraju jak od tej pory mamy ich 4. Przyznają się do niepopełnionych czynów ludzie podatni na pewne bodźce i wrażliwi, ci z zaburzeniami rozwoju i chorzy umysłowo. Wpływają na samooskarżenie takie czynniki osobowości jak naiwność i ufność, „lęk społeczny”, niski poziom IQ, ale też stres, zmęczenie, alkohol i narkotyki. Jeśli przeanalizujemy jakie osobowości mieli samooskarżający się bohaterowie serialu, to właściwie każdy z nich pasuje do tej grupy. Nastoletni Sebastian Burns to naiwny chłopak marzący o akceptacji mafijnego bosa, którego udaje manipulujący nim agent FBI, jeden z nastolatków oskarżony o brutalny gwałt i morderstwo to opóźniony w rozwoju chłopak, domniemamy zabójca swej dziewczyny z epizodu 3, matka 13-latki, która zginęła w pożarze, krewny oskarżony o zamordowanie wuja i ojciec podejrzany o utopienie swych dzieci to podatni na bodźce i sugestie, słabi psychicznie lub/i wrażliwi ludzie, skrajnie wyczerpani psychicznie przesłuchaniami i wytrąceni z równowagi dzięki umiejętnej taktyce przesłuchania. To ostatnie to kluczowy aspekt całej sprawy, gdyż nikt przy zdrowych zmysłach nie byłby skłonny do takiej społecznej autodestrukcji na jaką się skazał, bez nacisku z zewnątrz. Migawki z długich, ciągnących się godzinami przesłuchań jakich jesteśmy świadkami i tak dają nam pojęcie o idealnej pułapce w jaką przesłuchujący łapią delikwenta, niczym pająk muchę w swe pięknie utkane sidła. Najpierw niekończoną ilość razy powtarza się podejrzanemu, że jest winny (wtedy ma on się jeszcze siłę bronić). Potem śledczy tłumaczą mu czemu jest winien, przedstawia się mu wiarygodne dowody, które nie mogą kłamać, a to negatywny test wariografu, a to zeznania świadków (często nieistniejących), a to znalezione na miejscu zbrodni dowody, które są „znakiem od Boga” na jego winę. Potem przedstawia mu się wizję rozwoju wypadków i podsuwa wytłumaczenie czemu tego nie pamięta (był zdenerwowany, pijany, miał lukę w pamięci). Następnie wykorzystuje się empatię i sugestywnie wchodzi w skórę oskarżonego – usprawiedliwia się jego czyn mówiąc „mnie też się zdarza życzyć śmierci żonie albo uciszyć skutecznie wyjące wniebogłosy dziecko”. Często śledczy rozgrzesza go z jego czynów sugerując, że tak naprawdę ofiara była sama sobie winna, albo że był on pod wpływem ogromnych emocji i „krew go zalała”. Częstokroć obiecuje się wyczerpanemu i zmęczonemu człowiekowi, że jak tylko podpisze zeznanie to się to skończy i będzie mógł wrócić do domu. Jak widać, wielu nabiera się na te zapewnienia.

Przyznam szczerze, że tak jak podczas pierwszej opowieści miałam mieszane uczucia co do winy podejrzanych, to w miarę wgłębiania się w kolejne, coraz bardziej rzucała się w oczy strategia jaką obierali śledczy, by skazując „winnych” schlebić opinii publicznej i uzyskać wysokie wyniki. Najbardziej jednak kuriozalne było wg mnie zachowanie jednego z sędziów, który nie będąc przekonanym o winie oskarżonego, i tak skazał go na wielokrotne dożywocie mówiąc, że jeśli jest niewinny, będzie miał swą szansę w czasie apelacji. Czterdzieści kilka minut jakie spędzamy podczas jednej sprawy – oglądając taśmy z przesłuchań, fragmenty nagrań z procesów, przyglądając się zdjęciom archiwalnym z miejsc popełnienia zbrodni, czy wysłuchując relacji świadków, oskarżonych, członków rodzin ofiar i sprawców, prokuratorów i przesłuchujących – to wystarczający czas, by dać nam do myślenia i obudzić w nas refleksje. A przede wszystkim zadać pytania, bo materiał nie wyczerpuje na nie odpowiedzi. Pewne wątki zawieszone są w próżni i mamy przemożną ochotę znaleźć się na planie i kazać sobie wyjaśnić wątpliwości jakie nas nurtują. Takie poprowadzenie tematu świadczy jednak tylko o dobrym, bo angażującym naszą uwagę i zdolność krytycznego myślenia uczuciu jakie pojawia się podczas seansu. Sam fakt, że ma się ochotę posurfować po sieci w poszukiwaniu opisanego zjawiska jest wartością dodaną. Dzieje się tak, bo chcemy sprawdzić czy twórcy tego serialu mieli rację i ono rzeczywiście istnieje. Plusem narracji jest to, że nie narzucają oni swej wizji. Wybrali bowiem do pokazania dość kontrowersyjne i nieoczywiste sprawy, sprawy które mogą zarówno zaprzeczać istnieniu zjawiska zintegrowanego fałszywego przyznania się do winy jak i jej zaprzeczać. W niektórych z nich brakuje motywu, w niektórych wypadkach dowody mogły wskazywać zarówno na winę jak i niewinność oskarżonych. Zaś oni sami zachowywali się w oczach opinii publicznej dość dziwnie: nie okazywali stosownego żalu, czy nie płakali po swych bliskich. No i oczywiście fakt że tak szybko przyznawali się do winy też nie przemawiał na ich korzyść. Taka narracja sprawia, że widzowi daleko do bezkrytycznego pochodzenia do tematu…

Słowem „Taśmy winy” to dobra dokumentalna robota, która nie tylko nie pozostawia widza emocjonalnie obojętnym, ale i edukuje go odkrywając kolejne puzzle z tajemnicami z pogranicza psychologii kryminalnej.

Nasza ocena: 8/10

Beata Cielecka

Najlepsze seriale zagraniczne według gwiazd:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn