"The Good Doctor". To nie jest House dla starych ludzi [RECENZJA]

Paweł Szałankiewicz
Paweł Szałankiewicz
Nowa produkcja Howarda Shore'a, twórcy najbardziej cynicznego lekarza w historii telewizji, czyli Dr. House'a, po raz kolejny zabrał się za serial medyczny, w którym główny bohater ponownie odbiega od standardów. Myliłby się jednak ten, kto myśli, że jest to powtórka z rozrywki, choć podobieństwa z miejsca same się rzucają w oczy.

NASZA OCENA 6/10

The Good Doctor opowiada historię Shauna Murphy'ego, młodego geniusza medycyny, który jest chory na zespół sawanta. Ludzie z tą przypadłością wykazują się ponadprzeciętnymi zdolnościami umysłu. Mają doskonałą pamięć dzięki czemu wykazują się często nieprawdopodobnymi umiejętnościami w danej dziedzinie. Shaun poza zespołem sawanta jest autystykiem co sprawia, że ma ogromne problemy z nawiązywaniem kontaktów międzyludzkich. Mimo to szef szpitala św. Bonawentury postanawia zaryzykować i zatrudnić go jako jednego z chirurgów będąc przekonanym, że szpital na tym zyska a sam Shaun udowodni, że mimo pewnych ułomności jest w stanie być doskonałym lekarzem.

Pilotowy odcinek, co trzeba powiedzieć już na wstępie, nie zachwyca, co nie oznacza, że jest zły. Twórcy decydują się na spokojne wprowadzenie widza w serial, a przede wszystkim zapoznanie się z Shaunem granym przez Freddiego Highmore (dla któego jest to zresztą próba wyjścia z łatki Normana Batesa z serialu Bates Motel), czyli bohaterem, którego nawet widzowi może być na początku trudno zaakceptować. I tak też dzieje się w serialu – dystans otoczenia i osamotnienie, to najmocniej cechuje głównego bohatera, który musi przekonywać do siebie nie słowem a czynem. I tak też dzieje najpierw na lotnisku, a następnie w szpitalu, gdzie ma zresztą zostać zatrudniony. Jest więc bardzo mocno przewidywalnie i sztampowo. A przede wszystkim brakuje napięcia takiego, jakie Shore potrafił wprowadzić w każdym odcinku swojej najlepszej produkcji. Widać, że pierwotnym zamierzeniem było skupienie całej uwagi na głównym bohaterze tej historii. Reszta była tylko tłem potrzebnym, by odpowiednio go przedstawić. Inna sprawa, że Freddie Highmore bardzo dobrze odgrywa swoją rolę. Jego kreacja autystycznego geniusza jest bardzo przekonująca i mimo początkowych oporów przekonuje widza do siebie.

Inaczej jest zresztą bohaterów, jakich poznajemy w serialu. Są jak na razie nijacy. Owszem, widzimy próbę rozstawienia hierarchii bohaterów – kto jest przysłowiowym łowcą, a kto zwierzyną. Niestety, do praktycznie każdego z nich mamy ambiwalentny stosunek. Brakuje im zdecydowanie charakteru i wyrazistości. Pewnym wyjątkiem jest Arron Glassman, którego gra Richard Schiff ale wynika to bardziej z tego, że jest kołem napędowym całego szpitala i pewna wyrazistość jest tu narzucona.

W tym momencie docieramy do punktu, w którym każdy widz szuka zbieżności z serialem Dr House. Właściwie poza miejscem akcji oraz ponownie wyjątkowym głównym bohaterem (prawdopodobnie „sprawą odcinka”, choć o tym przekonamy się w kolejnych epizodach), więcej ich nie ma. Główni bohaterowie House'a nie byli tłem dla głównego bohatera, a jego uzupełnieniem. Naturalnie pierwsze skrzypce grał Hugh Laurie, ale pozostała obsada od samego początku zapadała w pamięć i widać było, że nie będą w serialu statystami. W The Good Doctor, przynajmniej w premierowym odcinku, odnosi się wrażenie, że reszta postaci jest właśnie tylko tłem, na którym Shaun ma błyszczeć.

Jest natomiast inna kwestia, która znacznie wyróżnia tą produkcję od House'a. Oczywiście to główny bohater i jego choroba. To kolejna próba w ostatnich miesiącach przeniesienia na mały ekran historii, którego najważniejszą częścią jest „nietypowy” bohater. Telewizja rzadko sięga po takie schematy. Shore przy okazji próbuje wzniecić dyskusję nad tym, czy osoby zwłaszcza cierpiące na syndrom geniusza, powinny być marginalizowane społecznie, czy może nie lepiej wykorzystać drzemiący w nich potencjał dla dobra społeczeństwa, w którym funkcjonują. To pytanie pada niejako w scenach, kiedy zarząd szpitala rozważa zatrudnienie autystycznego geniusza i zapewne będzie jeszcze niejednokrotnie wisiało w powietrzu w kolejnych odsłonach tego serialu.

The Good Doctor prawdopodobnie nie osiągnie takiego sukcesu, jak Dr House, ale ma szansę stać się ciekawą propozycją w telewizyjnej ramówce. Unikalną ze względu na głównego bohatera, ale nie tak wciągającą jak to działo się w przypadku kreacji Hugha Lauriego.

Paweł Szałankiewicz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Danuta Stenka jest za stara do roli?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn