"The Grudge: Klątwa". Nowa wersja kultowej "Klątwy" już na VOD! Twórcy opowiadają o filmie!

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Nieśmiertelna "Klątwa" powróciła! Na serwisach VOD można już znaleźć film "The Grudge: Klątwa", będący nową wersją kultowego horroru "Klątwa"! Sprawdźcie, co o filmie powiedzieli twórcy!

Nieśmiertelna "Klątwa" powróciła na ekran w 2020 roku. Sam Raimi wyprodukował nową adaptację filmu "Klątwa Ju-on", którego scenarzystą i reżyserem jest Takeshi Shimizu. Nowa wersja tego klasycznego, japońskiego horroru została dostosowana do dzisiejszych widzów przez utalentowanego reżysera i scenarzystę – Nicolasa Pescego – który zebrał naprawdę wyjątkową obsadę. W filmie zobaczymy m.in. Andreę Riseborough, Demiána Bichira, Johna Cho, Betty Gilpin, Lin Shaye oraz Jacki Weaver.

Nicolas Pesce, Lin Shay, Andrea Riseborough, Frankie Faison, Jacki Weaver oraz Demián Bichir opowiedzieli m.in. o tym, w jaki sposób ta odsłona filmu nadaje świeżą perspektywę gatunkowi horroru, wprowadzając jednocześnie nowe, wyjątkowe elementy, które zachwycą fanów poprzednich filmów. Poniżej znajdziecie fragmenty tych wywiadów.

Na pierwszy rzut oka jednym, co was łączy, jest fakt, że nie lubicie oglądać horrorów. Nasuwa się więc pytanie – po co tworzyć filmy, których się nie lubi?

Demián Bichir: Już drugi raz biorę udział w produkcji horroru, choć nie przepadam za tym gatunkiem. Może właśnie występując w tego typu filmach, mierzę się z tym strachem. Zasadniczo nie lubię płacić za to, że ktoś mnie straszy. Jednak kręcenie i oglądanie horroru to dwie różne rzeczy. Uwielbiam historie, niezależnie od gatunku. Dla mnie wszystko opiera się na postaciach i fabule. Tutaj akurat miałem okazję sprawdzić się w roli postaci, jakiej dotąd nie grałem. Mamy tu do czynienia z horrorem psychologicznym, a jest on, w mojej opinii, o wiele straszniejszy.

Andrea Riseborough: Właściwie to muszę przyznać, że w ogóle nie oglądam horrorów głównego nurtu. Wzięłam udział w tym filmie, ponieważ uważam, że to, co robi Nick, jest ciekawe i odważne. To sprawia, że cały gatunek nabiera fascynującego potencjału. Przede wszystkim ekipa filmowa dostała narzędzia, które pozwolą jej stworzyć piękne, skomplikowane ujęcia, a to nie jest coś, co często zdarza się w kinie niezależnym. Właśnie dlatego niezależni reżyserzy idą w kierunku filmów gatunkowych, gdyż wtedy mają możliwość zrealizowania czegokolwiek, co pojawi się w ich głowach. A horror jest obszarem, który zdaje się to wspierać, co jest naprawdę w porządku. Chciałabym, żeby wśród reżyserów kina gatunkowego było więcej kobiet. Wiem, że Nick myśli podobnie. Bardzo nas wspiera.

Lin Shaye: Wybieram produkcje, w których mam wziąć udział, na podstawie fabuły oraz postaci, w którą przyjdzie mi się wcielić. Oczywiście, uwielbiam dobry horror, a ten film zdecydowanie należy do tej kategorii! Nie jest jednak tak, że interesuje mnie tylko ten gatunek – fascynuje mnie życie różnych ludzi i lubię się w nie zanurzać. Historia Faith jest bardzo smutna… Kobieta próbuje zakończyć swoje życie, popełniając wspomagane samobójstwo, ponieważ cierpi na demencję. Ta postać, jakkolwiek straszna by nie była, jest przerażająca… w ludzki sposób.

Czym wyróżnia się ta wersja "The Grudge"?

Jacki Weaver: Miło jest zobaczyć przerażający film, który odznacza się dodatkowo pewną intelektualną głębią. We wszystkich tych postaciach jest autentyczność, każda z nich ma swoją historię. To nie są powierzchowne postacie, umieszczone w filmie tylko jako tło dla rozlewu krwi. Tu jest coś więcej. I to właśnie sprawia, że film jest jeszcze straszniejszy. Są w nim ludzie, z którymi się utożsamiamy. To nie jest film o głupich blondynkach uciekających przed szaleńcem z piłą.

Frankie Faison: Nigdy dotąd nie brałem udziału w podobnym horrorze. Jest to film grozy w całym tego słowa znaczeniu – występują w nim potwory i nie tylko. Mimo to grane przeze mnie i Lin postacie tworzą bardzo romantyczną historię miłosną. Ich małżeństwo trwa pół wieku, lecz ona zaczyna przegrywać z demencją. Bardzo podoba mi się relacja Faith i Williama.

Andrea Riseborough: Mam za sobą sporo pracy przy klasykach takich jak Szekspir, który w dużej mierze opiera się na słowach. Dlatego właśnie praca przy horrorze jest dla mnie ekscytująca, bo potrzebuję spędzić masę czasu, żeby wypracować odpowiedni sposób przekazania tekstu. Muszę pozbyć się pewnych przyzwyczajeń i jedyne, co zostaje mi do dyspozycji, to nieartykułowane, pierwotne odgłosy. W takiej sytuacji trzeba dotrzeć do samego źródła przerażenia. Jest to naprawdę trudne, choć zarazem bardzo wyzwalające doświadczenie. W dodatku przez to, że narracja w znacznym stopniu jest wizualna, kamera pokazuje emocje w zdziczały sposób. Właśnie te rzeczy sprawiają, że ten gatunek wywiera tak ogromne wrażenie.

Lin Shaye: Horror obcuje ze strachem na wielu poziomach, a strach jest bardzo silną, uniwersalną, ludzką emocją. Ten film zgłębia zarówno pogoń za rozlewem krwi, jak i psychologiczne aspekty przerażenia – człowieczeństwo postaci oraz zgotowaną dla nich krwawą jatkę. Krew i flaki oczywiście się pojawią, ale to nie wszystko! Nick połączył wszystkie elementy w całość – brutalność, psychologiczny aspekt strachu oraz, w tym przypadku, trzy silne postacie kobiece, które zmagają się z rozmaitymi, zesłanymi na nie przez los problemami. To sprawia, że na wielu poziomach jest to wyjątkowa i przekonująca opowieść.

Co było wyzwaniem w przedstawieniu postaci, która walczy z demencją?

Lin Shaye: Ten film bardzo dobrze ukazuje problemy i strach, z którymi wiąże się demencja. W pewnym momencie zapytałam Nicka: „Czy ja nie gram zbyt przesadnie?”. Odpowiedział, że nie. Jest to bardzo frustrujący temat do pokazania na ekranie. Najbardziej dotknęła mnie niemożność oddania myśli słowami. Jest w filmie scena, w której oboje oglądają telewizję i akurat leci Bonanza. Dźwięk jest wyłączony, a ja siedzę i próbuję naśladować miny aktorów, usiłując brać udział w serialu. Jestem otępiała i cieknie mi ślina, a postać ciągle próbuje aktywnie angażować się w fizyczny aspekt człowieczeństwa. Moim zdaniem to, że nie słyszałam, co mówią aktorzy, wyszło tej postaci na dobre. Tak samo było podczas kręcenia. Jest też scena, w której jestem karmiona jedzeniem dla niemowląt. Ciężko mi to nawet opisać. To kolejny przykład ukazania tego, jak osoba z demencją traci kontrolę nad własną fizycznością i przestaje mieć jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. To, co na co dzień mamy i bierzemy za pewnik, nagle zaczyna sprawiać problemy.

Nicolas, jak dużą satysfakcję dało ci zebranie tak wspaniałej, międzynarodowej obsady?

Nicolas Pesce: Zdecydowanie jestem dumny, że udało się ich wszystkich zebrać. W tej chwili w branży toczy się wiele istotnych dyskusji, jednak jeśli chodzi o tę obsadę, najważniejsze jest to, że oddajemy na ekranie prawdziwe życie. Nie spotyka się na mieście wyłącznie jednego typu człowieka. Na świecie panuje różnorodność i to właśnie chciałem pokazać w filmie. Najważniejszą sprawą jest zatrudnienie świetnych aktorów. Jako twórca filmowy staram się porzucić tożsamość etniczną i znajdować najlepszych aktorów, mając jednocześnie w głowie to, że chcę oddać prawdziwość, co, w mojej opinii, udało się przy pomocy tej obsady osiągnąć.

Podobnie jak w poprzednich częściach, w tej również postawiono na wiele wątków fabularnych. Czy któryś z nich okazał się trudniejszy do zrobienia niż inne?

Nicolas Pesce: Myślę, że największym wyzwaniem było zrównoważenie wszystkich wątków. Wątek Andrei Riseborough jest główną siłą tej produkcji. Jednak jeśli tworzysz film, w którym wątki nie są połączone w sposób bardzo oczywisty, musisz skupić się na tym, żeby nie zdezorientować widzów. Jednocześnie trzeba pamiętać, żeby nie było to zbyt oczywiste, aby widzowie mogli się bawić, rozpracowując poszczególne elementy układanki. Próba pogodzenia tych rzeczy była więc dla mnie trochę spacerem po linie.

Jak, jako twórcy filmowemu, udaje ci się godzić wplatanie nowych elementów do "The Grudge" ze spełnianiem oczekiwań fanów poprzednich filmów z serii?

Nicolas Pesce: Jako miłośnik serii staram się wplatać elementy, które inni fani będą w stanie wychwycić. Mogę stworzyć scenę sprawiającą wrażenie, że dzięki niej oddaję czemuś hołd. Po chwili potrafię podważyć przekonanie widzów, którym wydawało się, że wiedzieli, co się wydarzy. Lubię wiedzieć, czego się spodziewają, a następnie robić coś zupełnie innego. Poza tym próbujemy robić takie filmy, jakie sami chcielibyśmy obejrzeć. Taka jest moja misja jako reżysera moich projektów. Mam nadzieję, że dzięki temu uda mi się zarówno usatysfakcjonować, jak i zaskoczyć widzów. Ostatecznie chodzi mi o to, żeby ta wersja była dobra. Chcę dostarczyć to, co sobie założyłem. Jeśli jesteś fanem, wyłapiesz wszelakie smaczki z poprzednich filmów, po prostu podeszliśmy do nich w bardzo odmienny sposób.

"THE GRUDGE: KLĄTWA" JUŻ W SERWISACH VOD

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn