"Trzej muszkieterowie", czyli jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! [RECENZJA]

Młody gaskoński szlachcic D'Artagnan (Lerman Logan) przybywa do Paryża z twardym zamiarem dostania się na służbę do królewskiej gwardii – muszkieterów. Już pierwszego dnia wpada w tarapaty, ale poznaje też trójkę najsławniejszych muszkieterów Atosa (Matthew Macfadyen), Portosa (Ray Stevenson) i Aramisa (Luke Evans). Po fiasku ich tajnej misji w Wenecji popadli w niełaskę, ale teraz wraz ze swoim nowym znajomym zrobią wszystko, by chronić młodego króla Ludwika przed spiskiem kardynała Richelieu (Christoph Waltz). Kardynał wraz dowódcą straży przybocznej Rochefortem (Mads Mikkelsen), księciem Buckingham (Orlando Bloom) oraz tajemniczą i przebiegłą Milady (Milla Jovovich) dąży do wywołania wojny Francji z sąsiadami i ograniczenia władzy króla...

Wobec totalnego scenariuszowego uwiądu Hollywood recepta inżyniera Mamonia „lubię tylko te piosenki, które znam” sprawdza się znakomicie: remake goni remake. Stąd moje zdziwienie, że tak późno sięgnięto po „Trzech muszkieterów”, jednak zdziwiony ich poziomem już nie jestem. Spodziewałem się uproszczeń i przeróbek literackiego pierwowzoru, podrasowania walk i pościgów i to właśnie dostałem. Miłym zaskoczeniem były steampunkowe dodatki, jednak to, oraz fakt, że ta wersja jest o niebo lepsza od wersji z 1993 roku z Cherlie Sheenem, Kieferem Sutherlandem i Chrisem O'Donnellem, to wciąż zbyt mało, aby przyznać więcej gwiazdek.

Piotr Radecki

"Trzej muszkieterowie"

WRÓĆ DO PROGRAMU TV
====