"Tylko nie mów nikomu" [RECENZJA]. Nie było wytrysku, nie było problemu. Dokument Tomasza Sekielskiego o pedofilii w Kościele katolickim porusza i szokuje!

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
W momencie pisania tego tekstu, film dokumentalny Tomasza Sekielskiego pt. "Tylko nie mów nikomu" ma ponad 4 miliony odsłon, a od premiery minęła dopiero doba. Jestem przekonany, że o filmie "Tylko nie mów nikomu" będzie dyskutować się jeszcze bardzo długo.

"TYLKO NIE MÓW NIKOMU" - RECENZJA

Bałem się "Tylko nie mów nikomu". Chociaż Tomasz Sekielski zawsze jawił mi się jako dość sprawny dziennikarz, to jednak do pomysłu realizacji filmu opowiadającego o zjawisku pedofilii w Kościele katolickim podchodziłem z pewnym dystansem. Oczywiście, nikt nie powinien mieć wątpliwości, że to ważny temat, którego przemilczeć nie można, ale po prostu bałem się, że Sekielski zwyczajnie nie stanie na wysokości zadania i zamorduje potencjał wysłuchanych historii już na starcie. Publicystyka i chęć skandalizowania mogły zrobić swoje, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie.

Film zaczyna się od mocnego uderzenia, a mianowicie wysłuchujemy fragmentu przysięgi, którą na Pismo Święte, składa jedna z bohaterek "Tylko nie mów nikomu". Anna po ponad 30 latach zdobyła się na odwagę, aby nie tylko przyznać się do tego, że była wykorzystywana seksualnie jako dziecko przez księdza, ale stała się gotowa spotkać z oprawcą sam na sam. W tym wszystkim, poza szczegółowym opisem wykorzystywania, boli sposób, w jaki Kościół podchodzi do ofiar księży pedofilów. Na dobrą sprawę można zaryzykować stwierdzenie, że dawne ofiary są gwałcone kolejny raz, tym razem instytucjonalnie oraz administracyjnie, gdzie traktowani są z góry, nieufnie, a wszelakie szczegóły ich sprawy okazują się utajnione. Tak działa prawo kanoniczne.

"Tylko nie mów nikomu" składa się z kilku naprawdę piorunująco mocnych scen. Ksiądz chcący pocałować w rękę swoją ofiarę w ramach przeprosin, wmawianie ofierze współwiny, bo przecież "miała apetyt" i "prosiła o pieszczoty" czy oferowanie pieniędzy w ramach zadośćuczynienia - to tylko pokazuje, że zwyrodnialcy przebrani w sutanny nigdy nie zrozumieli i nie zrozumieją ogromu krzyw, jakie wyrządzili.

Dokument Tomasza Sekielskiego to nie tylko świadectwa ofiar, ale także - a może przede wszystkim - obraz bezradności współczesnego Kościoła. Nie wiem, czy wysocy rangą hierarchowie popierają pedofilską działalność swoich kolegów po fachu czy tylko chcą chronić dobre imię Kościoła, ale na ekranie obserwujemy całkowity paraliż Kościoła Katolickiego, w którym jedyną karą za skrzywdzenie dziecka jest przeniesienia na inną placówkę. A dalej mamy samowolkę - innych duchownych akceptujących przestępców seksualnych czy księdza, skazanego prawomocnym wyrokiem sądu, który jak gdyby nigdy nic wciąż pracuje z dziećmi i - o zgrozo - żali się dzieciakom, że obraz współczesnego kapłaństwa jest tak fatalny i wszyscy przeciwnicy Kościoła chcieliby wyłącznie "wyspowiadać, a następnie rozstrzelać" księży. To wszystko boli, uwiera, ale też wprawia w obrzydzenie oraz ogromne zdenerwowanie. I w tym momencie obronną ręką wychodzi sam autor filmu, który cały czas zachowuje zimną krew, nie jest stronniczy, operuje faktami, daje się wypowiedzieć zarówno ofiarom, jak i oprawcom, ale również nie reaguje na prowokacje. A takich kilka się znajduje, bo przecież "czepia się księdza".

Sekielski obala pomniki, dosłownie i w przenośni. Już mniejsza o księdza Jankowskiego, księdza Cybulę czy księdza Eugeniusza M., budowniczego sanktuarium w Licheniu, ponieważ najbardziej uderzająca w widza jest informacja o stosunku Jana Pawła II do seksualnych ekscesów kapłanów. To demitologizuje papieża Polaka, tak chętnie wynoszonego na pomniki oraz gadżety, które łatwo sprzedać w sklepach z dewocjonaliami, który wydał instrukcję działania, dzięki której skandale miałyby nie ujrzeć światła dziennego. W końcu jak się o czymś nie mówi, to tego nie ma, prawda? Chciał chronić Kościół czy ofiary? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie. I żeby było jasne - autor nie rzuca oskarżenia, że cały polski Kościół jest zły do szpiku kości, tylko zwraca uwagę na ewidentne błędy oraz zagubienie w sytuacji kryzysowej, z której trudno wyjść z twarzą.

"Tylko nie mów nikomu" to film, który długo nie wyjdzie z głów Polaków i który może mieć większą siłę rażenia niż "Kler" Wojciecha Smarzowskiego. Paradoksalnie na korzyść produkcji Tomasza Sekielskiego działa niezależność i dostępność filmu od ręki, za pośrednictwem serwisu YouTube, a poza tym to dokument przedstawiający prawdziwe ofiary, ludzi podpisanych z imienia i nazwiska. To, co mogło nie do końca wybrzmieć w "Klerze" lub zostać przysłonięte przez inne składniki fabuły, tutaj ma większe pole do popisu. Nam wszystkim w tej sytuacji chyba pozostaje tylko jedno - mieć nadzieję, że podejście w stylu "nie było wytrysku, nie było problemu" to już jedynie niechlubna przeszłość.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została opublikowana 12 maja 2019 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn