Vanessa Aleksander szczerze o "Belle Epoque" i "Wojennych dziewczynach": To nie gwarant wielkiej kariery [WYWIAD]

Adriana Słowik
Adriana Słowik
Vanessa Aleksander ma na swoim koncie kilka ról serialowych, ale dopiero udział w "Belle Epoque" i "Wojennych dziewczynach" sprawił, że zrobiło się o niej naprawdę głośno. Kim jest dwudziestoletnia studentka drugiego roku Akademii Teatralnej? Czy jej imię i nazwisko to tak naprawdę pseudonim? Dlaczego zrezygnowała ze studiów w Londynie i Oksfordzie na rzecz aktorstwa? Poznajcie Vanessę Aleksander!

Tej wiosny będziemy mogli zobaczyć cię w dwóch serialach. To mocne wejście do przemysłu telewizyjnego, patrząc na twój młody wiek.

Do tej pory mam wrażenie, że to się dzieje obok mnie, jakby to się wcale nie wydarzyło. To, co się teraz odbywa w moim życiu, jest realizacją scenariusza moich marzeń. Nie uważam jednak, że osiągnęłam coś wielkiego, dla mnie to kolejny etap i przede wszystkim dalsza możliwość zbierania w tym zawodzie doświadczeń. Matthew McConaughey podczas swojej mowy Oscarowej wspominał, że ktoś kiedyś zadał mu pytanie, kim jest jego życiowy bohater. Odpowiedział, że jest nim on sam za dziesięć lat, a odpowiedź na to pytanie nigdy się nie zmieni. Myślę, że mam podobnie. Dotychczasowe doświadczenia aktorskie są oknem na świat i na kolejne możliwości. Głęboko wierzę, że mądrość, którą udało mi się zdobyć na planie „Wojennych dziewczyn” i „Belle Epoque” będę umiała wykorzystać i że zaprocentuje ona kolejnymi wyzwaniami zawodowymi.

Nie boisz się upadku z tego wysokiego konia?

Nie zamykam się i jestem otwarta na propozycje, jeżeli takowe będą się pojawiać, to będę starała się rozważać je tak, by pogodzić granie z dalszą nauką w szkole teatralnej. Trudno przewidzieć przyszłość, może się zdarzyć również tak, że po „Wojennych dziewczynach” i „Belle Epoque” propozycji nie będzie – mam tego świadomość. Na razie skupiam się przede wszystkim na szkole.

Większość aktorów marzy o zagraniu w filmie/serialu kostiumowym. Ty masz już to za sobą. O czym w takim razie marzysz?

Moim największym marzeniem jest współpraca z Woodym Allenem. Pewnie powiesz, że to marzenie ściętej głowy, ale kto mi zabroni marzyć?

Skąd! Znasz przecież perfekcyjnie angielski, nie każdy aktor w Polsce może się pochwalić taką umiejętnością – to dobrze wróży.

Faktycznie ten mój angielski jest na dobrym poziomie, zdawałam maturę międzynarodową, więc może to będzie dla mnie jakieś ułatwienie. Będę na pewno konsekwentnie dążyć do spełnienia tego marzenia. Czas pokaże, co z tego wyniknie.

A jeśli przyszłość zamiast pracy u Woody'ego Allena przyniesie ci rolę w „M jak miłość” czy „Klanie”?

Uważam, że pracą nigdy nie można gardzić, bo nie wiadomo, jak ułoży się nasza przyszłość. Może być tak, że przez kolejne pięć lat telefon nie będzie dzwonił... Oczywiście, każdy aktor marzy o skomplikowanych, złożonych psychologicznie rolach i dużych projektach, ale nie należy dyskredytować takich produkcji i aktorów, którzy biorą w nich udział.

Wróćmy do „Wojennych dziewczyn” i „Belle Epoque”. Widzisz jakieś różnice w pracy na planach tych produkcji?

Oczywiście, dla mnie to dwie zupełnie inne produkcje. W dużym stopniu wynika to z tego, że w „Wojennych” gram jedną z głównych bohaterek, przez co musiałam być na planie prawie codziennie. Między aktorami i ekipą nawiązała się fantastyczna nić porozumienia, zżyliśmy się i traktuję ich obecnie jak rodzinę. W „Belle Epoque” moja rola jest drugoplanową, przez co nie miałam okazji poznać wszystkich i nawiązać takich relacji jak z ekipą „Wojennych dziewczyn”. Co nie zmienia faktu, że na jednym, i na drugim planie praca była bardzo owocna i w każdym z projektów mogłam nauczyć się innych rzeczy.

Mam wrażenie, że w obu tych serialach kreujesz podobne postaci. Zarówno Ewka, jak i Mila to bardzo mocne, pewne siebie dziewczyny, które skupiają na sobie całą uwagę widza. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?

Na pewno obie reprezentują odwagę, ale jest jedna zasadnicza różnica, która sprawia, że postrzegam te bohaterki jako odrębne charaktery – Ewka najpierw robi, potem myśli, Mila z „Belle Epoque” działa natomiast analitycznie. Jest bardzo rozsądna, z pełną świadomością decyduje się na zawód, który uprawia, na relacje, w jakie wchodzi - to wszystko jest u niej bardzo przemyślane. Natomiast Ewa jest zupełnie pogubiona w rzeczywistości, w jakiej przyszło jej żyć. Wszystko, co robi wynika przede wszystkim z brawury i temperamentu. Dostałam ostatnio bardzo ciekawe pytanie – zapytano mnie, co by było, gdyby te dwie bohaterki spotkały się na ringu. Która z nich by wygrała. Odpowiedziałam wtedy (ku zdziwieniu mojego rozmówcy), że byłaby to Mila, ponieważ potrafi myśleć taktycznie, nie daje się ponieść emocjom i wszystko jest u niej świetnie przemyślane. Ewka to temperament trudny do ujarzmienia, działa bardzo emocjonalnie, co w starciu na ringu mogłoby się przyczynić do jej porażki.

I to są właśnie charaktery, które w przyszłości chciałabyś grać? Mocne, zdecydowane, pewne siebie bohaterki?

Wiesz co, tego typu postaci są bardzo na kontrze do mojej osoby – prywatnie jestem wrażliwą i raczej spokojną osobą. Mam co prawda bardzo dużo energii, natomiast nie ujawnia się ona w taki sposób, jak u moich bohaterek. Odpowiadając na twoje pytanie – tak, lubię grać na opozycji do siebie i sprawia mi to bardzo dużą przyjemność. Najbardziej jednak marzy mi się możliwość wcielania się w bohaterki o różnorodnych charakterach.

Rolą Mili w „Belle Epoque” możesz chyba skraść show Magdzie Cieleckiej...

Te słowa są dla mnie bardzo... abstrakcyjne . Ja Magdę Cielecką od zawsze bardzo podziwiam – jako aktorkę i osobę również. Jest dla mnie ogromną inspiracją. Jestem przekonana, że Mila ma widzom jeszcze wiele do zaoferowania, a jej wątek w serialu jest bardzo interesujący. Natomiast on się bardzo mocno zazębia z historią Konstancji i Jana, dlatego to chyba nie jest kwestia tego, kto ma ciekawszy wątek, a jak będą one ze sobą korelować.

Nie mogę nie wspomnieć tutaj o scenach erotycznych z Pawłem Małaszyńskim. W „Belle Epoque” zetknęłaś się z nimi chyba po raz pierwszy.

Tak. Paweł Małaszyński to bardzo opiekuńczy mężczyzna. Wiedział, że będzie to moja pierwsza tego typu scena, dał mi dużo wsparcia. Podobnie zresztą jak cała ekipa - na planie było bardzo kameralnie i komfortowo.

Zrobiliście to po swojemu?

W pewnym sensie tak, ponieważ w scenariuszu była ona dużo bardziej wulgarna, przegadaliśmy to z reżyserem, bo chcieliśmy pokazać zbliżenie Jana i Mili subtelniej, z klasą. Ja też wychodzę z założenia, że jeżeli muszę już brać udział w tego typu scenach, to chcę, żeby były one uzasadnione i naprawdę potrzebne.

Obecnie jesteś przecież studentką Akademii Teatralnej w Warszawie. Jak twoi koledzy i wykładowcy reagują na twoje telewizyjne sukcesy?

Telefon z informacją o tym, że dostałam rolę w serialu „Wojenne dziewczyny”, dostałam w trakcie próby do egzaminu. Byłam wtedy z koleżankami z roku, które jako pierwsze widziały moją reakcję – euforię, a chwile potem wielki płacz co będzie, jeśli władze uczelni zabronią mi udziału w tym projekcie. Mogłam jednak liczyć na ich wsparcie. Oczywiście zawsze (nie tylko w środowisku aktorskim) znajdą się osoby, przez które będzie przemawiać zazdrość – nie mam jednak na to wpływu, staram się jedynie unikać takich osób, bo brak szczerości to jedna z niewielu ludzkich cech, której nie toleruję.

To prawda, że zanim przyjęłaś rolę w „Wojennych dziewczynach” i „Belle Epoque” musiałaś poprosić o zgodę władze szkoły?

Tak, regulamin szkoły zakazuje (z pewnymi wyjątkami) działalności medialnej czy aktorskiej studentom pierwszego roku. To zrozumiałe, ponieważ pierwszy rok studiów jest bardzo istotnym czasem w szkole teatralnej zarówno dla studentów, którzy szukają swojej drogi w zawodzie oraz wykładowców, którzy obserwują swoich podopiecznych i poddają później selekcji. Potencjalna nieobecność ucznia uniemożliwia im to. Na szczęście mój opiekun roku podchodzi do sprawy w sposób bardzo otwarty, nie zamyka nas za murami szkoły, tylko pozwala nam zaczerpnąć innego spojrzenia na świat i prace aktora. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.

Warto dodać, że to jednak nie jest początek twojej przygody z aktorstwem. Pierwsze kroki stawiałaś w „Ojcu Mateuszu” i „Rodzince.pl”, a ostatnio w „Na noże”, gdzie próbowałaś uwodzić cukiernika Patryka. A ty co uważasz za swój aktorski debiut?

Istotnym krokiem w kierunku zawodu aktorki było w moim przypadku dołączenie do młodzieżowej grupy teatralnej Tintilo, która współpracowała z Teatrem Rampa. Występowaliśmy tam regularnie, wystawialiśmy spektakle biletowane. To była dla mnie pierwsza możliwość zetknięcia się ze sceną, kulisami, mikroportami we współpracy z drugim aktorem, reżyserem i sekcjami technicznymi. Przełomowym momentem była natomiast moja współpraca z Tomkiem Bagińskim przy krótkometrażowej produkcji „Smok”.

Czy twoi rodzice od razu zaakceptowali wybór aktorstwa?

Moi rodzice byli dla mnie bardzo dużą inspiracją podczas podejmowania tej decyzji. Nie dlatego, że sami działają artystycznie, lecz ponieważ zawsze byli bardzo konsekwentni w swoich decyzjach, robili, to co kochają. To mnie ogromnie motywowało do spełniania własnych marzeń. Czas, który poświęcili mi i mojemu bratu zaowocował tym, że jestem teraz w tym miejscu, w którym jestem. Miałam ofertę studiowania architektury w Londynie i Oksfordzie –sprawa wydawała się przesądzona: miałam już nawet opłacony akademik, rodzice byli spokojni o moją przyszłość... Nigdy jednak nie kwestionowali tego, że ostatecznie postawiłam wszystko na jedną kartę i wybrałam aktorstwo, choć oczywiście sugerowali, że to będzie trudna droga. Próbując nakłonić mnie do przemyślenia tej decyzji, tata jednocześnie pomagał mi w znalezieniu kursów aktorskich, a mama podwoziła na egzaminy do szkół teatralnych. Jestem im za to ogromnie wdzięczna.

Od przedszkola do... Zobacz zdjęcia z albumu Vanessy Aleksander

Twoja mama to przecież znana łyżwiarka figurowa, która pracowała m.in., przy programie „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Czy można powiedzieć, że to właśnie ona wprowadziła cię w ten telewizyjny świat - blask fleszy i reflektorów?

Bywałam na planie programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”. W tamtym momencie ani ja, ani moja mama nie pomyślałyśmy, że życie może być tak przewrotne. Wtedy to ona przygotowywała znane osoby do ich występów w programie, teraz ja spotykam się z tymi samymi ludźmi w pracy. Mama w swoim kraju była bardzo cenioną łyżwiarką, razem ze swoim partnerem łyżwiarskim została powołana na Olimpiadę. Niestety w wyniku kontuzji kolana musiała zakończyć swoją karierę sportową. Wyjechała wtedy do Stanów, gdzie tańczyła w rewii „Holiday on Ice”, tam też poznała mojego tatę. Można zaryzykować stwierdzenie, że był to teatr na lodzie, akompaniowała im muzyka, reflektory… Do 4. roku życia towarzyszyłam im w tej drodze, więc mogło to ukształtować moje myślenie o scenie jako o ścieżce zawodowej.

Odziedziczyłaś po rodzicach talent łyżwiarski?

Wszystkie pojedyncze skoki potrafię wykonać, nie najgorzej radzę sobie na tafli, natomiast wszystko się odbywa na poziomie amatorskim. Kocham łyżwy, kiedy tylko mogę, to jeżdżę, staram się również wspierać moją mamę w jej pracy – trenera, pedagoga.

I nie przeszło ci nigdy przez myśl, żeby pójść śladami twojej mamy – i zostać łyżwiarką figurową?

Przez chwilę, miałam wtedy chyba osiem lat i nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, jak trudne i wymagające jest bycie sportowcem. Rodzice wiedząc jednak, że mam wiele zainteresowań, dawali mi dużą swobodę i wolność w wyborze tego, co chce w życiu robić. Gdybym nie była tak zaangażowana w artystyczne kierunki, pewnie bym się zdecydowała na łyżwiarstwo figurowe.

Wiele osób zastanawia się pewnie skąd u ciebie takie oryginalne imię, które w połączeniu z nazwiskiem brzmi bardzo wyjątkowo. Wiąże się z tym jakaś historia?

Dostałam w prezencie na urodziny breloczek do kluczy, na którym jest napisane – „Aleksander to nie imię, to nazwisko.” . Dużo osób zadaje mi również pytanie, czy to mój pseudonim. Ze względu na to, że rodzice pracowali przez jakiś czas w rewii amerykańskiej, zależało im, by to imię było neutralne w wymawianiu, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Rodzice nie mieli chyba świadomości, że to imię w połączeniu z nazwiskiem może stać się taką wizytówką. Ja swoje imię bardzo lubię i cieszę się, że podjęli w tej kwestii właśnie taką decyzję.

Jak twoja rodzina na Słowacji reaguje na twoją aktorską karierę i to, co się teraz wokół ciebie dzieje?

Moja siostra cioteczna - Lucia Dvorská była kiedyś modelką, ma na swoim koncie m.in. kilka okładek w „Vogue'u”, więc dziadkowie podchodzą do moich medialnych wyczynów raczej ze spokojem, nie jest im to obce. Urocze jest jednak to, że moja mama nagrywa im wszystko, co robię, oni natomiast drukują sobie zdjęcia, wiedzą wszystko o produkcjach, w których biorę udział. Mimo że jesteśmy dość mocno rozstrzeleni po świecie, bo Lucia mieszka teraz ze swoją rodziną i mamą w Brazylii, dziadkowie na Słowacji, a my w Polsce, to wszyscy bardzo mocno się wspieramy i jesteśmy w stałym kontakcie. Nie ma tygodnia, w którym nie zadzwoniłabym do dziadków. Moja rodzina jest dla mnie najważniejsza.

Co prywatnie ogląda Vanessa Aleksander?

Jeżeli chodzi o seriale to aktualnie zachwycam się  „Narcos” i „Black Mirror”, ale lubię również obyczajowe „Kochane kłopoty” czy kryminalne „Fargo”. Staram się oglądać różnorodne dzieła i nie zamykam się na żaden gatunek, zarówno serialowy, jak i filmowy.

Myślisz, że udział w „Wojennych dziewczynach” i „Belle Epoque” otworzy Ci drzwi do wielkiej kariery?

Te seriale bardzo dużo w moim życiu zmieniły – wiele się nauczyłam podczas pracy nad nimi, zetknęłam się z fantastycznymi twórcami, poznałam trochę telewizyjną rzeczywistość od kuchni. Mam ogromną nadzieję, że jest to dla mnie szansa, którą uda mi się wykorzystać i że widzowie dostrzegą we mnie kogoś interesującego. Jednak nie traktuję tego jako gwarant wielkiej kariery – stawiam dalej na ciężką pracę i rozwój.

Rozmawiała: Adriana Słowik

[email protected]

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn