"W głębi lasu" [RECENZJA]. Krótka historia o tym, jak kończą się letnie obozy. Oceniamy nowy polski serial Netflix!

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
Gdybym miał sugerować się filmami oraz serialami, to chyba nigdy nie wybrałbym się do lasu. Olaboga, co się tam dzieje! Gwałcą, mordują i inne bezeceństwa. Nie inaczej jest w nowym polskim serialu Netflix pt. "W głębi lasu", gdzie wycieczka na łono przyrody oznacza jedno - potok krwi i poderżnięte gardło. Oceniamy polski serial na podstawie powieści Harlana Cobena.

"W GŁĘBI LASU" - RECENZJA

Las, mroczna tajemnica z przeszłości i wciąż niezabliźnione rany... brzmi oryginalnie? W żadnym wypadku. W ostatnich latach to jeden z chętniej eksploatowanych serialowych motywów, który na naszym podwórku najpierw otrzymaliśmy w "Belfrze", później podobną drogą poszło "Żmijowisko", a do tego schemat starszych i młodszych wersji tych samych postaci ostatnio zaprezentował tvnowski "Motyw", gdzie zresztą - podobnie jak tutaj - oglądaliśmy Agnieszkę Grochowską. I chociaż Wiktoria Filus z serialu Netfliksa jest pod względem podobieństwa do Grochowskiej dużo lepszym strzałem obsadowym niż Agata Turkot, to mam wrażenie, że mamy do czynienia z przesytem pewnego rodzaju historii.

To już na starcie sprawia, że w serialu "W głębi lasu" na próżno szukać oryginalności. Niestety, im dalej w głąb lasu, tym gorzej. Finalnie oglądamy maraton kolejnych przewidywalnych zwrotów akcji, a absurdalność niektórych fabularnych rozwiązań irytuje do tego stopnia, że trudno mi uwierzyć w ekranową historię. Właściwie ten problem miałem już przy pierwszym epizodzie, gdzie retrospekcje z 1994 roku, chociaż wyglądają na wizualnie dopracowane, w jakiś sposób sprawiają wrażenie sztucznych i wręcz zbyt "czystych" jak na połowę lat 90. To bardziej wyglądało na serialowy skansen niż brudny i prawdziwy raport z Polski ostatnich lat XX wieku.

Chociaż "W głębi lasu" ma tylko sześć odcinków, to twórcy starają się zagmatwać fabułę na każdy możliwy sposób. Jest to kompletnie niepotrzebne, bo nie dość, że widz bardzo szybko domyśla się o co chodzi, to jeszcze przy okazji niektóre wątki po prostu się gubią bądź zostają zepchnięte na 99 plan i przestają kogokolwiek obchodzić. Do tego doliczmy wciśnięty na siłę motyw antysemityzmu, który pojawia się w scenach retrospekcji, a magicznym sposobem znika w czasach Polski współczesnej. Podobnie bezcelowe są niektóre dialogi; często to paplanie dla samego paplania bądź coś, co na papierze może "brzmiało" charyzmatycznie, jednak na ekranie kompletnie zostało wykastrowane z tego wydźwięku. I aż chciałoby się pochwalić zdjęcia, bo Paweł Flis wykonał kawał naprawdę dobrej roboty, ale co z tego, gdy mu to popsuto niektórymi dość dziwnymi zabiegami montażowymi, ze szczególnym naciskiem na fatalne ujęcia w zwolnionym tempie, które miały zapewne podkręcić dramatyzm sytuacji, lecz zamiast tego niezamierzenie śmieszyły.

Właściwie "W głębi lasu" jestem w stanie chwalić jedynie za aktorstwo. Grzegorz Damięcki jest tutaj w swoim żywiole; tworzy pełnokrwistego bohatera, któremu się kibicuje, chociaż w jego życiorysie jest kilka czarnych plam, czego scenariusz niestety praktycznie nie eksponuje. Ciekawie patrzy się na Arkadiusza Jakubika czy Ewę Skibińską na drugim planie, aczkolwiek skrypt nie dał im zbyt wielkiego pola do rozwinięcia swoich ról, a szkoda. Interesująco prezentuje się młode pokolenia aktorskie - Hubert Miłkowski urodził się w 1999 roku i zapewne jeszcze o nim usłyszymy, a Wiktoria Filus kradnie serca widzów swoim urokiem oraz podejściem do bohaterki, gdzie trochę żongluje jej naiwnością oraz niewinnością, powoli wprowadzając w mroczny świat dorosłości.

"W głębi lasu" to serial będący definicją przeciętności. W tym sześcioodcinkowcu nie ma nic, co skłoniłoby mnie do kolejnego seansu, chociaż doceniam próbę nakręcenia sprawnego kryminału. Aktorsko i (częściowo) technicznie serial potrafi błysnąć, jednak to, co w kryminale najważniejsze, czyli scenariusz, zwyczajnie zawodzi. Nie wchodzę w głąb lasu, wybaczcie. Zostanę w bezpiecznym domku. "W głębi lasu" to średniak jakich wiele. Taki serial z powodzeniem mógłby w tvnowskiej ramówce zaprezentować Edward Miszczak, ale czy właśnie tego oczekiwaliśmy?

Ocena: 5/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 12 czerwca 2020 roku.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn