"W imię prawdy" [RECENZJA]. Milczący dramat sądowy z krzyczącą krzywdą w tle

Beata Cielecka
"W imię prawdy" (2016)media-press.tv
"W imię prawdy" (2016)media-press.tv
"W imię prawdy" to solidne kino, acz wielkich emocji w nas nie wzbudzi. Te wzbudza rola Renee Zellweger, która dzięki operacjom plastycznym jest nie do poznania!

NASZA OCENA: 6/10

Przyjaciel rodziny Lassiter, adwokat Richard Ramsay podejmuje się obrony 17-letniego Mike'a, który twierdzi że zabił ojca. Wszystkie dowody wskazują na niego, jednak zeznania matki chłopca Loretty rzucają inne światło na dotychczasowe życie zamordowanego Boone'a Lassitera.

"W imię prawdy" to nieco zaskakujący skromnością jak na pierwszoligowe (przynajmniej do niedawna) gwiazdy, kina kameralny dramat sądowy. Właściwie wszystko w nim jest wyciszone (sic!). Klimat panujący na sali sądowej waha się od sennego do spokojnego, chęć do powiedzenia prawdy tłumiona jest przez samych zainteresowanych w zarodku, główny oskarżony milczy jak grób i milczy również sumienie sprawcy… Nie ma w tym filmie perfekcyjnych oratorsko mów obrońców i prokuratorów. Obrona zdaje się działać po omacku, nie mając wiedzy o niektórych faktach albo być zmuszona je ukrywać. Nie ma też wielu w filmie porywających pojedynków na argumenty, które tak ekscytują zazwyczaj w dramatach sądowych. Większość akcji rozgrywa się tak naprawdę gdzie indziej, w pokoju hotelowym Ramseya, w miejscach do których wspomnieniami wracają świadkowie i ofiary, bo jak się okazuje bardzo niedaleko jednym do drugich. Pozostaje na pewno dylemat czy wolno odebrać komuś życie, bo jest okrutnym i złym człowiekiem, który krzywdzi innych. Jaki argument jest tym ostatnim, który przeważa szale? Nie będziemy zdradzać rozwiązania, bo akurat w przypadku dramatu sadowego to niewybaczalne, ale może stanowić ono niespodziankę, choć uważny widz będzie wiedział o co chodzi już dużo wcześniej. Choć to Ramsey jest narratorem opowieści i jego głos komentujący wydarzenia słyszymy z offu to widzowi najbliższa jest postać pomocnicy Ramseya Janelle, która podobnie jak my, wie najmniej i to za sprawą tej młodej, ale żądnej prawdy idealistki, odkrywamy co tak naprawdę podziało się w sypialni Lassiterów.

Największą niespodzianką tego filmu nie jest jednak rozwój wypadków, ale występ Renee Zellweger, której dzięki niezbyt udanym operacjom plastycznym nie można niemal poznać, dopóki nie usłyszmy jej głosu. Z charakterystycznej aktorski przekształciła się w banalną buzię, co niestety nie pomaga jej postaci Loretcie Lassiter, która teoretycznie powinna być wprawdzie kobietą poniżanej przez męża brutala, ale posiadającą hmm pewien zniewalający czar. I tak jak do aktorskiej strony nie można się przyczepić – Zellweger jest przekonująca i wiarygodna, to już sama jej fizjonomia przeczy zupełnie intencji twórców. Keanu Reeves wypadł poprawnie choć to nie kreacja na miarę „Adwokata diabła”, a właśnie tego w skrytości ducha się spodziewałam.

Beata Cielecka

WRÓĆ DO PROGRAMU TV

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn