"Wataha" sezon 2. Powrót w Bieszczady, transfer z "Belfra" i zamordowani Ukraińcy [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Krzysztof Wiktor / materiały prasowe telewizji HBO
fot. Krzysztof Wiktor / materiały prasowe telewizji HBO
Wielu z Was pragnęło tego już od dawna i w końcu stało się! Wracamy w Bieszczady, a wszystko za sprawą 2. sezonu "Watahy". Telewizja HBO kazała nam czekać na tę produkcję aż trzy lata! Warto było? Jako, że widzieliśmy już dwa pierwsze odcinki, to mówimy Wam jak jest!

"WATAHA" 2 SEZON, ODCINEK 1 - PREMIERA W NIEDZIELĘ, 15 PAŹDZIERNIKA, O GODZINIE 20.10 NA ANTENIE HBO

"WATAHA" 2 SEZON, ODCINEK 1

"Wataha" zadebiutowała w 2014 roku i spotkała się z dobrym przyjęciem przez widzów oraz krytyków. Sam byłem zachwycony dwoma pierwszymi epizodami, które wówczas obejrzałem na pokazie prasowym, chociaż później serial dość mocno wyhamował i zaliczył kilka bolesnych potknięć. Można było odnieść wrażenie, że twórcy zatracili pomysł na serial, próbowali naprędce skonstruować intrygę, która zupełnie nie potrafiła zaangażować widzów, a między odcinkami realizowanymi przez Kasię Adamik i Michała Gazdę brakowało spójności.

Dlatego może dobrze się stało, że kontynuacja "Watahy" nie powstała od razu. Długa przerwa dała twórcom jeszcze większe pole do manewru i przygotowania precyzyjniejszego scenariusza, szczególnie, że Polska roku 2017 to już trochę inna rzeczywistość niż w 2014. "Wataha 2" zapowiada się ciekawiej​; wydaje się, że włodarze HBO wyciągnęli wnioski ze wszystkich słabości pierwszego sezonu. Już sam początek pierwszego odcinka jest mocny i zapowiada, że dalej może być wyłącznie lepiej. Smród rozkładających się zwłok jest wręcz wyczuwalny z ekranu, a prezentowane wydarzenia naprawdę mogłoby się wydarzyć. To na swój sposób fascynuje i przeraża jednocześnie.

"Wataha" wygrywa swoją aktualnością, widać, że Kasia Adamik - stojąca za pierwszymi odcinkami - ma oko do współczesności, ale nie osiągnęłaby takiego efektu bez dobrego scenariusza. Scenarzyści wiedzieli, jaki materiał mają w rękach i jeżeli Europa skręca w stronę nacjonalizmu, to czemu nie opowiedzieć o tym w serialu? Dlatego mieszają nam się wątki uchodźcze, ksenofobia w społeczeństwie oraz stosunki polsko-ukraińskie. Szczególnie jestem ciekaw tego ostatniego tematu i mam nadzieję, że autorzy darują sobie poprawność polityczną i rzetelnie podejdą do sprawy. W pierwszym sezonie tę kwestię potraktowano po macoszemu, natomiast tutaj mamy również sceny z ukraińskimi pogranicznikami, pokazujące ich stosunek do polskich kolegów po fachu.

"Wataha 2" sprawia wrażenie dynamiczniejszej niż pierwszy sezon. Świetnym manewrem okazało się uczynienie z prokurator Igi Dobosz głównej bohaterki. Już w pierwszym sezonie ta postać wyszła na pierwszy plan, ale wówczas była dość sztuczna, papierowa, niedopracowana oraz bardzo jednowymiarowa, a dopiero teraz poznajemy jej charakter, zadziorność i możliwości. Świetna rola Aleksandry Popławskiej, która wycisnęła ze swojej bohaterki wszystko, co tylko było możliwe. To nareszcie charakterna postać z krwi i kości, której kibicuję zarówno wtedy, gdy ukrywa własną wrażliwość za maską twardej pani prokurator, a także gdy zupełnie nie radzi sobie z chorą matką. W tle za to jest Leszek Lichota, czyli ukrywający się po ukraińskich lasach Wiktor Rebrow, ale liczę, że i on dostanie swoje pięć minut. Rebrow jawi się trochę jak dzika zwierzyna; łatwo go spłoszyć, jest nieufny i wiecznie ucieka, zarówno przed przeszłością, jak i teraźniejszą oraz przyszłością.

Jeszcze ciekawiej jest na drugim planie. Poprzednia transza to był aktorski popis dwóch Jacków: Lenartowicza oraz Belera i to się na szczęście nie zmieniło. Szczególnie Beler zachwyca, aktor warszawskiego Teatru Powszechnego zasługuje zdecydowanie na jeszcze większą rolę! Ogromnie utalentowany aktor, potrafiący jedną kwestią skraść całą scenę dla siebie. Do tego na ekranie mamy mały transfer z pierwszego "Belfra", czyli pojawiają się panowie Andrzej Konopka oraz Grzegorz Damięcki. Nie patrzy im dobrze z oczu, aczkolwiek mam małą nadzieję, że twórcy nie pójdą według najprostszego klucza i ze słynnego Burdeltaty z kabaretu "Pożar w burdelu" nie uczynią stuprocentowego schwarzcharakteru, bo to już byłoby lekko nudne i przewidywalne.

Pierwsze dwa odcinki drugiej "Watahy" ogląda się dobrze, chociaż momentami widz może mieć zagwozdkę, gdyż w niektórych scenach pojawia się śnieg, a w innych jakby jesień w pełni... Cóż, to akurat było niezależne od filmowców, ale dziwnie wygląda na ekranie. Pochwalić za to można zdjęcia Tomasza Augustynka; te kadry imponują oraz dodają całości klimatu, ale jednocześnie nie dominują nad opowiadaną historią. Na szczęście tym razem pohamowano się z fetyszyzacją przyrody, wszak co za dużo, to niezdrowo.

Mam nadzieję, że opowieść utrzyma swoją dynamikę i w kolejnych odcinkach jeszcze bardziej nas zaskoczy. A chyba ma czym zaskoczyć, bo coś mi podpowiada, że ci, którzy kiedyś byli czarnymi charakterami, teraz mogą przejść na dobrą stronę mocy. I na odwrót... No i nic nie smakuje tak dobrze, jak zemsta po latach.

Ocena: 8/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 13 października 2017 roku i powstała na podstawie dwóch pierwszych epizodów serialu "Wataha 2".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn