"Wolny strzelec". Tragedia tak dobrze się sprzedaje… [RECENZJA]

Monika Somla
Monika Somla
"Wolny strzelec"media-press.tv
"Wolny strzelec"media-press.tv
Dawno nie było tak porażającego, mocnego i drapieżnego filmu obnażającego ludzkie przywary, z bohaterem, którego się pogardza, ale którego nie można się już pozbyć z podświadomości.

NASZA OCENA: 9/10

Louis Bloom to drobny cwaniaczek, który specjalnie nie ma pomysłu na życie. A chciałby żyć wygodnie. Przez przypadek jest świadkiem wypadku, na miejscu widzi ekipę kręcącą materiał o ofiarach. Praca wydaje się niezbyt ciężka, jest dobrze płatna. Louis załatwia sobie amatorską kamerę, jeździ na miejsca wypadków, strzelanin, pożarów. Traktowany jest jak intruz, nie ma wszak żadnej legitymacji, znajomości. Ale dzięki uporowi i przede wszystkim bezczelności w końcu udaje mu się nagrać materiał, jakiego nie ma nikt. Zgłasza się z nim do Niny Rominy, redaktorki telewizyjnej, która kupuje materiał i jest chętna na dalszą współpracę. Louis dostarcza kolejne nagrania, kupuje lepszy sprzęt, zatrudnia pomocnika. Wkrótce zwykłe relacje z wypadków i katastrof przestają mu wystarczać – mężczyzna pragnie kręcić materiały idealne, jakich nikt nie ma i nie może zdobyć. Zaczyna więc poprawiać rzeczywistość (przesuwa, ustawia trupy i rannych, by lepiej się komponowali), a nawet prowokować kolejne tragedie…

W „Wolnym strzelcu” dostało się nam wszystkim, nie tylko paparazzim i żądnym sensacji reporterom, którzy nie cofną się przed niczym, by zrobić lepszą fotkę. Dan Gilroy pokazuje to, o czym wszyscy wiedzą, ale nikt nie chce się przyznać – nie interesują nas dobre wiadomości, chcemy zobaczyć na ekranie, na zdjęciach krew, trupy, usłyszeć krzyki. Nie bez przyczyny po otwarciu jakiejkolwiek strony z wiadomościami lub podczas oglądania telewizyjnych informacji 90% z nich dotyczy nieszczęść, zabójstw i katastrof… To się po prostu najlepiej sprzedaje, jest na to popyt.

Czy wszystkie są kręcone w takich okolicznościach, jak w „Wolnym strzelcu”? Pewnie nie wszystkie, ale część raczej tak – informacje są powielane, koloryzowane, przekręcane, częściowo materiały się ustawia, by lepiej wypadły na ekranie (chociażby słynne zdjęcie Kevina Cartera z sępem czekającym na śmierć umierającego z głodu dziecka – reporter siedział i czekał, aż ptaszysko ustawi się w najlepszym miejscu, jak na złość nie chciało rozłożyć skrzydeł; Carter siedział potem podobno i płakał, ale dziewczynce jakoś nie pomógł…). Gilroy mocno uderza w dziennikarską etykę i pseudorzetelność, uderza też w oczekujących z wypiekami na twarzy na materiały kogoś takiego jak Louis Bloom. A ten ostatni został rewelacyjnie zagrany przez Jake’a Gyllenhaala (jak mógł nie dostać nominacji do Oscara?!), wychudzonego, zaniedbanego, z zimnymi jak stal oczami. Świetna kreacja w bardzo dobrym filmie.

Beata Cielecka

"Wolny strzelec". Sprawdź datę emisji w telewizji

WRÓĆ DO PROGRAMU TV

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn