"Zabójczy rejs" [RECENZJA]. Nowy film Netflix odtworzono ponad 31 milionów razy. Dlaczego to taka kiepska produkcja?

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
„Zabójczy rejs” pobił rekord otwarcia w historii platformy Netflix. Po ten film w premierowy weekend sięgnięto aż 31 milionów razy. Takie cyferki mogą robić wrażenie, ale jednocześnie robi się człowiekowi smutno, gdy uświadomi sobie, że użytkownicy Netflix postanowili obejrzeć aż tak słaby film.

"ZABÓJCZY REJS" - RECENZJA

Pomysł na „Zabójczy rejs” był prosty – małżeństwo z zacnym stażem w końcu postanowiło wybrać się w podróż poślubną. Co prawda policjant o twarzy Adama Sandlera chciał zabrać swoją żonę (Jennifer Aniston), będącą fryzjerką kochającą kryminały, w podróż do Europy, aby pogłębić swoją wędliniarską wiedzę, jednak dzięki pewnemu jegomościowi (Luke Evans) spotkanemu w samolocie, mieli okazję spędzić wakacje naprawdę na bogato. A że przy okazji zostali wplątani w aferę kryminalną…

„Zabójczy rejs” jawnie czerpie z kryminałów Agathy Christie, próbując na komediowy język przepisać charakterystycznie dla jej twórczości motywy, rozwiązania oraz wątki. Widać, że Kyle Newacheck (reżyser) i James Vanderbilt (scenarzysta) chcieli pójść w stronę parodii, aczkolwiek w pewnym momencie ostro przyhamowali i skręcili w uliczkę imienia pseudokryminału. Pomyśleć, że mogło być tak pięknie!

Fabuła „Zabójczego rejsu” nie oferuje widzowi nic interesującego. Przewidywalność, kiepski humor i brak pomysłu na spójny film dają głośny koncert. Wszystko jest tutaj wymuszone i na siłę podkręcane. Zastanawiam się do kogo właściwie jest kierowany ten film, ponieważ wielbiciele komedii nie znajdą w tym tytule niczego śmiesznego, a fani kryminałów umrą z nudów.

Właśnie! Najnowszy hit platformy Netflix trapi potworna nuda. Na ekranie praktycznie nic się nie dzieje. To znaczy niby coś się dzieje, ale trudno przy tym nie ziewać, wrócić do krojenia ogórków czy przeglądania Instagrama, bo dłuższe obcowanie jeden na jeden z ekranem grozi zaśnięciem.

Całości nie ratują aktorzy. Adam Sandler i Jennifer Aniston jadą na autopilocie i właściwie aż przykro patrzeć, jak męczą się kreując swoich bohaterów, a Luke Evans kompletnie nie ma nic do roboty, zresztą podobnie jak Gemma Arterton. Całość mógł uratować chyba tylko Dany Boon, ale powierzono mu tak płytką i bezbarwną rolę, że nic nie mógł z tym zrobić.

Źródło: Cover Video/x-news

Czy warto obejrzeć „Zabójczy rejs”? Nie, to stracone 97 minut, które można poświęcić na inne, dużo ciekawsze, lecz kompletnie pozbawione promocji Netflix, filmy znajdujące się w ciemnych zaułkach streamingowego giganta, gdzie mało kto zagląda. „Zabójczy rejs” oferuje jedynie brak humoru oraz nudę. Cóż, kolejny słaby film Netflix, o którym jest głośno.

Ocena: 3/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 22 czerwca 2019 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn