"Zenek" [RECENZJA]. Życie to są chwile, czyli amerykański sen prostego chłopaka ze wsi. Warto obejrzeć film o Zenku Martyniuku?

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
"Zenek" to film, który łatwo obśmiać. Podejrzewam, że wiele głosów utrzymanych będzie w tonie: HEHE, PACZ HALYNA, O DISCOPOLOWCU FILM ZROBILI, HEHE, O RODOWICZ BY ZROBILI LEPIEJ LUB O INNYM GRECHUCIE. Jest to myślenie o tyle głupie, że temat sukcesu Zenka Martyniuka, jak i disco polo jako gatunku muzycznego będącego bękartem transformacji ustrojowej, jest szalenie ciekawy. Gorzej, że "Zenek" Jana Hryniaka kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy.

"ZENEK" - RECENZJA

Łatwo śmieszkować z "Zenka", z jego wyglądu, głosu oraz pochodzenia. Ot, prosty chłopak ze wsi, który ciężką pracą (tak, pracą) osiągnął sukces i mimo wypuszczania piosenek, które na portalu YouTube notują grube miliony wyświetleń, wciąż pozostaje sobą i swoją skromnością mógłby zawstydzić tabuny dużo mniej zasłużonych artystów. Tyle, że dla wielu określenie Zenka, prostego grajka z Podlasia, mianem "artysty" jest potwarzą. Gdy widzę komentarze, że "disco polo to nie muzyka" lub podobne, z których tryska poczucie wyższości wynikające z innego gustu muzycznego zmieszane z klasizmem, to chce mi się jedynie śmiać. A takie komentarze często można było spotkać na wieść o realizacji "Zenka" nawet wśród ludzi z branży filmowej. Tej branży, która przecież chce wspierać wykluczonych, ale jeżeli tylko ma okazję, to chętnie uderzy cegłówką w łeb kogoś, kto zdaje się nie pasować do tego światka. Ale zostawmy to, bo hipokryzja piekiełka filmowego to temat na zupełnie inny artykuł.

Najważniejsze, że szacunek do Zenka Martyniuka ma Jan Hryniak, gdyż sztama z gwiazdorem disco polo mocno wybrzmiewa z ekranu. Autor "Trzeciego" nie patrzy na Martyniuka z góry, tylko jego historię bierze jako przykład amerykańskiego snu w polskim przekładzie; prosty chłopaczyna z Podlasia, który ma skromne marzenia i w zasadzie wyłącznie chce ludziom sprawiać radość swoją muzyką, ma szansę robić to od lat oraz zarabiać, przenosząc się z remiz i zatęchłych spelun na wielkie festiwale, z benefisem w filharmonii włącznie. To robi wrażenie. Gorzej, że Hryniak w tym wszystkim gubi ostrość i chyba aż za bardzo skupia się na narodzinach muzycznej pasji młodego Martyniuka (Jakub Zając), pomijając lata późniejsze, gdy zaczynały się dziać rzeczy najciekawsze, czyli wybuch popularności zespołu Akcent, pierwszy romans z telewizją, wyjazdy zagraniczne i najważniejsze - miłość Polaków do disco polo. Tutaj jest ona sygnalizowana jedynie przez pojedyncze sceny, które wyglądają na dodane jakby od niechcenia, aby ratować scenariusz Marty Hryniak, która pominęła wszystko, co najważniejsze.

Jeżeli nastawiacie się na to, że "Zenek" zmierzy się analizą fenomenu Zenka Martyniuka bądź w ogóle gatunku disco polo, który mocno zakorzenił się w serduszkach Polaków, to srogo się zawiedziecie, bo ten film niestety nawet nie ma takich ambicji. I tego właśnie nie rozumiem, bo "Zenek" zaczyna się bardzo dobrze, tworząc wręcz modelowy przykład bohatera, który staje się gwiazdą mas, a później skrypt całkowicie pomija największe mięso. Akcja urywa się w 1993 roku, aby Martyniuk mógł powrócić w roku 2003 z twarzą Krzysztofa Czeczota i w akcji, która nigdy nie miała miejsca. Koniec "Zenka" jest zdecydowanie najgorszy, bo nie dość, że Czeczot zwyczajnie nie ma czego grać, to jeszcze wymyślona przez scenarzystkę akcja jest kuriozalnie głupia i bardziej powoduje śmiech niż trzyma w napięciu. To było zbędne, a w dodatku działa na szkodę pierwszej połowy, bo sugeruje, że życie Martyniuka jest tak nudne, że musiano wymyślać fikcyjne wydarzenia. Być może, ale wydaje mi się, że w życiu discopolowca znalazłoby się kilka smaczków, które byłyby lepszym zwieńczeniem tej fabuły. Do tego można doliczyć nieścisłości związane z biografią Martyniuka, która w rzeczywistości wyglądała ciut inaczej niż na ekranie, lecz to twórcy wybronią, wszak to film "inspirowany" życiorysem połowy zespołu Akcent.

W tym tkwi największy problem "Zenka", bo to film wewnętrznie rozdarty, pomiędzy miłą dla oka, zabawną, czasami ocierającą się o lekką karykaturę, historię swojskiego chłopaka, który lubi śpiewać i chce być jak swoi anglojęzyczni idole, których piosenki spisuje fonetycznie, a niezdarną historią gwiazdora kochanego przez Polaków, w której nie mogło zabraknąć akcji rodem z taniego kryminału. I o ile końcowa część "Zenka" jest godna załamania rąk, tak początek filmu naprawdę ogląda się bardzo zacnie. Nie dość, że Hryniak dba o szczegóły, począwszy od scenografii, gdzie w tle walają się plakaty ówczesnych hitów czy rzeczy użytku codziennego, przez kostiumy pachnące z ekranu starą Polską, po kulturowe tło Podlasia, gdzie razem żyli Polacy i Romowie, a między tymi kulturami lawirował Martyniuk, magazynując w swojej głowie kolejne muzyczne inspiracje, co później w połączeniu z próbą naśladowania brzmienia swoich autorytetów, począwszy od Limahla po Papa Dance, zaowocowało narodzinami disco polo.

Słaby scenariusz starają się ratować aktorzy. Jakub Zając jako młody Zenek Martyniuk jest fenomenalny i to on sprawia, że "Zenek" w pierwszej połowie to wielkie widowisko. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o Krzysztofie Czeczocie, jednak widać, że skrypt bardzo mocno go ograniczał. Świetna jest Klara Bielawka, która dość prosto napisanej ekranowej Danucie Martyniuk stara się nadać charakter. Odkryciem "Zenka" jest Karol Dziuba. Jego Rysiek Warot, najlepszy przyjaciel Zenka i klawiszowiec "Akcentu", to facet z krwi i kości, który za swoim ziomo wskoczyłby w ogień.

"Zenek" to niespełniony film, który miał szansę być dobrym kinem. Szansy tej nie wykorzystał, aczkolwiek nie jest to też porażka, jaką wielu wróżyło na długo przed premierą. Tym większa szkoda, że się nie udało, bo była tutaj wyborna obsada, ciekawy główny bohater, a zabrakło dobrego scenariusza, który z historii Martyniuka wyciągnąłby coś ciekawszego niż wieczne coverowanie. Bo życie to są chwile, więc warto napisać na ich podstawie dobry scenariusz.

Ocena: 5/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 14 lutego 2020 roku.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn