"Żony ze Stepford". Komediowy thriller o tylko na pozór idealnej społeczności [RECENZJA]

Jak wygląda idealna rodzina, kim jest idealny mąż, jak zachowuje się idealna żona – a przede wszystkim, czy w ogóle ideał istnieje? Te pytania stanowią podstawę intrygi czarnej komedii science fiction „Żony ze Stepford”.

Oto Joanna Eberhart (Nicole Kidman) traci niespodziewanie doskonałą pracę w telewizji. Załamana, postanawia razem z mężem Walterem (Matthew Broderick) wyprowadzić się z wielkiego miasta do spokojnej mieściny na prowincji. Ich wybór pada na Stepford. Wygląda na to, że trafili do miasteczka idealnego: już u bram wita ich Claire (Glenn Close), promienna żona burmistrza Mike’a Wellingtona (Christopher Walken), wkrótce dołączają inni pogodni mieszkańcy. Taaak, Stepford to zdecydowanie idealne miasteczko… dla mężczyzn. Kobiety gotują, chodzą to fryzjera, plotkują, zajmują się domem i pieczeniem ciast, a panowie... No cóż, mają czas na rozrywki w swoim gronie. Tylko pisarka Bobbie Markovitz (Bette Midler), z którą Joanna się zaprzyjaźnia, uważa, że coś jest nie tak, bo wszystkie kobiety po przeprowadzce do Stepford zaskakująco się zmieniają...

Film Franka Oza jest remake’em thrillera science fiction w reżyserii Bryana Forbesa z 1975 roku. O ile jednak pierwowzór wszystko traktował poważnie i mógł nieźle postraszyć, o tyle nowa wersja raczej kładzie nacisk na rozrywkę. No, bo przecież dziś nie da się na poważnie wziąć świata, w którym wciąż niewzruszenie panują zasady patriarchatu.

Piotr Radecki

Czarna komedia s.f. USA 2004, reż. Frank Oz

"Żony ze Stepford" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV