"Zwyczajna dziewczyna". Życie jest nowelą? Życie jest pełnometrażowym, emocjonującym filmem! [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora M2 Films
fot. materiały prasowe dystrybutora M2 Films
Filmy ujawniające kulisy przemysłu filmowego chyba zawsze są ciekawymi projektami, ale istnieje też ryzyko, że będą albo zbytnio ugrzecznione i poprawne politycznie, albo wręcz przeciwnie - przeszarżowane i karykaturalne. Przy "Zwyczajnej dziewczynie" Lone Scherfig podjęła jeszcze jedno ryzyko i osadziła akcję swojego filmu w czasie II wojny światowej. Przekonajcie się, czy wyszła z tego obronną ręką.

Tytułowa "Zwyczajna dziewczyna" ma na imię Catrin (Gemma Arterton) i przeniosła się wraz z mężem Ellisem (Jack Huston) do Londynu, gdzie próbują związać koniec z końcem i przeżyć. To ostatnie w formie dosłownej, gdyż jest rok 1940, a stolicę Wielkiej Brytanii regularnie bombardują Niemcy. Ellis jest niespełnionym artystą, gdyż nikt nie chce kupować jego obrazów, przez co utrzymanie domu i rodziny spada na barki Catrin, która troszkę przez przypadek “wkręca” się do ministerstwa i branży filmowej. Będzie co prawda zarabiać mniej niż mężczyźni zatrudnieni na takich samych stanowiskach, ale pozwolono jej pisać kobiece dialogi, a dzięki sprytowi, połączonemu z urokiem i lekką dozą bezczelności, Catrin finalnie znajdzie się na planie filmu o Dunkierce.

Chociaż "Zwyczajna dziewczyna" rozgrywa się w wojennej rzeczywistości, to wciąż niestety bardzo aktualny film. Już jedna z pierwszych scen, gdzie główna bohaterka jest informowana, że będzie zarabiać mniej niż mężczyźni, i nie ma prawa narzekać, bo taką pracę bierze się z pocałowaniem ręki, jest wciąż brutalnie prawdziwa. Ale Catrin się nie załamuje, tylko dzielnie stawia czoła wyzwaniom, stopniowo udowadniając swoje kwalifikacje, pokazując, że potrafi ciut więcej niż wyłącznie "gadki-szmatki".

Lone Scherfig rysuje nam silną kobietę, której tak naprawdę daleko do tytułowej zwyczajności. W Catrin jest siła, determinacja, wola walki o swoje i przede wszystkim ambicja. Więcej, to na swój sposób postać kobiety współczesnej, którą włożono w ramy wojennej rzeczywistości. Świetna w tej roli okazała się Gemma Arterton. Mam wrażenie, że angielska aktorka wciąż jest jeszcze zbyt niedoceniona, ale tą rolą pokazała, że jest w niej nie tylko urok, ale też ogromna dawka szwungu. Dzięki temu nadała swojej bohaterce wyrazistości oraz sprawiła, że Catrin nie jest pustą figurą, lecz postacią z krwi i kości.

"Zwyczajna dziewczyna" jest aktualna też na gruncie kinematograficznym. Film Lone Scherfig pół żartem pół serio pokazuje nam, z czym musieli podczas II wojny światowej zmierzyć się twórcy filmowi, którzy z jednej strony chcieli po prostu robić swoje, a z drugiej wszelakie ministerstwa propagandy zwracały uwagę, czy ich produkcje są poprawne pod względem przekazu. Wszak film też jest bronią na wojnie i kto wie, czy nie najsilniejszą. Nic przecież tak nie motywuje do działania jak dobrze opowiedziana historia, wówczas łatwo dać się uwieść propagandzie. I nie bądźcie naiwni, że podobne naciski na filmowców skończyły się zaraz po II wojnie światowej. Film zawsze był i będzie najlepszą formą propagandy.

Scherfig zaglądając za kulisy filmowej produkcji jednocześnie bawi się podjętym przez siebie tematem. Widać, że sprawia jej to radość i może zagrać scenariuszowymi kliszami, które z jednej strony prezentuje nam na ekranie, a z drugiej przepisuje je na nowo, czyniąc oczywiste sytuacje i schematy nieoczywistymi. To wielka wartość tego filmu, bo chociaż początkowo może nam się wydawać, że oglądamy ograną historią i znamy jej zakończenie, to w pewnym momencie mocno możemy się zdziwić.

"Zwyczajna dziewczyna" ma chyba wszystko, co dobry film mieć powinien. Jest tutaj interesująca historia, dobry temat, świetni aktorzy (Bill Nighy i tak wszystkim kradnie widowisko, bądźmy szczerzy) oraz bezpretensjonalność. Na ten słodko-gorzki obrazek zwyczajnie dobrze się patrzy, a ponadto całość potrafi bawić oraz wzruszać. Lekko sentymentalne kino rozrywkowe zawsze jest w cenie. Życie jest nowelą? Życie jest pełnometrażowym, emocjonującym filmem!

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 26 maja 2017 roku.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn