„Doda. Dream Show”. Najbardziej irytujący program jesieni? Oceniamy 1. odcinek show Polsatu [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
Zuza Krajewska / Polsat
Za nami premiera 1. odcinka programu „Doda. Dream Show”, nowości, w której Polsat upatruje hitu swojej jesiennej ramówki. I rzeczywiście, program przebojem może być, ale wątpię, że Doda zdobędzie dzięki niemu nowych fanów.

Spis treści

Show-biznes nie znosi próżni

Doda to postać, której przedstawiać nie trzeba. Jest jedną z najbardziej znanych i kontrowersyjnych polskich artystek; dawniej lubiła szokować, a jej kreacje do dzisiaj wielu miłośnikom mody śnią się po nocach jako najgorsze koszmary. No cóż, taki właśnie był początek XXI wieku, co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Chociaż wydaje się, że wszyscy znają Dodę, to jednak show-biznes nie znosi próżni. W czasie, gdy wokalistka nie była aktywna wydawniczo, trochę się pozmieniało na scenie i trzeba na nowo zawalczyć o pozycję królowej. Dawny blask już nie jest tak jasny. W tym Dodzie pomaga telewizja.

Jeszcze niedawno oglądaliśmy na antenie Polsatu program, w którym Doda szukała życiowego towarzysza, a teraz postanowiła pokazać, jak przygotowuje się do swojej nowej trasy koncertowej, która rozmachem ma przebić wszystkie poprzednie koncerty. I w ten sposób otrzymujemy „Doda. Dream Show”, czyli program, który z zasady ma być samograjem. Dajemy operatorów, kręcimy Dodę, a potem montaż i emisja - show gotowe. Właściwie na podobnej zasadzie 20 lat temu Michał Wiśniewski dokumentował swoje życie w „Jestem, jaki jestem”.

Teatr jednej aktorki

„Doda. Dream Show” to teatr jednej aktorki. Rabczewska kradnie dla siebie każdą scenę, co niekoniecznie jest zaletą tej produkcji. Mam wrażenie, że coś tutaj poszło nie tak. Wydaje mi się, że „Doda. Dream Show” miało ocieplić wizerunek niepokornej artystki, a tymczasem widzowie dostają maraton emocjonalnego szantażu. Mamy tutaj sceny z gadającą głową, czyli Dodą w centrum kadru, która skarży się na to, jak bardzo jest niezrozumiana oraz otaczana przez ludzi, którzy nie potrafią doskoczyć do jej poziomu perfekcji, która zawsze znajdzie moment, aby przypomnieć widzom, że to właśnie ona jest tą biedną i poszkodowaną. Wątki byłego męża i sprawy kryminalnej oraz problemów zdrowotnych wracają jak bumerang. I absolutnie nie neguję tych wydarzeń, jako destrukcyjnych dla wokalistki, którą zapewne kosztowało to wiele stresu oraz niepotrzebnych nerwów. Tyle tylko, że wydaje mi się, iż w „Doda. Dream Show” są przywoływane wyłącznie po to, żeby wymusić na widzu współczucie. Ocenicie sami.

Niepotrzebne pyskówki

Tym bardziej działa to na niekorzyść Dody, gdy za moment obserwujemy ją w „akcji”, gdy odpala tryb GWIAZDA i między nią a jej współpracownikami dochodzi do utarczek słownych, które właściwie są monologami Rabczewskiej, która potrafi rozbić ripostami swojego przeciwnika. Jest to dla niej o tyle łatwiejsze, że trudno wchodzić w pyskówki, gdy jest się chociażby makijażystką celebrytki, która chce po prostu wykonać swoją pracę i nie mieć przy tym żadnych problemów czy nieprzyjemności. Gdy zobaczycie tę scenę, to zrozumiecie, o co chodzi. Oczywiście, jest to szybko kontrowane wypowiedzią innej osoby, która zauważa, że „Doda lubi się z kimś zetrzeć”. No, fajnie, fajnie, tylko, gdy się dla kogoś pracuje, to niekoniecznie ma się ochotę wdawać z nim w awanturę, prawda?

Najbardziej irytujący program jesieni?

Telewizja Polsat zaprezentowała dziennikarzom 1. odcinek „Doda. Dream Show” w pakiecie z programami „Temptation Island Polska” i „The Real Housewives. Żony Warszawy”. W przerwach między seansami razem z innymi dziennikarzami zastanawialiśmy się, na ile uczestnicy tych reality show grają, a na ile są prawdziwi. Po seansie „Doda. Dream Show” nie mieliśmy wątpliwości, kto tutaj najbardziej gra... Nie wiem, być może kolejne odcinki programu pokażą Dodę z jeszcze innej strony, ale po 1. odcinku mało mnie to interesuje.

Jeżeli chcecie zobaczyć, jak rozkapryszona i przekonana o swojej nieomylności gwiazda, która w swoich wyobrażeniach konkuruje z Beyonce (warto przypomnieć, że „Aquaria” na OLiS zadebiutowała na 3. miejscu, ustępując Dawidowi Podsiadle i raperowi Kaliemu), próbuje zorganizować trasę marzeń, jednocześnie wypominając swoim wieloletnim współpracownikom niekompetencję oraz brak wizji, to śmiało. Podejrzewam, że trudno będzie znaleźć bardziej irytujący program w jesiennej ramówce TV. Miało być ocieplanie wizerunku, jest strzał w stopę.

Krzysztof Połaski

„Doda. Dream Show”. Najbardziej irytujący program jesieni? O...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn