Recenzja filmu

Pełnometrażowa reklama

2017-01-09 11:04

ocenia film na: 3/10

Zastanawiający jest tytuł produkcji, który swoją drogą jest chyba jednym z najgorszych w historii polskiej kinematografii. Zapomnijcie, że dowiecie się tytułowych siedmiu rzeczy o facetach, bo jedyny przekaz płynący z obrazu głosi, iż mężczyźni też kochają i chcą kochać. Głównych bohaterów również nie doliczycie się siedmiu, bo jest ich – tylko albo aż – sześciu. Kordian (Maciej Zakościelny), Tomasz (Mikołaj Roznerski), Stefan (Leszek Lichota), Jarosław (Piotr Głowacki), Filip (Paweł Domagała) oraz Ricky (Zbigniew Zamachowski) są kompletnie różni i pochodzą z różnych klas społecznych. Każdy z nich ma swoje własne problemy, ale łączą ich – poza karnetem na tę samą siłownię – rozterki sercowe.

Szkoda, że Kinga Lewińska (reżyserka) i Piotr Wereśniak (autor, a raczej adaptator scenariusza) nie mają większego pomysłu na swoich bohaterów. Podczas, gdy w niemieckiej wersji każda z postaci – naturalnie poza celowo kiczowatym wokalistą Brucem Bergerem (Justus von Dohnányi) – sprawiała wrażenie tętniącej życiem i po prostu ludzkiej, to ich polskie odpowiedniki są już jednowymiarowe i tak przerysowane, że aż karykaturalne.

Bronią się wyłącznie Zbigniew Zamachowski oraz Piotr Głowacki. Ten pierwszy jako biseksualny piosenkarz eko-patriota, powracający do Polski po tym jak w Stanach Zjednoczonych nie udało mu się zrobić kariery, jest świetny. Widać, jak Zamachowski bawi się tą rolą, nie boi się przekraczać granic i to on jest niekwestionowanym królem tego filmu. Za nim próbuje nadążyć Piotr Głowacki, który chociaż ostatnio gra w większości polskich filmów, to wciąż potrafi się pokazać z innej strony. Bo o tym, że doskonale odnajduje się w komedii, to już chyba powszechnie wiadomo.

Reszta panów rozczarowuje. Maciej Zakościelny jest Maciejem Zakościelnym, Leszek Lichota – chociaż teoretycznie ma najmocniejszy i najbardziej dramatyczny wątek – niczym się nie wyróżnia, Mikołaj Roznerski chyba przez cały czas zastanawia się co robi na planie, a Paweł Domagała męczy kolejną taką samą kreacją. To, co było śmieszne we „Wkręconych”, „Dzień dobry, kocham cię” czy nawet początkowych sezonach „O mnie się nie martw”, już wyczerpało swoją formułę. Wielokrotnie opowiadany dowcip przestaje śmieszyć, a zaczyna drażnić.

Chociaż pojawienie się Alicji Bachledy-Curuś w obsadzie zapowiadano jako wielkie filmowe wydarzenie, to w rzeczywistości płeć piękna stanowi jedynie element dekoracyjny. Panie są trochę jak broszki przy strojach Beaty Szydło: mają za zadanie ładnie wyglądać i na tym kończy się ich użyteczność. Szkoda też, że kobiety przedstawiono jako jednostki zależne od mężczyzn, wręcz uległe, które są w stanie wybaczyć im wiele. Więcej, ekranowe panie – poza postaciami kreowanymi przez Dominikę Kluźniak i Aleksandrę Hamkało – są całkowicie pozbawione charakteru.

W opowiadanych historiach brak lekkości, prawie wszystko jest ociężałe, jakby było robione na siłę. O ile w oryginale akcja była całkiem dynamiczna i potrafiła wyważyć komedię z dramatem, to tutaj jest z tym o wiele większy problem. Tempo filmu jest nierówne i miejscami jest zwyczajnie nudno.

W jednej ze scen, podczas sesji nagraniowej fatalnej wokalistki, producent muzyczny Kordian pyta swojego współpracownika, co tutaj tak właściwie robią i uzyskuje krótką, lecz treściwą odpowiedź: zarabiają na spłatę kredytu hipotecznego. Mam dziwne wrażenie, że „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach” powstało z identycznych pobudek. Ten film to tak naprawdę pełnometrażowa reklama, lokowanie produktu pojawia się częściej niż żarty, co nawet w pewnym momencie już przestaje irytować, a zaczyna śmieszyć. Miarka się przebrała.

„7 rzeczy, których nie wiecie o facetach” to film, o którym zapomina się tuż po seansie. Być może niektórzy potrzebują takiej rozrywki, ale ja żałuję, że nie wykorzystano potencjału kryjącego się w niektórych wątkach. No i będę szczery, mając wybór pomiędzy Paliną Rojinski a Barbarą Kurdej-Szatan, zdecydowanie wybieram piękną Niemkę o rosyjskich korzeniach. Wybaczcie. Ale jeżeli Wam się podobało, to chyba już możecie się cieszyć, bo wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że powstanie kontynuacja. Wszak w 2011 roku nakręcono w Niemczech „Männerherzen... und die ganz ganz große Liebe”, więc zapewne i ten scenariusz zostanie dostosowany do polskich realiów.

Ocena społeczności: 5.7 Głosów: 3

7 rzeczy, których nie wiecie o facetach w telewizji

ZwińRozwiń

Logowanie

Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się.

×