Armageddon

Słowo "Armagedon" pochodzi z Apokalipsy św. Jana. Oznacza miejsce w pobliżu wzgórza i ruin Megiddo w dzisiejszym Izraelu, gdzie w ciągu 3500 lat rozegrały się liczne krwawe bitwy. Tam ma się również odbyć ostatnia bitwa Dobra ze Złem przed Sądem Ostatecznym. Tym biblijnym tytułem opatrzono imponujący rozmachem inscenizacyjnym thriller science fiction, w którym cała ludzkość staje w obliczu całkowitego zniszczenia naszej planety. Przed ostateczną katastrofą może jednak uratować glob i jego mieszkańców garstka śmiałków. Scenariusz "Armagedonu" zrodził się z przekonania, że współczesny człowiek stał się już obojętny na niebezpieczeństwa, jakie mu grożą na Ziemi, i tylko wizja katastrofy kosmicznej zdolna jest ożywić jego wyobraźnię - mówił scenarzysta Jonathan Hensleigh. - Pomysł filmu odwołuje się do naszych powszechnych lęków przed tajemniczymi, nieznanymi siłami, których nie można podporządkować ludzkiej woli. Na Nowy Jork spada deszcz meteorytów, powodując ogromne szkody i tysiące ofiar. Szef NASA, Dan Truman, i jego zespół odkrywają, że w stronę Ziemi zmierza olbrzymi asteroid, równy powierzchni Teksasu. Jego zderzenie z naszą planetą spowoduje totalną zagładę. Truman pośpiesznie opracowuje plan ocalenia. Jego koncepcja zakłada dotarcie do asteroidy promem kosmicznym i umieszczenie ładunków nuklearnych w wywierconych wcześniej otworach. Ich wybuch rozerwie asteroidę, a siła eksplozji zmieni trajektorię lotu powstałych części tak, że ominą Ziemię. Niewielu jest jednak specjalistów, którzy potrafią wywiercić otwory o głębokości kilkuset metrów i to w warunkach kosmicznych. Truman zwraca się o pomoc do Harry'ego Stampera, który całe życie spędził na platformach wiertniczych, pracując dla kompanii naftowych. Stamper jest zaskoczony propozycją tak niezwykłej i skrajnie niebezpiecznej misji, ale nie odrzuca jej. Stawia jednak warunek, żeby razem z nim w akcji wzięła udział jego doświadczona załoga. Choć jej członkowie mają dość powikłane życiorysy, to odwagą, poczuciem lojalności i odpowiedzialności przewyższają wszystkich innych. Kosmiczna ekspedycja wyrusza w kierunku asteroidy dwoma promami. Jednym leci Stamper, kilku jego kolegów oraz trzech astronautów. W załodze drugiego jest m.in. A. J. Frost, prywatnie chłopak Grace, córki Stampera, którą ten od lat samotnie wychowuje. W trosce o przyszłość Grace, Stamper wolałby, żeby dziewczyna związała się z kimś odpowiedniejszym niż brawurowy ryzykant Frost. Osobiste problemy schodzą jednak na drugi plan wobec powagi sytuacji. Jeśli misja się nie powiedzie, drugiej szansy na uratowanie planety już nie będzie. Twórcy filmu od początku ściśle współpracowali z NASA. Start filmowego promu to autentyczne zdjęcia startu promu "Atlantis" w połowie 1997 r. , poddane tylko obróbce specjalistów od efektów specjalnych. Nie można im więc odmówić siły wyrazu. Szef zespołu NASA do spraw programów przyszłości, Ivan Beakey, został głównym konsultantem filmu i to dzięki niemu scenariuszowe wizje mają oparcie w realiach i współczesnej wiedzy. Efektami specjalnymi zajęli się fachowcy z Industrial Light and Magic oraz Dream Quest. Wyrazem uznania dla ich pracy były m.in. nominacje do Oscara za najlepsze efekty wizualne i dźwiękowe.