Buena Vista Social Club

Niemcy/USA/Wielka Brytania 1999

Film nakręcony podczas prac nad albumem z udziałem 16 kubańskich instrumentalistów i wokalistów, którzy byli związani z hawańskim klubem muzycznym pod nazwą Buena Vista Social Club.

Czas trwania:115 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Film/Film dokumentalny

Buena Vista Social Club w telewizji

Opis programu

Ry Cooder, amerykański gitarzysta, kompozytor i piosenkarz zachwycił się kubańską muzyką. W 1996 r. przyjechał na Kubę ze swoim synem Joachimem, aby w skromnie wyposażonym studiu nagrać płytę z udziałem szesnastu wiekowych już, ale przed laty cieszących się zasłużoną sławą kubańskich instrumentalistów i wokalistów, mistrzów różnych odmian tamtejszej muzyki (son, guarancha, tumbao, bolero, descarga). Większość z nich w chwili realizacji nagrania przekroczyła siedemdziesiątkę, dziś wielu z nich już nie żyje. Wielki światowy sukces płyty, a wkrótce także filmu, który Wim Wenders nakręcił podczas następnej podróży Ry'a Coodera na Kubę i prac nad kolejnym albumem, przypomniał światu o wspaniałych, niezwykle utalentowanych muzykach kubańskich i zapoczątkował trwającą do dziś modę na latynoską muzykę. Wenders utrwalił na taśmie nie tylko prace nad płytą, ale także występ Buena Vista Social Club na koncertach w Amsterdamie i w nowojorskiej Carnegie Hall. Oba okazały się wielkim triumfem: zgromadzoną publiczność porwała żywiołowa muzyka, pełna pasji i żaru, słuchaczom udzielił się entuzjazm i radość płynące ze sceny. Sędziwi artyści, odświętni i przejęci, ożywieni jakimś wewnętrznym ogniem, wielką miłością do muzyki, budzili tyleż zachwyt, co wzruszenie. Wenders towarzyszył im również z kamerą, gdy oprowadzali go po Hawanie, zaniedbanej i sypiącej się, ale noszącej jeszcze ślady dawnej świetności, i wspominali spędzone tam dzieciństwo i młodość, etapy swojej kariery. Zarejestrował też ich spacery po Nowym Jorku, gdy z dziecięcym zachwytem oglądali Statuę Wolności, podziwiali drapacze chmur i rozjarzone wystawy - rzeczywistość tak odmienną od tego, co znali ze swego kraju "wiecznej rewolucji". I kiedy na koniec jednego z koncertów ktoś z widowni podaje im na scenę kubańską flagę, nie ma w tym żadnych podtekstów politycznych. Jest tylko poczucie godności i świadomość korzeni własnych oraz uprawianej przez nich sztuki, którą dają światu.