Czesław Miłosz w Berkeley

Polska 1996

Czesław Miłosz wspomina młodość, pierwsze próby poetyckie, studia, pracę w rozgłośni Polskiego Radia, lata wojny i okupacji. Opowiada o tym, jak doszło emigracji i decyzji o pozostaniu na Zachodzie.

Czas trwania:53 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Film/Film dokumentalny

Czesław Miłosz w Berkeley w telewizji

  • Tomasz Kamiński

    Autor

Opis programu

W niedużym, biało tynkowanym domu nad Zatoką San Francisco mieszkał od 1962 roku, trzydzieści kilka lat. "Przeżyłem tutaj dużo momentów pięknych i dużo bardzo trudnych, wypiłem bardzo dużo whisky, pijąc często samotnie, do lustra. Ludzie w Polsce wyobrażają sobie Amerykę inną niż jest ona naprawdę. Nie uzmysławiają sobie towarzyszącej życiu ogromnej samotności, która jest nie tylko plagą przyjezdnych, ale i tu urodzonych Amerykanów". W dwójnasób dokuczać musi emigrantowi, człowiekowi wykształconemu i wrażliwemu, poecie, polskiemu poecie. "Polakowi z Wilna - dodaje Czesław Miłosz. Moja rodzina mówiła po polsku co najmniej od XVI wieku. Ale odrębność wobec "koroniarzy", mieszkańców Wielkiego Księstwa, trwała tu bardzo długo, do czasów mojej młodości. Gdyby historia potoczyła się inaczej, odmiennie przebiegały wzajemne stosunki polsko - litewskie to może określałbym się piszącym po polsku Litwinem..." Czesław Miłosz (30 czerwca 1996 r. kończył 85 lat) opowiada o swojej młodości, pierwszych próbach poetyckich, debiucie w "Żagarach" - dodatku do wileńskiego "Słowa", studiach - porzucił polonistyczne, bo urażało jego męską dumę niemal wyłącznie niewieście towarzystwo i ukończył piekielnie nudne prawo z litewską determinacją, by nie wracać do dam - o pierwszej pracy w wileńskiej, a następnie w warszawskiej rozgłośni Polskiego Radia. Pracy także niezbyt satysfakcjonującej, bo urzędniczej. To wówczas właśnie Gałczyński napisał liście: "Przyszedł do mnie urzędnik Miłosz i czegoś ode mnie żądał". Chodziło o niedostarczoną audycję - wyjaśnia po latach poeta. Następne lata były jednak jeszcze trudniejsze - wojna, okupacja, powojenna decyzja podjęcia pracy w "ludowej" dyplomacji, ostracyzm części środowiska, wreszcie - dramatyczny punkt zwrotny ucieczka z ambasady w Paryżu i pozostanie na Zachodzie. Ów okres, nader burzliwy, wspominają także wieloletni przyjaciele i znajomi poety, Jerzy Turowicz, Jerzy Giedroyć i Zofia Hertz. Dla polskich środowisk emigracyjnych był napiętnowanym kolaboracją lewicowcem, zaś zachodnioeuropejskim intelektualistom autor "Zniewolonego umysłu" jawił się jako znieważający Kraj Rad faszysta. Dlatego chętnie skorzystał z zaproszenia Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley na wykłady i został już tu na stałe jako profesor języków i literatur słowiańskich. Czujemy się tak, jakby to Iwan Karamazow nam wykładał - żartowali na początku studenci, kwitując jego twardy, słowiański akcent. Interesująco i ze swadą Miłosz rozważa też ogólne zagadnienia literatury. "Dlaczego ludzie piszą powieści, po angielsku "fiction"? Dlatego, że chcieliby coś opowiedzieć o sobie, o własnym życiu, ale nie mają odwagi. Bo autobiografia to część biografii, którą można opowiadać bez rumieńców na twarzy..."