Dalai lama - nieruchome spojrzenie

The Unwinking Gaze, Wielka Brytania 2008

Joshua Dugdale przez trzy lata śledził wysiłki dalaj lamy i jego współpracowników prowadzących negocjacje z rządem Chin. Filmowcy towarzyszyli Jego Świątobliwości w podróżach zagranicznych.

Czas trwania:55 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Film/Film dokumentalny

Dalai lama - nieruchome spojrzenie w telewizji

Opis programu

Bodh Gaja - najświętsze miejsce dla buddystów. To właśnie w tym miasteczku, pod drzewem figowym, przed dwoma i pół tysiącem lat, Siddhartha Gautama, śladem swych czterech mistycznych poprzedników, osiągnął oświecenie, stając się Buddą Przebudzonym. Gdy tego dostąpił, przez tydzień medytował, patrząc nieruchomo na drzewo bohdi... Jesteśmy w centrum świata - mówi Jego Świątobliwość Dalajlama XIV, duchowy i polityczny przywódca mieszkańców Tybetu, po raz kolejny odwiedzający kolebkę buddyzmu. To wielka zaleta, że Bodh Gaja leży w Indiach, w stanie Bihar. Możemy tu przyjeżdżać bez przeszkód. I przyjeżdżamy, przez czterdzieści pięć lat życia na wygnaniu. Tenzin Gjatso urodził się w 1935 roku w wiosce położonej nieopodal miasta Xining w północno - wschodnim Tybecie. Miał zaledwie dwa lata, kiedy zgodnie z wielowiekową tradycją długotrwałych poszukiwań kolejnych wcieleń dalajlamów rozpoznano w malcu inkarnację zmarłego w 1933 roku Dalajlamy XIII. Po paru latach nauki, w roku 1940, sześcioletni chłopiec został intronizowany na uroczystości w stołecznej Lhasie. Dekadę później do Tybetu wtargnęły liczne oddziały armii chińskiej. Młodociany władca próbował negocjować z najeźdźcami. Odwiedził nawet Pekin, aby rozmawiać z samym Mao Zedongiem o warunkach zawarcia pokoju. Niestety, chińscy komuniści mieli inne plany względem "dachu świata". Ich brutalne rządy wywołały w roku 1959 powstanie krwawo stłumione przez najeźdźców. Zginęły tysiące Tybetańczyków, dziesiątki tysięcy innych, wraz z Dalajlamą, udały się na wychodźstwo do Indii. Pewnie już z niego nie wrócą, bowiem Chińczycy zadomowili się w Tybecie na dobre. Ślą do nowej prowincji rzesze przesiedleńców, niszczą miejscową tradycję, burzą klasztory. Świat ogranicza się do słania not, protestów i kolejnych planów przywrócenia spokoju w stóp Himalajów. Pekin je lekceważy. To nic, że już przed laty Dalajlama zrezygnował z pełnej suwerenności kraju, zabiegając jedynie o poszanowanie obywatelskich praw swych rodaków.