Recenzja filmu

"Galerianki", czyli seks w wielkim mieście

2017-07-20 06:59

ocenia film na: 7/10

Najpierw była 10-minutowa etiuda szkolna poświęcona licealistkom, które spędzają czas w dużych centrach handlowych – galeriach (stąd ich potoczna nazwa „galerianki”, która też stała się tytułem filmu). Tu jest ciepło, kolorowo, atrakcyjnie. Tu też najłatwiej można spotkać mężczyznę i zarobić. Bo „galerianki” świadczą usługi seksualne – zapłatą są albo upominki albo pieniądze (natychmiast wydawane na miejscu). Zrealizowany w 2006 roku etiuda, obsypana nagrodami, stała się podstawą pełnometrażowego debiutu reżyserskiego Katarzyny Rosłaniec.

Trzy przyjaciółki z klasy – Milena (Dagmara Krasowska), Kaja (Dominika Gwit) i Julia (Magdalena Ciurzyńska) – cały wolny czas spędzają w galerii handlowej. Są „gotowe na wszystko”, co oznacza, że przygodnie poznanym mężczyznom w zamian za jakiś prezent (czasem to nawet kolorowa opaska do włosów) oferują swoje towarzystwo i ciało. Są „galeriankami” i sprzedają się, bo, jak mówi Milena, chcą „żyć na poziomie”. Wkrótce dołącza do nich Alicja (Anna Kaczmarczyk), która pragnie mieć „odpowiedni” telefon komórkowy.

Rosłaniec w „Galeriankach” diagnozuje problem i próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego dziewczyny wybierają właśnie takie życie? Niestety, wszystko to robi schematycznie, praktycznie nie wychodząc poza poziom szkolnej etiudy. Przedstawiony świat jest czarno-biały. Z jednej strony szare życie w domu, zła szkoła i głupi nauczyciele, z drugiej ciepła, kolorowa galeria, pełna atrakcji i przyciągających wzrok towarów. Jednak taka dychotomia to drastyczne uproszczenie nie pozostawiające miejsca na półtony i poważniejszą diagnozę. Co nie zmienia faktu, że film to ważny i potrzebny, o czym świadczy deszcz nagród, który spadł na reżyserkę nie tylko w Polsce, ale i na zagranicznych festiwalach.

Ocena społeczności: 5.8 Głosów: 11

Galerianki w telewizji

ZwińRozwiń

Logowanie

Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się.

×