Joe kontra wulkan

Jeśli ktoś nie ma już nic do stracenia, to skoczy także do krateru czynnego wulkanu. Joe (Tom Hanks) jest takim człowiekiem. Ma przed sobą zaledwie kilka miesięcy życia, a że dotąd żył nijako, te ostatnie chwile zamierza spędzić naprawdę intensywnie. Tylko, czy rzeczywiście są to jego ostatnie chwile na ziemi? Ta zwariowana komedia rozbawi każdego. Jej twórcy kierowali się sprawdzoną zasadą weź kogoś zupełnie przeciętnego i spraw, aby znalazł się w absolutnie niecodziennych okolicznościach. Już sam kontrast gwarantuje doskonałą zabawę. Na dodatek Tom Hanks i Meg Ryan to duet gwarantujący sukces. Joe jest hipochondrykiem. Ciągle źle się czuje, zawsze coś mu dolega. Ma pracę, której nie znosi i szefa, którego nie cierpi. Joe po prostu ma życiowego pecha. Nic więc dziwnego, że pewnego dnia dowiaduje się od lekarza, że rzeczywiście jest śmiertelnie chory i zostało mu zaledwie kilka miesięcy życia. Wtedy jednak los się do niego uśmiecha. W życiu Joe'ego pojawia się ekscentryczny milioner, niejaki Graynamore (Lloyd Bridges). Jego najnowsze przedsięwzięcie wymaga sprowadzenia bardzo rzadkiego minerału z odległej wyspy Waponi. Niby nic nadzwyczajnego, ale wyprawa ta może okazać się wyjątkowo niebezpieczna. Mieszkańcy Waponi żądają za minerał tylko jednej ceny, chcą mieć żywą ofiarę dla swego krwiożerczego bóstwa drzemiącego na dnie wulkanu. W zamian za poświęcenie, Joe będzie mógł przed śmiercią odbyć pełną wrażeń, luksusową podróż. Trudno wymarzyć sobie lepszy koniec. Joe przyjmuje propozycję. Jedzie do Kalifornii, gdzie poznaje Patricię (Meg Ryan), piękną towarzyszkę jego ostatniej podróży. Wspólnie wyruszają przez Pacyfik ku nieznanej i wrogiej przybyszom wyspie. Nim do niej dotrą, wystawieni zostaną na wiele ciężkich prób, z których każda umocni ich w przekonaniu, że są dla siebie stworzeni. Czy zdołają nacieszyć się odkrytym uczuciem nim nadejdzie nieuchronny koniec? A może dla nich to zaledwie początek?