Kochankowie Marii

Pierwszy amerykański film wybitnego rosyjskiego reżysera Andrieja Konczałowskiego, pochodzącego ze znanej rodziny arystokratycznej o tradycjach artystycznych. Jest wnukiem malarza Piotra Konczałowskiego, synem poety i dramaturga Sergiusza Michałkowa i starszym bratem aktora i reżysera Nikity Michałkowa. Absolwent moskiewskiego konserwatorium ukończył także WGiK. Pod koniec lat 70. wyjechał do Francji, potem przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. Zanim rozpoczął karierę w Hollywood, świat poznał jego obsypywane nagrodami filmy radzieckie, jak "Wujaszek Wania", "Romanca dla zakochanych", "Syberiada". Obok "Kochanków Marii" w USA nakręcił m.in. thriller "Uciekający pociąg", uhonorowany przez Akademię trzema nominacjami do Oscara. W "Kochankach Marii", sentymentalnej historii o miłości, Konczałowski ukazuje Amerykę prowincjonalną, szarą i smutną, Amerykę lat powojennych. Z japońskiej niewoli wraca do rodzinnego Brownsville w Pensylwanii Ivan Stuchka, syn emigrantów. Bezsensowna wojna odcisnęła straszliwe piętno na młodym żołnierzu, który przeżywa napady lęków i strachu. Nie zapomniał jednak o Marii Bosic, sympatii z lat młodzieńczych. Chociaż dziewczyna związała się już z innym, dawne uczucie zwycięża. Wkrótce Maria i Ivan stają na ślubnym kobiercu, przekonani, że czeka ich szczęśliwa przyszłość. Małżeństwo pozostaje jednak nie skonsumowane z winy męża. Zbyt długo był w niewoli, gdzie mógł tylko marzyć o ukochanej. Teraz, kiedy piękna dziewczyna przychodzi na jawie, a nie we śnie, czuje się bezsilny. Upokorzony i zły, z dręczącymi co noc koszmarami sennymi z czasów wojny, opuszcza żonę i wyjeżdża do innego miasta. Samotna Maria na jedną noc ulega uwodzicielskiemu, wędrownemu muzykowi, Clarence'owi Buttsowi (Keith Carradine). Spodziewa się dziecka i ma nadzieję, że Ivan, którego wciąż bardzo kocha, wróci do niej. Film "Kochankowie Marii" był w 1984 roku prezentowany w Cannes, otwierał także festiwal wenecki. Publiczność była niezwykle wzruszona, a po projekcji filmu oklaski przerodziły się w burzliwą owację na stojąco.