Komancze

Rok 1875. Pomiędzy Komanczami a Meksykanami od dawna trwa konflikt. Indianie dokonują nagłych ataków na meksykańskie miasteczka. Zabijają mężczyzn, porywają kobiety i dzieci, które stają się ich niewolnikami. Armia Meksyku jest bezsilna. Zanim żołnierze są w stanie doścignąć przeciwnika, Indianie przekraczają rzekę Rio Grande, granicę ze Stanami Zjednoczonymi. Lecz i Komanczom nie uchodzi to całkiem bezkarnie. Za skalp wojownika Meksykanie płacą 100 dolarów. Za ten sam kawałek skóry z włosami zerwany z czaszki indiańskiej kobiety - połowę tej ceny. Najmniej kosztuje skalp dziecka, jedynie 25 dolarów. Wielu Amerykanów z Nowego Meksyku para się krwawym procederem, choć nie jest to łatwy zarobek. Schwytani łowcy skalpów mogą być niemal pewni okrutnej śmierci z rąk dumnych wojowników. Tym razem jednak dwóch mieszkańców Stanów ma szczęście. Mimo że w przewróconym wozie Komancze znajdują ponure trofeum, wódz Quanah Parker daruje życie łowcom. Dla zwiadowcy w służbie prezydenta Stanów Zjednoczonych, Jima Reada, gest Parkera może oznaczać gotowość do rozmów. Nadarza się ku temu dobra okazja. Z Waszyngtonu na granicę z Meksykiem przyjeżdża specjalny wysłannik. Jim otrzymuje nowe zadanie: ma przedstawić Komanczom warunki porozumienia amerykańsko - meksykańskiego. Waszyngton zgodził się powstrzymać rajdy Indian, zaś Meksykanie nie będą już płacić za skalpy. Oznacza to jednak, że Komancze będą musieli porzucić dotychczasowy tryb życia i podporządkować się amerykańskiej władzy. Jim ma pertraktować z samym Quanahem Parkerem. Wódz ten jest wśród Indian legendą. Jeżeli on przyjmie warunki Waszyngtonu, za jego przykładem pójdą inni Komancze. Jim ma też w swoim zanadrzu szczególny atut: z Parkerem łączą go więzy krwi. Podczas podróży Read ratuje z rąk łowców skalpów brata wodza Komanczów. Kiedy prawdziwe intencje posłańca wychodzą na jaw, Quanah zgadza się na rozmowę. Wódz rozumie, że zmiany są nieuniknione. Jednak wśród Indian nie wszyscy są gotowi oddać broń. Żądny krwi Czarna Chmura wraz z grupą współplemieńców odchodzi z wioski.