Legenda o piekielnym domu

Ekscentryczny milioner Rudolph Deutsche (Roland Culver) zwraca się z niecodzienną propozycją do naukowca, Lionela Barretta (Clive Revill). Bogacz pragnie udowodnić, iż w okrytej złą sławą rezydencji niejakiego Emerika Belasco czai się nadprzyrodzone zło. Wraz z Barrettem na miejsce przybywa jego żona Ann (Gayle Hunnicut) oraz dwoje mediów, Florence Tanner (Pamela Franklin) i Ben Fischer (Roddy McDowall). Ten ostatni przeżył zresztą wcześniej już jedno dochodzenie w sprawie domu Belasco, o mało nie przypłaciwszy go życiem. Poglądy Barretta, racjonalisty z krwi i kości, ścierają się z przekonaniami obojga mediów. Badacz jest przekonany, iż przyczyną niewyjaśnionych zjawisk w posiadłości są ładunki energii elektromagnetycznej. Aby dowieść prawdziwości swej tezy, sprowadza nawet maszynę własnej konstrukcji. Kiedy ją uruchamia, w rezydencji zaczynają dziać się rzeczy przerażające. "Legenda o piekielnym domu" stanowi adaptację opowiadania "Hell House" pióra klasyka science fiction i horroru Richarda Mathesona, autora zekranizowanego kilka lat temu, głośnego "Jestem legendą". Reżyser John Hough ("Zwycięstwo człowieka zwanego Koniem", "Czarna strzała", "Amerykański gotyk") udanie zaadaptował literacki pierwowzór na wielki ekran, zręcznie nawiązując przy tym do kanonu brytyjskiego kina grozy, w tym także produkcji ze słynnej wytwórni Hammer. Do atutów "Legendy..." zaliczyć należy znakomitą scenografię i budzące niepokój wnętrza tytułowego domu, jak również psychologizm bohaterów. Tego ostatniego efektu nie udałoby się uzyskać, gdyby nie świetne kreacje aktorskie, ze szczególnym uwzględnieniem popisów czwórki głównych aktorów, dźwigających niejako cały ciężar ekranowych wydarzeń: Roddy'ego McDowalla (cykl "Planeta Małp", "Postrach nocy"), Pameli Franklin ("Pełnia życia panny Brodie", "Nekromancja"), Clive'a Revilla ("Avanti!") i Gayle Hunnicutt ("Kręcone schody"). Kilka scen, w tym mrożący krew w żyłach seans spirytystyczny, zdołało wejść do klasyki filmowego horroru. "Czy "Legenda o piekielnym domu" nadal przeraża? Tak, zdecydowanie" - przekonuje