Mała sprawa
Polska 1980
Do dyrekcji fabryki dociera poufna wiadomość o wizycie partyjnego dygnitarza. Na przygotowanie się do niej szefowie i załoga mają tylko kilka godzin. Atmosfera staje się nerwowa.
Reżyseria:Janusz Kondratiuk
Czas trwania:42 min
Kategoria wiekowa:
Gatunek:Film/Film obyczajowy
Mała sprawa w telewizji
Jerzy Łapiński
jako Krupa
Jan Stawarz
jako dyrektor
Wojciech Alaborski
jako inżynier Żak
Zbigniew Buczkowski
jako hydraulik Henio
Włodzimierz Bednarski
jako ważny gość
Stanislaw Michalik
jako Wacek Szeliga
Andrzej Myszkowski
Zdjęcia
Janusz Kondratiuk
Reżyseria
Maria Bohdziewicz
Montaż
Helmut Nadolski
Muzyka
Jerzy Grzymkowski
Scenariusz
Andrzej Rafał Waltenberger
Scenografia
Opis programu
Zrealizowany w 1975 r. film Janusza Kondratiuka doczekał się premiery dopiero we wrześniu 1980 r. , kiedy to robotnicy mówili już innym głosem i władza musiała się zacząć liczyć z ich zdaniem. Ale pięć lat wcześniej, gdy film powstawał, w najlepsze trwała gra pozorów, wzajemne oszukiwanie się, przemilczanie problemów, kolorowanie sprawozdawczości, doraźność i prowizorka. Tak się dzieje właśnie w "Małej sprawie", której akcja rozgrywa się w pewnej fabryce. Do dyrekcji zakładu dociera poufna wiadomość o spodziewanej wizycie partyjnego dygnitarza. Na przygotowanie się do "niespodziewanej" wizyty dyrekcja i załoga mają tylko parę godzin, od razu więc zaczyna się gorączkowa krzątanina: robotnicy "pokazowego" działu dostają z magazynu nowe kombinezony, inni malują świeże pasy na trasach przejazdu wózków, trwa nerwowa naprawa zepsutych od dawna kranów i pryszniców w łaźni, sprzątanie szatni itp. Grupa zaufanych pracowników pracuje nad tekstem stosownego powitania, które w imieniu załogi ma wygłosić najstarszy robotnik w zakładzie, Wasiak. Zaskoczony tym niepotrzebnym jego zdaniem wyróżnieniem mężczyzna na próżno usiłuje się bronić, ale klamka już zapadła: ma nauczyć się na pamięć drętwego tekstu i "spontanicznie" go wygłosić, gdy stanie przed szacownym gościem. Wszyscy inni, jeśli zostaną zapytani, mają chwalić osiągnięcia zakładu. Na razie, jeszcze rozluźnieni i doskonale wyczuwający absurd całej sytuacji, podśmiewają się na boku z zażenowaniem albo urządzają sobie rewię mody w nowych, "artystycznie" przybrudzonych drelichach. Kierownik jednego z działów, młody inżynier, chce wykorzystać przyjazd gościa do opowiedzenia mu o bolączkach fabryki: problemach z kooperantami, nieterminowych dostawach, nieracjonalnym wykorzystaniu maszyn itp. Podobny zamiar ma jeden z robotników, który chce wreszcie wygarnąć dygnitarzowi, co mu leży na sercu. Ale dyrektor stanowczo się temu sprzeciwia: zakład ma niebawem rozpocząć produkcję eksportową, a tu same narzekania. Gość może jeszcze pomyśleć, że zakład nie podoła eksportowemu wyzwaniu, a - co gorsza - że on, dyrektor, nie nadaje się do kierowania tak ważną fabryką. Lepiej słuchać, klaskać, potakiwać. Wydaje się, że tak właśnie wszystko przebiegnie. Nie do końca.