Powstanie zamojskie 1944

Polska 2008

W 1944 roku na Zamojszczyźnie zaczynały działać radykalne mechanizmy okupacji. Wypchnięci z Wołynia nacjonaliści ukraińscy tu przenosili bazy. Rozpoczęła się wojna z linią frontu na rzece Huczwie.

Reżyseria:Mirosław Gronowski

Czas trwania:51 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Film/Film dokumentalny

Powstanie zamojskie 1944 w telewizji

  • Jacek Grzelak

    Zdjęcia

  • Mariusz Kaźmierski

    Zdjęcia

  • Adam Sikorski

    Scenariusz

  • Adam Sikorski

    Autor

  • Mirosław Gronowski

    Reżyseria

Opis programu

Tytuł to bardzo odległe odniesienie do mickiewiczowskiego "... a imię jego czterdzieści i cztery...". Do opisu historii najnowszej użył go już raz jeden z apologetów komuny, pułkownik Załuski, próbując udowodnić, że to, o czym myślał Mickiewicz, to lipiec 1944 i narodziny PRL. Kłamliwe na wskroś dziełko pozostało w świadomości wielu jako odważny, wręcz antysystemowy opis tego fragmentu naszej historii. Historiografia roku 44 jak dotąd albo się na lipcu kończyła, albo zaczynała. Na przykładzie losów Zamojszczyzny o tym roku opowiemy, dla odmiany zaczynając od 2 stycznia 1944 - daty przekroczenia przez sowietów granicy Rzeczpospolitej, a kończąc na styczniu 1945 rozwiązaniem Armii Krajowej i Testamentem Polski Walczącej. W rok ów Zamojszczyzna wkroczyła z następującym bilansem. Rozdarta na strzępy przez wysiedlenia tkanka społeczna, zniszczona struktura gospodarcza, najwyższy w kraju rozwój partyzantki i poziom zdesperowania. Na niemal cały rok tereny te stają się obszarem bezpośredniego zaplecza frontów, najpierw niemieckiego, później sowieckiego. W obydwu wariantach zaczynają działać skrajnie radykalne mechanizmy okupacji. Jakby tego było mało, wypchnięci z Wołynia nacjonaliści ukraińscy tu przenoszą swoje bazy. Rozpoczyna się mała wojna w obrębie wielkiej wojny, wojna z regularną linią frontu na rzece Huczwie. To zupełnie nieznany fragment historii tej ziemi; cenzura nie dopuszczała do publikacji na ten temat. W lutym Bug przekraczają sowieckie zgrupowania partyzanckie, w tym jedna trzypułkowa dywizja. Wszystkie podlegają NKWD, mają przygotować dane dla służb specjalnych. Przyjmują na razie maskę towarzyszy walki. Ich kłopot polega na tym, że na Zamojszczyźnie nie ma ani śladu komuny, ani PPR, ani AL. Muszą rozmawiać z przedstawicielami Polski Podziemnej. Cała wiosna przebiega pod znakiem walki z UPA, święta wielkanocne ociekają krwią. Całe powiaty przemieniają się w zgliszcza. Cały Inspektorat Zamojski AK walczy. Nad bilansem tych zdarzeń nie popracował jeszcze nikt. Uczestnicy na wszelki wypadek omijali je w życiorysach. Ofiary czekają ciągle na znaki pamięci. Równolegle trwają przygotowania do planu "Burza". Zamierzano, udzielając aliantom naszych aliantów - jak dowcipnie nazywano sowietów - pomocy wojskowej a równocześnie wystąpić wobec nich jako gospodarze tej ziemi. Ale w międzyczasie przychodzi czerwiec i największy zamojski dramat - Osuchy. Osaczone przez niemieckie dywizje, realizujące plan operacji Sturmwind, najlepsze oddziały Inspektoratu zostają zdziesiątkowane w bagnistej pułapce Puszczy Solskiej. Ostrożna rachuba wszystkich ofiar to tysiąc. Giną najlepsi dowódcy i szef Inspektoratu major "Kalina". Do momentu finalnej rozprawy z Niemcami i na moment wkroczenia sowietów, dawnej potencji wojskowej Polski Podziemnej na tych terenach nie uda się odbudować.