Śmierć człowieka pracy

Workingman's Death, Indonezja/Francja/Austria/Niemcy 2005

Nie ma już człowieka pracy. Pozostał robotnik, któremu praca odbiera godność. Reżyser rejestruje nadludzki wysiłek współczesnych bohaterów, pokazując pięć przykładów ciężkiej pracy fizycznej.

Reżyseria:Michael Glawogger

Czas trwania:109 min

Kategoria wiekowa:

Gatunek:Film/Film dokumentalny

Śmierć człowieka pracy w telewizji

Galeria

Śmierć człowieka pracy (2005) - Film
Śmierć człowieka pracy (2005) - Film
Śmierć człowieka pracy (2005) - Film
  • Śmierć człowieka pracy (2005) - Film
  • Śmierć człowieka pracy (2005) - Film
  • Śmierć człowieka pracy (2005) - Film
  • Michael Glawogger

    Autor

  • Michael Glawogger

    Scenariusz

  • Mirjam Quinte

    Producent

  • Pepe Danquart

    Producent

  • Erich Lackner

    Producent

  • John Zorn

    Muzyka

Opis programu

Poruszający portret żyjących w nędzy i ciężko pracujących robotników z Ukrainy, Indonezji, Pakistanu, Nigerii i Chin. Praca nie stanowi dla nich sposobu na realizację marzeń i ambicji, lecz jest jedynym środkiem, by zapewnić fizyczne przetrwanie zarówno sobie, jak i rodzinie. "Pięć portretów pracy w XXI wieku" - takie słowa ukazują się oczom widzów zaraz po czołówce, zapoznającej ich z nazwiskami twórców dokumentalnego filmu "Śmierć człowieka pracy". Ludziom, którym przyszło żyć w obrębie tzw. cywilizacji Zachodu, gdzie pracę człowieka coraz częściej wykonują skomplikowane maszyny, mogłoby się wydawać, że oto za chwilę zobaczą w akcji kolejną generację komputerów, satelitów lub robotów sprzątających. Tymczasem mija kilka sekund i na ekranie pojawia się kolejny cytat, tym razem z Williama Faulknera "Nie można jeść osiem godzin dziennie, ani pić osiem godzin dziennie, ani kochać się osiem godzin dziennie, osiem godzin dziennie można tylko pracować. Właśnie dlatego człowiek unieszczęśliwia siebie i wszystkich innych". Czyżby zatem w XXI wieku, naznaczonym ekspansją nowoczesnych technologii i troską o zwiększanie komfortu życia, były jeszcze miejsca, gdzie zamiast "ludzi pracy", systematycznie podnoszących swój materialny i prestiżowy status społeczny, wegetują zwykli "robotnicy", gotowi podjąć się każdego zajęcia, byle tylko utrzymać się przy życiu? Trudne dla uwierzenia, szczególnie dla dzieci cywilizacji dobrobytu, a jednak prawdziwe, o czym przekonują kolejne minuty dokumentu Michaela Glawoggera. Film został podzielony na pięć części, opatrzonych tytułami i zrealizowanych w odmiennej tonacji kolorystycznej (świetne zdjęcia Wolfganga Thalera). W części pierwszej ("Bohaterowie") przedstawiono dzień z życia grupy bezrobotnych ukraińskich górników z Zagłębia Donbas, którzy chcąc uchronić siebie i swoje rodziny przed zamarznięciem, zanurzają się na wiele godzin w biedaszybie o wysokości leżącego na boku człowieka. Następnie z narażeniem życia mozolnie wyrąbują zapas węgla na kilkanaście następnych godzin. W części drugiej ("Duchy") przenosimy się do chętnie odwiedzanej przez zamożnych turystów Indonezji, gdzie nad kraterami czynnych wulkanów w Kawa Ijen, wdychając trujące wyziewy, pracują robotnicy, wydobywający siarkę. Mimo nierzadko drobnej budowy ciała, znajdują w sobie dostatecznie wiele determinacji, by po wielogodzinnej pracy nieść kilkudziesięciokilogramowy urobek wąskimi i krętymi dróżkami w dół, mijając beztroskich wczasowiczów, robiących im zdjęcia niczym egzotycznym zwierzętom. Kolejna część ("Lwy"), rozgrywająca się w nigeryjskim Port Harcourt, przeznaczona jest dla ludzi o raczej mocnych nerwach. Jesteśmy w zatłoczonej rzeźni o rozmiarach sporego bazaru. Wszechobecne błoto miesza się tu z setkami litrów krwi, wylewającej się z poderżniętych kozich gardzieli, co reżyser pokazuje wielokrotnie i "bez taryfy ulgowej". Wyczuwalny nieznośny smród, donośne jęki zarzynanych zwierząt i przysłaniający słońce czarny dym z opiekanych kozich łbów dopełniają obrazu swoistego ziemskiego "inferno". Następnie ekipa filmowa przenosi się do pakistańskiego Gaddani, gdzie znajduje się złomowisko dla starych okrętów. Uzbrojeni jedynie w palniki biedacy od świtu do późnego wieczora rozbierają tu zardzewiałe morskie kolosy na kawałki stali, dające się unieść na plecach i przetransportować na specjalne zwałowisko. I wreszcie opowieść pt. "Przyszłość", czyli los starzejących się hutników z chińskiego Liaoning.coraz bardziej "nienowoczesnej" pracy, a po części lękających się, czy wkrótce jej nie utracą. Jest też "Epilog", przenoszący widza w zupełnie inną rzeczywistość i w inny duchowy klimat. "Epilog", którego sens każdy powinien zinterpretować sobie sam, gdyż podobnie jak w całym filmie, także i tu reżyser powstrzymuje si