W siódmym niebie

Billy Cole (Burt Reynolds) był kiedyś gwiazdą, słynnym amantem filmowym. Dziś jest jedynie podstarzałym aktorem bez grosza przy duszy. Ponieważ jego konto bankowe świeci pustką, za to w zawrotnym tempie rosną długi, Billy postanawia zrobić w końcu interes życia. Plan jest prosty i genialny zarazem: Billy zakłada drużynę siatkówki plażowej złożoną z pięknych i wysportowanych striptizerek. Panie nie są co prawda zbyt rozgarnięte, a o sportach drużynowych nie mają pojęcia, ale noszą skąpe bikini i tym podbijają serca widowni. Niezależnie więc od tego, czy drużyna wygrywa czy przegrywa, zyski są zaskakująco wysokie. Zadowolony Billy zaciera ręce, ale nie trwa to długo. Po jakimś czasie jego "aniołki" zaczynają się niecierpliwić. Postanawiają udowodnić, że oprócz urody mają też talent i z przedmiotu pożądania stać się wreszcie podmiotem sportowym. Harry Basil, reżyser "W siódmym niebie", urodził się i dorastał w New Jersey. W młodości kręcił amatorskie filmy akcji i horrory, za które jako osiemnastolatek otrzymał z rąk samego Otto Premingera nagrodę New Jersey Institute of Tech Film. W połowie lat 80. Basil przeniósł się do Hollywood, ale zamiast kręcić filmy, przez pierwsze lata jedynie w nich występował. Zagrał w kilku serialach i głośnej komedii "Peggy Sue wyszła za mąż" Francisa Forda Coppoli. Jako reżyser zadebiutował dopiero w 2002 roku komedią "Więzienie dla świrów" z Rodneyem Dangerfieldem i Kristie Alley. Od tej pory stał się jednym z hollywoodzkich specjalistów od komedii. Nakręcił m.in. "Czwarty tenor" o właścicielu restauracji, który postanawia zostać śpiewakiem operowym, aby zdobyć serce primadonny czy "Kudłaty przyjaciel" - opowieść o przyjaźni dziecięcego geniusza z niesfornym szympansem. Film "W siódmym niebie", określany najbardziej seksowną komedią Basila, jest błyskotliwą satyrą na amerykańskie obsesje: rasizm, seksizm czy kult gwiazd. W główną rolę wcielił się Burt Reynolds, nominowany dziewięć lat temu do Oscara za fenomenalną rolę w "Boogie Nights" Paula Thomasa Andersona.