Współcześni najemnicy

W zapalnych punktach świata, tam gdzie trwają wojny lub wewnętrzne konflikty, bądź istnieje zagrożenie terrorystyczne, samo wojsko i tradycyjne siły porządkowe nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa obywatelom. Dlatego powstają kolejne firmy szkolące ochroniarzy, którzy za niebagatelne sumy nadstawiają karku dla zleceniodawców. Ta gigantyczna armia, w samym Iraku licząca 20 tysięcy osób, rekrutuje się głównie spośród byłych wojskowych, komandosów, żołnierzy legii cudzoziemskiej. Jak wygląda codzienność tych współczesnych najemników? Czy kieruje nimi wyłącznie chęć zysku? Jaką cenę płacą za swój zawód, a może jednak służbę? Jedną z takich grup jest brytyjska Armor Group z siedzibą w Londynie. Zatrudnia ona 10 tys. osób w 38 krajach, głównie w Ameryce Północnej i Południowej, w Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Rosji i w Azji Południowo - Wschodniej. Jej główni klienci to rządy USA i Wielkiej Brytanii, ale też firmy zajmujące się wydobyciem ropy naftowej, złota czy diamentów, linie kolejowe i lotnicze. Armor Group bierze także udział w działaniach zbrojnych w Afganistanie, gdzie przebywa grupa licząca ponad dwustu jej najemników z różnych krajów, przeważnie nepalskich Gurkhów, ale i Brytyjczyków. Zdecydowana większość tych ostatnich to byli wojskowi, średnia wieku 42 lata. Ponoć ich przeciętna płaca wynosi 10 tys. euro miesięcznie - trzy razy więcej niż w wojsku i kilkanaście razy więcej, niż zarabiają tam ich nepalscy współtowarzysze, otrzymujący po 700 dolarów. Członkowie grupy nie mówią o sobie "najemnicy". Nazywają się agentami prywatnej firmy mającej zapewniać ochronę i bezpieczeństwo wynajmującym ich klientom. Uzbrojeni po zęby, poruszają się po okolicy opancerzonymi pojazdami. Muszą stale mieć się na baczności, bo niebezpieczeństwo czyha ze wszystkich stron: zamachowcy samobójcy, samochody pułapki, zasadzki na drogach, uprowadzenia dla okupu, ostrzał snajperski itp.