Recenzja filmu

"Wszystkie odloty Cheyenne'a". Sean Pean zawłaszcza ekran

2016-05-23 09:39

ocenia film na: 7/10

Dublin. Dość ekscentryczny Cheyenne, podstarzały były gwiazdor muzyki pop, nie widział swojego ojca od 30 lat. Robił w życiu to, co chciał, jest sławny i wystarczająco bogaty, by do końca życia nie musieć już pracować. Jednak nie jest specjalnie szczęśliwy, podejrzewa nawet, że może mieć depresję, choć jego żona twierdzi, że to jedynie nuda. Cheyenne od 15. roku życia żyje w przeświadczeniu, że ojciec go nie kocha. Teraz umiera – kiedy Cheyenne przybywa do jego domu w Nowym Jorku, jest już za późno. Na miejscu dowiaduje się, że ojciec poświęcił życie na poszukiwanie swojego prześladowcy z Auschwitz, od którego znalezienia był już o krok. Postanawia dokończyć plan ojca i wyrusza w drogę po Stanach, śladem informacji o naziście.

Tak wygląda akcja filmu w dużym przyspieszeniu i uproszczeniu. Mimo zmarszczek na twarzy i pochylonej sylwetki Cheyenne nigdy nie dorósł, dręczy go brak miłości ojca, brak własnych dzieci, na które jest już za późno, i poczucie winy za śmierć nastolatków zainspirowanych do samobójstwa jego depresyjnymi piosenkami, które pisał, bo takie najlepiej się sprzedawały. Główny bohater to chodząca melancholia, zgnębienie życiem, ale i autoironia, do bólu trzeźwe spojrzenie na świat i błyskotliwe trafianie w sedno. To, że nie drażni i nie wydaje się zmanierowana, postać Cheyenne'a zawdzięcza grającemu ją Seanowi Pennowi, który jest po prostu świetny. Klimat filmu współtworzy muzyka autorstwa Davida Byrne'a oraz specjalnie przez niego dobrana (między innymi klasyka punk rocka).

Ocena społeczności: 6.5 Głosów: 12

Wszystkie odloty Cheyenne'a w telewizji

ZwińRozwiń

Logowanie

Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się.

×