Recenzja filmu

A miało być tak pięknie...

2017-06-08 16:21

ocenia film na: 3/10

„#WSZYSTKOGRA”, fabularny debiut Agnieszki Glińskiej, to film w którym prawie nic nie gra. Miało być tak ładnie, tak światowo, tak rozrywkowo i tak wesoło, a finalnie przez większość seansu można siedzieć w fotelu z kamienną twarzą, jedynie raz na jakiś czas pukając się w głowę i zastanawiając się co wyprawia się na ekranie. Cóż, przywołując tekst jednej z piosenek zespołu Elektryczne Gitary: „a miało być tak pięknie...”.

Film trwa 90 minut i w tym czasie na próżno szukać jakiejkolwiek fabuły. Co prawda pojawia się wątek dewelopersko-socjalny, ale tak mdły i przewidywalny, że ręce opadają. O wszelkich relacjach miłosnych, które sugerują zwiastuny, nawet nie warto pisać. Głównymi bohaterkami produkcji są kobiety: babcia (Stanisława Celińska), matka (Kinga Preis) oraz córka (Eliza Rycembel). Pozornie się od siebie różnią, ale tak naprawdę są niemal takie same – mimo własnych zmartwień i problemów muszą połączyć siły, aby obronić – dawniej wygrany w karty przez prababkę (znowu Eliza Rycembel, serio?) – dom rodzinny, na który zakusy ma demoniczny pan Lis (Antoni Pawlicki), będący prawnuczkiem przegranego karciarza (znowu Antoni Pawlicki, serio?).

O ile odgrywana przez Kingę Preis matka jest kobietą pełną bólu i cierpienia, wręcz przegraną, to już babcia i córka to buntowniczki w stu procentach, które nie dają za wygraną. Więcej, młoda Zosia swój sprzeciw przeciwko światu wyraża za pomocą... malowania murali. W procederze pomagają jej dwie inne buńczuczne pannice, zmęczona nowogobackim życiem Zosia (Irena Melcer) i mieszkająca w squacie Wanda (Karolina Czarnecka).

W tle jest też wiecznie pijany piłkarz Staszek Borucki (Sebastian Fibijański), który w zasadzie chciałby być normalnym chłopaczyną z bloku, ale w końcu w wielkim apartamencie fajnie się mieszka, a i pachnący nowością Mercedes ładnie wygląda. Traf chce, że zakocha się w postaci wykreowanej przez Kingę Preis, w końcu krótka rozmowa na tarasie: Gdybyś nie był tym kim jesteś, to kim byś był? / Nie wiem, nikim. A tym kim byś była gdybyś nie była tym kim jesteś? (tak, w filmie mamy właśnie takie dialogi) momentalnie powoduje motylki w brzuchu, uginanie się nóg i wielką miłość.

„#WSZYSTKOGRA” było zapowiadane jako polski musical z prawdziwego zdarzenia, jednak wszystkie piosenki są wciśnięte do filmu na siłę i w większości nie wywołują żadnych emocji. Warstwa fabularna kompletnie nie klei się z muzyczną - zupełnie jakby to były dwa różne światy. Piosenki nie wynikają z fabuły, z ekranowej akcji, ale są odrębnym bytem, a wykonania aż rażą sztucznością. Do tego część kompozycji brzmi kiczowato i dlatego największe ukłony należą się Marcinowi Januszkiewiczowi, który – mimo że był wyłącznie dekoracją w produkcji – swoją interpretacją „Nie dokazuj” Marka Grechuty zakasował wszystkich. To naprawdę brzmiało dobrze!

Aktorsko nie wygląda to lepiej, gdyż aktorzy raczej nie mieli nic do grania. Eliza Rycembel bardziej zachwyca wokalem, Antoni Pawlicki jest niezamierzenie karykaturalny, Kinga Preis cały czas jest smutna, a Sebastian Fabijański przez 90% swojego czasu ekranowego gra pijanego. To naturalnie nie wina aktorów, ale słabego scenariusza, który albo kompletnie nie rozwija niektórych wątków, albo nie wiadomo po co sygnalizuje inne, jak poliamoryczne oblicze jednej z drugoplanowych bohaterek, które nie ma żadnego wpływu na akcję. Nawet nie ma wpływu na samą bohaterkę, poza jedną sceną, gdy podaje w hipsterskiej knajpie napój jednemu ze swoich absztyfikantów.

Twórcy nie poradzili sobie z musicalową formą. Gdzie tej produkcji do uroku i pomysłowości „Córek dancingu” Agnieszki Smoczyńskiej? W opowieści o krwiożerczych syrenkach była koncepcja, była konsekwencja, scenariusz i doskonała ścieżka dźwiękowa idealnie pasująca do ekranowych wydarzeń, czyli wszystko czego nie znajdziemy w filmie byłej dyrektor artystycznej Teatru Studio.

Toporne i strasznie na siłę to wszystko. Szkoda tym większa, że przecież na stołku reżyserskim tego potworka siedziała Agnieszka Glińska, która w teatrze zachwycać potrafi. Czarę goryczy przelewa brak pomysłu na zakończenie filmu, zupełnie jakby komuś się śpieszyło i trzeba było jakoś zamknąć projekt.

Ocena społeczności: 8.0 Głosów: 1

Wszystko gra w telewizji

ZwińRozwiń

Logowanie

Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się.

×