Z Tobą lub bez Ciebie

Wbrew oczekiwaniom widzów, którzy w Brytyjczyku Michaelu Winterbottomie widzieli kolejnego twórcę "kina społecznego" jego film zatytułowany - nieprzypadkowo - jak piosenka U2 okazał się zaskoczeniem. Nie był ani adaptacją klasyki (jak "Więzy miłości" według Thomasa Hardy'ego), ani politycznym manifestem ("Welcome to Sarajevo"), ani nawet obrazem społecznie zaangażowanym (jak świetny "Wonderland"). "Z tobą lub bez ciebie" to raczej komedia z domieszką dramatu i mieszczańskiej farsy. Za błyskotliwie dowcipnymi dialogami kryje się bowiem i miejska nuda, i rodzinny dramat, a całość przypomina moralitetową opowieść o bolesnej próbie, jaką bywa zwykła codzienność. Przekonuje się o tym młode małżeństwo z Belfastu, Vincent (Christopher Eccleston) i Rosie (Dervla Kirwan) Boydowie, kiedy postanawiają powiększyć rodzinę. Ponieważ upragniony potomek ociąga się z pojawieniem na świecie, do relacji jego rodziców wkrada się nerwowość, chaos i wzajemne pretensje. Vincent nosi luźne w kroku spodnie i zamęcza się bogatą w warzywa dietą, Rossie śledzi losy swojej owulacji i wymyka się z pracy w godzinie najwyższej "ciążowej" podatności. Seks na czas wyraźnie im jednak nie służy i wkrótce oboje zaczynają myśleć o czymś, co monotonię urozmaici. Dla Rosie szansa pojawia się w osobie ekscentrycznego Benoîta (Ivan Attal), korespondencyjnego przyjaciela z lat dziecięcych, który przyjeżdża do Belfastu, żeby zająć pokój gościnny w domu Boydów. Vincent z kolei zapomnienia szukać będzie w ramionach eksnarzeczonej, bezpruderyjnej Cathy (Julie Graham). Choć swoją opowieść o miłości ze zdradą w tle Winterbottom snuje w konwencji zbliżonej do komedii romantycznej, "Z tobą lub bez ciebie" zdecydowanie wykracza poza ramy cukierkowych historyjek z happy endem. Szczęśliwe zakończenie uderza pozornością - w życiu bohaterów stało się przecież zbyt dużo, żeby o wszystkim udało się zapomnieć. Natomiast próba, jakiej zostali poddani pokazuje, jak krucha jest ich małżeńska stabilizacja.