Zakochany głupiec

Podstarzały aktor rozlicza się ze swoim życiem. I Daniel Craig w głównej roli. Wspomnienia z dzieciństwa czy młodości to wątki często podejmowane w kinie. Kryzys wieku średniego, starość lub powrót do znanych sprzed lat miejsc bywa powodem do podsumowań, retrospekcji, przywoływania różnych obrazów z przeszłości. To właśnie temat brytyjskiego filmu Baillie Walsha. Joe Scot to starzejący się aktor, który zdaje się mieć wszystko: piękny dom nad morzem, pieniądze i perspektywy na przyszłość. Tak naprawdę jest samotnym, zgorzkniałym playboyem topiącym smutki w przypadkowym seksie i alkoholu. Kariera aktorska także nie wygląda najlepiej - właśnie odszedł agent Scota. Przełomowym momentem okazuje się wiadomość o śmierci dawnego przyjaciela Joego. To wstrząśnie bohaterem i będzie przyczynkiem do wspomnień oraz rozrachunku z dotychczasowym życiem. Przeszłość nie tylko kryje w sobie wiele tajemnic, ale będzie miała wpływ na przyszłość bohatera. Zakochany głupiec to film nie do końca typowy. Większą jego część zajmuje rozbudowana retrospekcja cofająca się do lat 60. i 70. - dzieciństwa i młodości głównego bohatera. Poznajemy Joego, widzimy jak dorasta, po raz pierwszy zakochuje. Okazuje się, że przeszłość ma ogromny wpływ na to, kim jest obecnie główny bohater. Twórcy filmu postawili na oryginalną formę. Zdjęcia Johna Mathiesona (Gladiator) współgrają z muzyką i precyzyjnym montażem. Znakomicie ze swoich zadań wywiązali się aktorzy - i to nie tylko Daniel Craig, ale także jego dużo młodsi koledzy po fachu. Zakochany głupiec to film o sporym potencjale, zrywający z wizerunkiem Craiga jako agenta 007