"Biały potok" [RECENZJA]. Marcin Dorociński zachwyca w komediowym wydaniu! Polska komedia może śmieszyć, a nie żenować!

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
"Biały potok" w reżyserii Michała Grzybowskiego był jedną z sensacji 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Produkcja, która znalazła się w sekcji mikrobudżetów, to materiał na prawdziwy kinowy hit! "Biały potok" właśnie trafił do kin. Oceniamy!

"BIAŁY POTOK" - RECENZJA

Zamknięte osiedle domków jednorodzinnych to marzenie wielu Polaków, którzy aspirują do tej słynnej klasy średniej wyższej. Wiadomo, jest tam bezpiecznie, nie trzeba zamykać drzwi do chałupy, bo wszyscy sąsiedzi znają się jak łyse konie, a wieczorami można porozmawiać z przyjaciółmi z bliźniaczego domu o wysokości raty leasingowej swojego nowego auta. Prawie 3000 zł na miesiąc, naprawdę w tej cenie nie znajdziesz lepszej oferty, silnik 2.4, oczywiście hybryda, a w środku skórzane obicia. I to jest żyćko na poziomie, a nie jakieś gnieżdżenie się w bloku, gdzie sąsiedzi to pewnie sama patologia, która bije dzieci kablem od prodiża. W końcu nasze Oskarki mogą spokojnie i bez obaw pobawić się w dużym ogrodzie! No miodzio! Wygrywanko życia pełną gębą.

W tych wspaniałych okolicznościach przyrody poznajemy dwa małżeństwa, które znają się od lat, wyjeżdżają wspólnie na wakacje, a do tego żony planują razem zrobić biznes. Michał (Marcin Dorociński) i Ewa (Julia Wyszyńska) są wysoko sytuowani; on przystojny, zaradny, ze wszystkim sobie poradzi, a ona wyważona, spokojna, odlicza dni do momentu, gdy po raz drugi zostanie matką. Po przeciwnej stronie ulicy mieszkają Bartek (Dobromir Dymecki) oraz Kasia (Agnieszka Dulęba-Kasza), którzy ciut gorzej radzą sobie w życiu. On ma problemy z płynnością finansową, a ona już trochę nie może patrzeć na swojego niezbyt radzącego sobie z rzeczywistością męża. Nietrudno się domyślić, że gdy te dwie pary się spotkają, a w ruch pójdzie alkohol, to skutki pozornie niewinnego wieczoru, na drugi dzień mogą być opłakane.

Za reżyserię i część scenariusza "Białego potoku" odpowiada Michał Grzybowski, aktor Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, który od ponad 10 lat próbuje swoich sił w reżyserii, jednak dopiero teraz udało mu się zrealizować pełnometrażowy debiut. I całe szczęście, że do tego doszło, bo już jego krótkometrażowy "Hitler w operze" z 2014 roku, pokazywał, że Grzybowski jest twórcą, którego wyobraźnia nie zna słowa umiar. Warto podkreślić teatralny rodowód Michała Grzybowskiego, bo "Biały potok" jest wręcz naszprycowany rozwiązaniami żywcem wyjętymi z teatru, włącznie z pomysłem na historię, aż po sposób realizacji, gdzie w zasadzie twórcy ograniczają się do dwóch lokalizacji. Zresztą po seansie miałem jedno skojarzenie - ten film to teatralna farsa, która została przeniesiona na filmowy ekran.

Grzybowski wykonuje swoją robotę w bardzo dobrym stylu. Z chirurgiczną precyzją prowadzi aktorów i już od pierwszych scen, gdzie dialogi zaczynają tryskać pikanterią, pewną grą z widzem oraz zwyczajną ludzką prawdą, widać, słychać i czuć, że doskonale odnajduje się na komediowym poletku. Dzięki temu "Biały potok" jest żywy, autentyczny i trzyma w napięciu do samego końca.

Ogromna w tym zasługa obsady, która jest trafiona w punkt. Miło zobaczyć Marcina Dorocińskiego w komediowym repertuarze, bo sprawdza się w nim znakomicie, co już pokazały chociażby występy w filmach "Moje córki krowy" Kingi Dębskiej czy "Nie panikuj!" Bodo Koksa. Chciałbym, żeby ten film otworzył drzwi do większej kariery Dobromirowi Dymeckiemu, który na ekranie zalicza kolejny pierwszorzędny występ i nie pozwala sobie na żaden błąd. Podobnie należy komplementować panie; Julia Wyszyńska i Agnieszka Dulęba-Kasza prezentują nam aktorską jazdę bez trzymanki, przy okazji sprawiając, że widz będzie dusił się ze śmiechu.

"Biały potok" to materiał na kinowy przebój. Maraton gagów, nieporozumień oraz niedopowiedzeń, które znajdą ujście w najmniej oczekiwanym momencie. Doskonale się to ogląda, a uśmiech z twarzy nie schodzi od pierwszej do ostatniej minuty. Udana satyra na klasę średnią. Michał Grzybowski nie oszczędza swoich bohaterów, ale ma do nich także tonę sympatii, więc w żaden sposób nie da ich skrzywdzić. Wizualnie atrakcyjne i trafne lusterko, w którym przejrzeć będzie się mogło wielu współczesnych trzydziestolatków i czterdziestolatków. Całość zachwyca swoją prostotą, energią, tempem oraz humorem - często nieoczywistym i niczym niewymuszonym. Nie ma szans, żeby się nie śmiać! To kolejny dowód, po udanym "Juliuszu" i "(Nie)znajomych", że polska komedia może śmieszyć, a nie żenować. I to jest kurs w bardzo dobrą stronę.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 13 grudnia 2020 roku, w ramach relacji z 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

"BIAŁY POTOK" W KINACH OD 10 GRUDNIA 2021 ROKU

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn