"Przystanek Bieszczady" odcinek 6. Kto w Bieszczadach nazywany jest zaklinaczem koni? [WIDEO+ZDJĘCIA]

PRZYSTANEK BIESZCZADY

Bieszczadzcy smolarze, najczarniejsi ludzie gór. To oni każdego dnia produkują złoto tego regionu – węgiel drzewny. Zbyszek i Jurek wyglądają jak postacie z piekła rodem, ale tak naprawdę to ludzie od twardej roboty. W ciągu miesiąca są w stanie wypalić nawet 44 tony paliwa, które w lecie zasili grille w całej Polsce. Warunki, w jakich przyszło im pracować są bardzo ciężkie. Wszechobecny dym, wysokie temperatury, obciążenie pleców – to nie jest profesja dla każdego. W szóstym odcinku serii zobaczymy tajniki ich zawodu.

W leśnictwie Tarnawa trwa wywóz drewna ze składu. Praca wre, ale początek wiosny to dla drwali trudny czas. Przez silny wiatr i roztopy las staje się nieprzewidywalny. Ciężkie maszyny nie dają rady i grzęzną w błocie. Jednak to nie zraża tutejszych ekip leśnych. Mirek Świszcz mimo swoich 22-óch lat zarządza zespołem 30 drwali. Jak on i jego pracownicy poradzą sobie w niesprzyjających warunkach?

Staszka Myślińskiego, mieszkającego w Polanie, lokalni hodowcy nazywają zaklinaczem koni – jest dla nich prawdziwym guru. Wierzchowce to jego pasja od niemal pół wieku. Swoje marzenie o założeniu własnej hodowli zrealizował 30 lat temu. Zdecydował wtedy o wyprowadzce z Warszawy i kupnie działki w Bieszczadach. Mimo, że życie tu nie jest łatwe, to nie żałuje swojej decyzji. Dziś jest właścicielem kilkudziesięciu żyjących dziko hucułów. Jak poradzi sobie z przeprowadzeniem stada?