„Skazana”. Michał Czernecki opowiedział o cenie jaką płacą aktorzy „To przestaje być aktorstwem i staje się niebezpieczne”

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
fot. Piętka Mieszko/AKPA
fot. Piętka Mieszko/AKPA
Michał Czernecki to rozchwytywany aktor młodego pokolenia. Ma na swoim koncie wiele wspaniałych ról, a widzowie polubili jego postać w serialu „Skazana”. Aktor opowiedział jak radzi sobie z emocjami, które pojawiają się przy graniu trudnych bohaterów.

Michał Czernecki: "aktorstwo to jest praca, która ma swoją cenę"

Michał Czernecki to jeden z najzdolniejszych, najciekawszych i najbardziej pożądanych przez twórców aktor swojego pokolenia. Jednak nie zawsze tak było i na swoje pięć minut, które trwa do dziś, musiał długo czekać. Talent, warsztat, cierpliwość, intuicja, wrażliwość zaprowadziły do miejsca, w którym może wybierać takie propozycje, którym chce poświęcić lwią cześć swojego czasu. Jesienią powraca m.in. w drugim sezonie "Skazanej".

Ciekawa jestem, czy w miarę odkrywania historii, czytając scenariusz, Pawła Witkowskiego potrafił Pan go bronić?

Ciężko byłoby go bronić. Raczej starałem się szukać powodów, motywacji dla której człowiek może się posunąć do zrobienia tak złych rzeczy. Szukać w tej postaci ludzkich odruchów, słabości, poczucia humoru. Czyli tego, co sprawia, że widzowie chcą za naszą historią podążać.

Czy przyjmując tę rolę czuł Pan, że przekracza jakąś granicę w sobie? To było coś fascynującego, niebezpiecznego, kuszącego, niegodziwego?

Moja praca polega na tym, żeby z literek na kartkach scenariusza, stworzyć wiarygodną dla widzów postać, która w zależności od potrzeb bawi, wzrusza, przeraża. Nie ma potrzeby przekraczania czegoś w sobie. Ja tworzę dla iluzję i bardzo dobrze się przy tym bawię. Reszta jest tajemnicą warsztatu. Nie chcielibyśmy poznać sekretów prestidigitatora, bo co wtedy z magią, której przecież łakniemy?

Gdyby spotkał Pan na swojej drodze Pawła, a wiem, że jest Pan uważnym, wnikliwym obserwatorem również siebie, w ilu ruchach, jakimi pytaniami by go Pan unieszkodliwił?

Na szczęście Paweł Witkowski jest tylko wytworem wyobraźni scenarzysty i spotkanie z nim nie grozi nikomu. Z wyjątkiem widzów serialu Skazana.

"Jeżeli aktorka chce grać, nie może mieć oporu psychicznego do wykonywania tego zawodu, nie może być unurzana w wewnętrznych zgrzytach i kompleksach" - mówił Andrzej Żuławski. Taka jest Pana zdaniem Martyna Byczkowska, - olśniewająca, wolna, inteligentna aktorka, która gra Hanię? Będąc na początku kariery stworzyła postać, relację intymną ze starszym mężczyzną, partnerem matki i złamała wielkie tabu.

Nigdy nie wypowiedziałem się o Martynie słowami Żuławskiego, z którymi zresztą tylko częściowo się zgadzam. Martyna jest świetną aktorką - zdyscyplinowaną, otwartą, ma refleks i intuicję. Praca z nią była bezpieczna, twórcza i pełna satysfakcji.

Jak to jest rozsmakować się w zemście? Ten smak uwiera po zejściu z planu czy się utlenia?

Musiałaby Pani zapytać kogoś, kto się w zemście rozsmakowywał. Ja zagrałem kilka emocjonalnych scen, które mnie nie kosztowały zbyt wiele, bo to moja praca. Przywykłem i potrafię te sfery rozdzielać.

Agnieszka Krukówna, Iwona Pertu, ale też Robert Gonera to zaledwie kilka przykładów utalentowanych "wrażliwców", którzy zapłacili wysoką cenę za swój talent i głębokie zanurzenie w role. Jest coś, ta cienka granica ryzyka, co w tym zawodzie, a pracuje Pan ponad 20 lat, potrafi w ułamku sekundy wciągnąć człowieka, aktora w iluzję?

Aktor, który iluzji się bezkrytycznie poddaje i zaczyna w nią wierzyć przestaje być aktorem. Aktor to ten, który działa, tworzy, balansuje na skraju iluzji i rzeczywistości. Inaczej to co robi przestaje być aktorstwem i staje się niebezpieczne. Zwłaszcza dla niego samego.

W finale pierwszego sezonu zło zostaje ukarane, tak myśli widz. Pana obecność w drugim sezonie świadczy jednak o tym, że na Pawła kulka to za mało, że tu potrzeba większego zła, by go unicestwić?

Ta historia, której częścią jest postać Pawła jeszcze się nie zakończyła. To jest pewne. Jaki będzie jej dalszy bieg, będzie można przekonać się już niebawem.

Nie liczę na romantyczną rehabilitację Pana bohatera, a więc w jakie atrybuty scenarzyści ubrali Pawła tym razem? Czy stopniowanie zła w jego przypadku jest jeszcze możliwe?

Scenarzyści "Skazanej" udowodnili, że mają sporą wyobraźnię i potrafią zaskoczyć. Dowodem jest to, jak chętnie oglądany był nasz serial. Zapewniam, że drugi sezon dostarczy fanom Skazanej nie mniej emocji.

Wspomnieliśmy już o Martynie Byczkowskiej. Proszę opowiedzieć o Oli Adamskiej, serialowej Pati. Co Pan sądzi o tym aktorskim diamencie?

Ola ma bardzo szerokie emploi. Tak samo wiarygodnie wypada w rolach dziewczęcych i pełnych wdzięku jak i w mocnych, charakterystycznych odsłonach, jak w Skazanej. Do tego trzeba nie tylko talentu ale i pracy nad sobą, dyscypliny wewnętrznej i odwagi. Ola to wszystko ma i bardzo mocno trzymam kciuki za rozwój jej kariery i za nią samą, bo bardzo się lubimy. Jako aktorzy i jako ludzie.

Jest Pan aktorem bez wątpienia zaangażowanym w projekt, a nie tylko w historię bohatera, którego gra. Czy w drugim sezonie Bartosz Konopka i Paweł Flis znów stworzyli wielopiętrową opowieść? O czym to jest historia, według Pana?

Jak każda dobra opowieść traktuje ona o miłości i nienawiści, odwadze i tchórzostwie, potrzebie dominacji oraz potrzebie bycia kochanym i potrzebnym. To wszystko w dobrych proporcjach czeka na widzów w "Skazanej 2"

Czy spotkanie z Agatą Kuleszą to była dla Pana MasterClass? "Zwędził" Pan np. jej notatki, osobisty scenariusz z cennymi uwagami, jej talizman, a może słowa - zaklęcia, które są z Panem do dziś?

Agata jest bardzo doświadczoną aktorką. Jest piekielnie inteligentna, wnikliwa i potrafi zadawać właściwe pytania. Partnerowanie jej to wielka przyjemność i okazja do nauki rzemiosła.

A Pan zabiera ze sobą do pracy jakiś talizman?

Nie, nie mam w zwyczaju.

Co z miłością w "Skazanej 2"? Widzowie mogą liczyć na jaśniejsze momenty?

Wydaje mi się, że sezon drugi jest jeszcze mroczniejszy od pierwszego, ale miłości zabraknąć nie może. Wszak to sól tego gatunku.

Widzę w Panu most zawieszony między pracą a domem. Jaki to jest most, jak wysoko zawieszony i jakie budzi w Panu emocje?

Mogę mówić tylko za siebie. To jest praca, która ma swoją cenę. Jest nią nieobecność w domu, wyjazdy, nienormowany czas pracy. Moje wybory zawodowe od pewnego czasu nastawione są na to, żeby te koszty minimalizować. I powolutku zaczyna to przynosić efekty. Proszę trzymać kciuki za dalsze postępy.

Ma Pan nastoletnich synów, kontynuując wątek mostu pokoleniowego tym razem, z czego, na czym, zbudowany jest wasz? Co chciałby Pan dla nich zakopać w kapsule czasu?

Staramy się rozmawiać. Komunikować swoje potrzeby, kłopoty, zmartwienia, lęki. Uświadamiam im, że to dzięki tym rozmowom, uczę się od nich ich teraźniejszości i tego przede wszystkim, jak być lepszym rodzicem. Oni uczą mnie świata w którym funkcjonują, bo dla mnie jest on często trudny i niezrozumiały. A ja im daję wszystko, co mam najlepszego i najgorszego. Jak każdy ojciec na świecie.

Mówi się, że starych drzew się nie przesadza, ale Pan rok temu przesadził całą rodzinę z Będzina do Warszawy. Wybudował dom, zawalczył o rodzinę, o siebie, o relacje. Jaki jest bilans tej zmiany?

Widać nie jesteśmy jeszcze takim starym drzewem, bo przeprowadzka per saldo wyszła nam na dobre. Nie obyło się bez trudności, a pandemia nie była tutaj tą jedyną komplikacją, niemniej jednak bilans jest dodatni, zdecydowanie.

Najcięższa praca jaką do tej pory przyszło Panu wykonać ze sobą, nad sobą?

Trudno mi je stopniować pod względem trudności. Każda z nich wymagała odwagi i wysiłku, który jednak opłacił się po stokroć. Wiele mi się już udało, ale i wiele jeszcze przede mną. To mnie ekscytuje i nadaje życiu sens.

Podobno nagradza się Pan za każdą rolę. Co zrobił Pan dla siebie po zakończeniu zdjęć do "Skazanej 2"?

Kupiłem sobie wymarzone perfumy. Stoją na półce i czekają na jesień, bo to zapach cięższy i bardziej pasuje do chłodniejszej aury.

Jego Świątobliwość XIV Dalajlama powtarza, że najważniejsze w życiu są pytania, ciekawość, te dwa słowa "nie wiem". Jakie pytanie dziś chciałby zadać, postawić przed światem?

Chciałbym zapytać, jak długo jeszcze prawdziwa męska siła, odpowiedzialność i odwaga, będą musiały żyć w cieniu głupiej, tchórzliwej, dziecinnej i strasznej w skutkach pseudo-męskiej przemocy, dominacji i potrzebie władzy udającej prawdziwą siłę? Jednocześnie, mam nadzieję, że odpowiedź brzmiałaby - już niedługo.

Czy dziś, po 22 latach pracy, może Pan powiedzieć, że ten zawód kocha Pan z wzajemnością?

Lubię swoją pracę. Czasem bardziej, czasem mniej. Czasem, jak każdy, w ogóle jej nie lubię. Kocham bliskich mi ludzi, z wzajemnością. Włożyłem i wkładam nadal dużo wysiłku, żeby być zawodowo tu gdzie jestem. I od jakiegoś czasu zauważam, że te wysiłki i zaangażowanie zaczynają przynosić owoce. To przyjemna konstatacja.

Jest Pan marzycielem?

Zdecydowanie. Marzenia postrzegam bardziej jako projekty do realizacji, niż mrzonki o czymś, co nie ma szans się ziścić. Polecam takie podejście. Sprawdza się.

Dziękuję za rozmowę.

Beata Banasiewicz/ AKPA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn