Justyna Kowalczyk-Tekieli zabrała głos po pogrzebie Kacpra Tekielego. „Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie”

Magdalena Bohdanowicz
Magdalena Bohdanowicz
Śmierć Kacpra Tekielego pogrążyła w żałobie przede wszystkim jego najbliższych i przyjaciół. W przedostatni dzień maja odbył się pogrzeb alpinisty. Wdowa, Justyna Kowalczyk-Tekieli zdobyła się na kilka słów po ostatnim pożegnaniu tragicznie zmarłego męża.

Spis treści

Kacper Tekieli nie żyje

Gdy w czwartek 18 maja media obiegła tragiczna informacja o śmierci Kacpra Tekielego, męża Justyny Kowalczyk, wielu wstrzymało oddech niedowierzając. Niestety, była to prawda, zaś pierwszy o tragedii poinformował portal DTS24.pl, a niedługo później smutną informację podawały też portale zajmujące się tematyką górską. Ukochany Justyny Kowalczyk miał 38 lat.

We wtorek 30 maja 2023 r. odbył się pogrzeb alpinisty, którego śmierć pogrążyła w żałobie przede wszystkim jego bliskich i przyjaciół, w tym - żonę Justynę Kowalczyk-Tekieli i ich malutkiego synka Hugo. Utytułowana sportsmenka zdobyła się na zabranie głosu po pogrzebie ukochanego. Treść przemówienia, które zamieściła, jest listem i podziękowaniem skierowanym przez Kowalczyk-Tekieli do przyjaciół i rodziny. Jego treść rozrywa na strzępy (pisownia oryginalna):

Nie będę mówić do Kacpra, bo my żeśmy sobie wszystko mówili. Dziwne to jak na sytuację, ale ja wiem wszystko co chciał mi powiedzieć. On też, jeśli miał ten ułamek sekundy, by zrozumieć co się dzieje, wiedział, że odchodzi bardzo kochany.
Będę więc mówić o Nim do Was.
Ostatnią karkołomną wspinaczkę Kacper miał zrobić 07.09.2021 w Krakowie.
Kilka dni wcześniej urodził się Hugo. Miał okazję przytulić się do naszego chłopczyka, do mnie nie. Przepisy antycovidowe.
Przyjeżdżał do szpitala każdego kolejnego dnia, stał pod balkonem i z czwartego piętra rozmawiałam z Nim przez telefon. Bardzo mu uwierało to, że nie mógł mnie przytulić, podziękować. Bardzo. Kacper, jak Kacper, wysłał mi po kilku dniach sms, że dziś się do mnie będzie wspinał. Budynek otynkowany , czwarte piętro. Trochę średnio. Na szczęście w ciągu pół godziny otrzymalam również wiadomość, że możemy wyjść że szpitala. Ostatnią Jego karkołomną wspinaczką, była Direttissima na Mięguszu.
Przebiegł ją wręcz. Nie myślcie, że to był szczyt Jego możliwości - wysłał w tym czasie do mnie z 10 smsów.
Wrócił do domu nieswój. Niby sukces, ale przytulił się i powiedział, że już tak nie chce.
To było ponad dwa lata temu. Uwierało Mu to trochę, ale przez te ostatnie dwa lata więcej razy się wycofywał, niż robił co zapalnował. Zmienił się. Wolał ze mną biegać częściej. Wyjść z Hugotkiem przerzucać kamyczki. Cieszyło mnie to w duchu, choć teraz myślę, że może lepiej by było, gdyby pozostał przy tych karkołomnych wyczynach, bo wtedy czekał zawsze na warunki idealne itd.. Nie zginąłby na Gubałowce swoich umiejętności. Ba, nawet by nie pomyślał, by tam pójść. Przecież byłam tam w szóstym miesiącu ciąży...
Kacper był świetnie przygotowany do swojego projektu: doskonały fizycznie, doskonały merytorycznie. O profesionalizmie coś tam wiem i podziwiałam ten profesionalizm kacprowy z zapartym tchem. Wydawał się ten projekt idealny dla Niego.
Mogliśmy być z Nim (nie chcial się rozstawać na dłużej niż tydzień, stąd decyzja o zaprzestaniu wyjazdów w Himalaje). Będziemy wspierać jak umiemy. Będzie wychodzić na te czterotysięczniki normalnymi drogami. Bez stresu i napinki. Bez żadnych rekordów, o których gdzieś niedawno słyszałam. Przecież On Uelgo Stecka uwielbiał, uważał za półboga. Nie śmiałby myśleć by być szybszym od niego. Tylko śniegu było tej wiosny znacznie więcej niż wcześniej. Decyzja o zmianie planu była bliska.
Miałam zaplanowany wcześniej wylot do Polski na kilka dni. Więc Kacper wymyślił, że jeszcze spróbuje kilka tych łatwych szczytów zdobyć, na trudniejsze z mocnymi szczelinami itd poumawiał się z innymi ludźmi, żeby nie iść samemu. Już mu nie pomogą.
Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżalismy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł. Wiedział, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu. Pewnie takich małych niecek nawianych śniegiem, ja ta, która spowodowała wypadek, minął w swoim życiu dziesiątki, nieświadomy zagrożenia.
Był cudownym człowiekiem. Tak cudownym , jak Jego Przyjaciele. Jędrku Andrzej Bargiel , Januszu Janusz Gołąb - Alpinist , Chłopaki, to że rzuciliście wszystko na kilka godzin po tym, jak wszczełam alarm i ruszyliście autem do Szwajcarii, to największe człowieczeństwo, jakie mnie w życiu spotkało. Kacper zrobiłby dla Was dokładnie to samo! A gdy On pakowałbym plecak ze szpejem, ja na szybko wrzucałabym do torby pieluchy i mlenio, bo na pewno nie zostawiłabym go samego w takiej sytuacji. Bez względu na wszystkie plany. Dziękuję, że wszystko zalatwiliscie za mnie juz na miejscu, gdy Kacperka odnaleziono.
Jaśku, Piotrze Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe - TOPR bardzo Wam dziękuję, że mimo iż zaczęłam alarmować bardzo szybko, jak na górskie warunki, nie zignorowaliście mnie i praktycznie od razu zaczęliście akcję ze szwajcarskimi służbami. To cenne i ważne.
Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie, który był ALPINISTĄ. Choć sama gór się boję (trójkowe trudności to granica mojego komfortu), to starałam się Go ze wszystkich sił wspierać. Na tym moim zdaniem polega miłość. A On nie byłby taki fantastyczny, gdyby nie góry...
Doceniam, że mogłam się z Nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od Niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jak mnie w życiu spotkała.
Od tematu śmierci nie uciekaliśmy. To były trudne rozmowy, ale szczere i świadome. Hugo pojawił się na świecie dlatego, że mój Kochany Mąż był pewien, że nie tylko dam sobie w każdej sytuacji radę, ale i na ile się da zrekompensuję stratę.
Na pewno Go nie zawiodę. Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper. Żeby nasz chlopczyk dał komuś tyle szczęścia, ile dostałam ja.
Kacper założył w mojej głowie i sercu mocne stanowisko. Odpadłam z kretesem. Wszystkie przeloty wyrwałam, pokiereszowałam się strasznie, ale stanowisko trzyma. I wytrzyma lawinę smutku. Złapiemy z Hugotkiem łopatki i to lawinisko odgruzujemy. Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią. Będziemy zwiedzać świat i zdobywać szczyty. Będziemy na każdą minutę zachłanni, jak On. To wszystko przy makaronie, pysznym winie i aromatyczniej kawie (dwie ostatnie pozycje ja!). Przyznaję Mu rację: życie jest za którkie, by się pierdołami przejmować. Perspektywa mi się zupełnie zmieniła. Hugo miał cudownego Tateła! Gdybym kilka lat temu wiedziała, że ta historia będzie miała taki przebieg, wskoczyłabym w ogień z jeszcze większą siłą!!! Dla spotkania z takimi ludźmi, jak Kacper warto żyć. To że byłam całym Jego światem przez cztery lata, że dałam mu szczęście, jest dla mnie ogromnym zaszczytem.

Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn