Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagubione autostrady, czyli z mapą prosto w pole

Piotr Brzózka
Gdyby tylko polskie autostrady były tak długie, jakimi wydają się w samochodowych atlasach, nie musielibyśmy się martwić o Euro 2012. Niestety, kierując się dostępnymi w naszych księgarniach mapami, możemy w poszukiwaniu nieistniejących autostrad zmarnować cały dzień albo, co gorsza, wylądować w szczerym polu.

- To science fiction. Nie wiedziałem, że mamy taką piękną obwodnicę - dziwi się Ryszard Kwiatkowski, kierowca z Łodzi. Mężczyzna rozkłada kupioną w Kauflandzie drogową mapę Europy z popularnej serii wydawnictwa Demart. Wynika z niej, że przemierzając Polskę, można ominąć Łódź. Wystarczy kierować się tajemniczą autostradą A1 z Piotrkowa Trybunalskiego prosto do węzła w Strykowie. Tam droga łączy się z trasą A2.

Nic z tego. Drogowa rzeczywistość okolicach Łodzi niczym nie różni się od tej sprzed 20 lat. Kilkanaście kilometrów na północ od Piotrkowa wybudowany jeszcze w czasach PRL mały fragment autostrady A1 urywa się niedokończoną estakadą. Odrobinę wcześniej zjazd sprowadza podróżnych na inną drogę - przez bazary w Tuszynie i Rzgowie, wprost do zatłoczonej Łodzi. Dopiero stąd, przez równie zakorkowany Zgierz, można się przebijać do A2. By rozczarowanie było pełniejsze: budowa obwodnicy Łodzi zacznie się dopiero w 2009 r., a jej zakończenie jest planowane na 2011 r.

Wojciech Stalęga, redaktor z wydawnictwa Demart, rozkłada ręce: - Projekty bierzemy od kontrahentów z Niemiec. Przygotowując mapę, mieli pewnie informacje o planowanych terminach oddania autostrad do użytku. A że polska rzeczywistość jest, jaka jest...

Andrzej Maciejewski, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, także odbija piłeczkę: - Nie mam pojęcia, skąd biorą się takie błędy. Może producenci map czerpią informacje z gazet albo Internetu? Bo są one zbyt absurdalne, by mogły pochodzić od nas - twierdzi rzecznik.

Autorzy jednego z brytyjskich atlasów wyrysowali niedawno 600-kilometrową trasę A1 z Gdańska do Czech. Angielskim kierowcom z góry można pogratulować udanych wakacji w Polsce.

Wydawcy polskich map ustępują polotem i fantazją angielskim kolegom, ale tylko trochę. Oprócz feralnego odcinka A1 w okolicach Łodzi na planach pojawia się 91-kilometrowa wstęga z Gdańska do Grudziądza. W rzeczywistości gotowy jest tylko mały, północny fragment drogi. Reszta będzie oddana do użytku w listopadzie.

Wyłącznie na mapach istnieje też autostrada A18, czyli 70-kilometrowa trasa z Dolnego Śląska do Berlina. Na razie wybudowana jest tylko jedna nitka, druga powstanie nieprędko.

Jak pokazują atlasy, Polska pochwalić się może nie tylko setkami kilometrów autostrad, ale i rozmachem kolejnych rozpoczętych inwestycji: 200 km A1 z Grudziądza do Strykowa, 70 km A4 z Krakowa do Tarnowa, tyle samo A2 z Nowego Tomyśla w kierunku Niemiec. Wszędzie tam praca wre. Przynajmniej na mapach.

* * * * *

Z A1 zostanie S1
Jak tak dalej pójdzie, polskie autostrady pozostaną tylko w atlasach samochodowych zagranicznych wydawców, a i to niedługo, bo następne wydania zostaną zapewne skorygowane i jakby cofnięte w przeszłość. Gdzie nie patrzeć, wszędzie złe wiadomości. Jeszcze niedawno dwie poważne gazety zapowiadały, że już na dniach minister Grabarczyk pochwali się umową na budowę odcinka A1 z Grudziądza do Torunia, bo wreszcie dogadał się z firmą GTC, której jego poprzednik odebrał koncesję. Nazajutrz okazało się, że ostatecznego rzekomo spotkania w tej sprawie nikt z ministerstwa nie zaszczycił, i raczej nie ma szans, by umowę podpisano do końca czerwca, jak wielokrotnie zapowiadano. To samo dotyczy odcinka A2 z Nowego Tomyśla do granicy niemieckiej. Dlaczego? Oby nie był to sygnał, że zwyciężyła koncepcja budowy dróg szybkiego ruchu zamiast autostrad, jako rozwiązanie tańsze. Te ekspresowe drogi byłyby prawdopodobnie budowane przez państwo, co miałoby przyśpieszyć procedury. W tej sytuacji możliwe, że ostatnim odcinkiem autostrady w Polsce, mającym szansę na szybką budowę, byłby kawałek A4 z Szarowa do Tarnowa, bo tam procedury papierkowe są bliskie zakończenia. A na Euro 2012 kibice pojadą po drogach ekspresowych - oczywiście po tych nielicznych odcinkach, które zostaną przed mistrzostwami wybudowane. Na Ukrainie będzie jeszcze gorzej...
Andrzej Gębarowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki