Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka byłych superglin

Agnieszka Filipowicz
Topole wzdłuż alei w dawnym obozie macierzystym
Topole wzdłuż alei w dawnym obozie macierzystym FOT. RAFAŁ LOREK
Byli komendanci chrzanowskiej policji, zamiast wypoczywać na emeryturze, wycierają sądowe i prokuratorskie korytarze.

Pierwszy z nich - Maciej M. - od wielu miesięcy występuje w sądzie w roli oskarżonego
o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy. Zadbał jednak o to, by jego następca
- Marek Gorzkowski - również nie nudził się jako emeryt. Złożył na niego doniesienie do prokuratury.

Obaj panowie mają powody, by nie przepadać za sobą. Ma te powody zwłaszcza Maciej M., który
po ponad trzech latach szefowania chrzanowskiej policji w styczniu 2003 został wymieniony właśnie na Gorzkowskiego. Stało się to po słynnej aferze z lokalnym gangsterem "Beretą" w tle, która ujawniła niemoc miejscowej policji. Media rozpisywały się o atmosferze strachu przed ludźmi "Berety" panującej w mieście i o burdach, wszczynanych przez jego grupę. Oliwy do ognia dolały programy telewizyjne, bezlitośnie obnażające współpracę niektórych policjantów z przestępcami.

Pięć lat temu Macieja M. przesunięto do oddziału prewencji w Krakowie, zaś Markowi Gorzkowskiemu wyznaczono zadanie zaprowadzenia porządku w chrzanowskiej komendzie.

Podczas tych porządków następca M. natknął się na sprawę z 2001. Zainteresował go drobiazg
- rzekome rozbicie się fiolek służących do pobierania krwi. Zaczął pytać podwładnych, jak mogło dojść do stłuczenia wytrzymałych na upadek ampułek. I tak wyszła na jaw próba wręczenia łapówki oficerowi dyżurnemu przez przyjaciela pewnego dyrektora banku.

Owego bankowca znaleziono pijanego w rozbitym samochodzie w Libiążu. W komendzie miało wtedy dojść do próby podmiany fiolek z krwią pobraną od pijanego dyrektora. Próby nieudanej. Na koniec
- wedle prokuratury - na wszystko to miał przymknąć oko szef komendy, czyli Maciej M.

W tej sprawie już poleciały dwie policyjne głowy (skazano byłego libiąskiego komendanta i byłego oficera dyżurnego).

Ale Maciej M. nie tylko czuje się niewinny, czemu daje wyraz na rozprawach sądowych, ale i czuje się ofiarą działań swego następcy. Dla Gorzkowskiego nie było więc zaskoczeniem, gdy pewnego dnia dostał wezwanie do myślenickiej prokuratury. A to za sprawą rozgoryczonego M., który uważa,
że jego następca również dopuścił się niedopełnienia obowiązków. Dlaczego? Bo nie wszczął postępowania wobec byłego dyżurnego. Tego samego, któremu proponowano łapówkę. On jej co prawda nie przyjął, ale poświadczył nieprawdę w raporcie. Gorzkowski, jak podkreślał w sądzie M., mógł spodziewać się, że wcześniej czy później prokuratura postawi dyżurnemu zarzuty. Nie wszczął jednak postępowania dyscyplinarnego, za to dał mu podwyżkę, zanim dyżurny czmychnął na
wcześniejszą emeryturę.

- Nie wszcząłem, bo całą sprawę, gdy tylko wyszła na światło dzienne, przekazałem komendzie wojewódzkiej. Nie sądzę, bym naruszył prawo - kwituje Marek Gorzkowski.

Kilka dni temu to samo powiedział na przesłuchaniu prokuratorowi. Czy sprawa skończy się postawieniem zarzutów kolejnemu eks-szeryfowi?

- Na tym etapie trudno wyrokować - usłyszeliśmy od szefa myślenickiej prokuratury, Jacka Szewczyka.

Jedno jest pewne - początek emerytury dla obu byłych komendantów okazał się bardzo niespokojny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska