Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamięta o Szczyrku

Wojciech Koerber
fot. piotr hawałej/wrofoto
Rozmowa z Anną Barańską, siatkarką reprezentacji Polski.

Już w piątek mecz z Dominikaną w ramach World Grand Prix. Grała Pani kiedyś w Hali Stulecia?

Nigdy. W samym obiekcie byłam przy okazji jakiejś niesportowej imprezy, ale grać, nie grałam. Miło jednak, że prawdopodobnie dostanę szansę występu przed wrocławską publicznością. W końcu Gwardię reprezentowałam przez cztery lata.

A wie Pani, o jakie pieniądze idzie gra?

Nie.

Jeśli wygracie ten turniej, na konto PZPS-u wpłynie 35 tysięcy dolarów. Ostatnie miejsce w Alessio też było premiowane - kwotą 15 tys. dolarów. Myślałem, że reguły gry są jasne: jaka część dla zawodniczek, a jaka dla związku.

Nic na ten temat nie wiem. Pierwsze słyszę o tych kwotach.

A Marco Bonitta instruował Was, jak traktować ten turniej?

Nie, nic nie mówił. Ale u siebie wypadałoby coś wygrać.

Po głośnej aferze w Szczyrku wspomniała Pani, że zadra została i trudno będzie o niej zapomnieć. Uśmiechacie się już z trenerem do siebie?

Nie chcę tego komentować. Następne pytanie proszę.

Proszę bardzo. Nie żałuje Pani, że zimą - po długich namowach - zdecydowała się grać w reprezentacji?

Może raz jeszcze poproszę o kolejne pytanie. No dobra. Na pewno nie żałuję, bo wywalczyłyśmy przecież kwalifikację olimpijską i jest szansa wyjazdu na igrzyska. To nieprzyjemne zdarzenie ze Szczyrku wpłynęło jednak na obecną sytuację. Nie jest tak fajnie, jak miało być. A co będzie po Pekinie, wszystko wyjdzie w praniu. Na razie ciężko pracujemy.

Ostatnio reprezentuje Pani Polskę wspólnie z Joanną Kaczor. Tak jak kiedyś we wrocławskiej Gwardii oraz w młodzieżowych zespołach narodowych. Swego czasu odbierałyście razem sporo medali.

Z Wrocławia pochodzi również Karolina Ciaszkiewicz, ale faktycznie - z Asią grałyśmy swego czasu sporo. Razem zdobywałyśmy brązowy medal mistrzostw świata juniorek w Tajlandii, mistrzostwo Europy juniorek, wicemistrzostwo Europy kadetek oraz brąz mistrzostw świata kadetek.

Kolejny sezon Plus Ligi Kobiet spędzi Pani w Bielsku-Białej. Dlaczego tam?

Bo ofertę stamtąd uznałam za najciekawszą. Po pierwsze, szykuje się tam zespół, który powinien walczyć o mistrzostwo Polski. Po drugie, do Bielska nie będę miała zbyt daleko z rodzinnego domu. No i po trzecie, dobrze znam nowego trenera BKS-u, Igora Prielożnego.

Nie tylko Barańska i Prielożny zdecydowali się zmienić Kalisz na Bielsko- -Białą. Ten sam ruch wykonały Agata Sawicka, Eleonora Dziękiewicz i Helena Horka. Mówi się więc o winiaryzacji BKS-u.

To prawda, słyszałam to stwierdzenie. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, zmiana klubu jest rzeczą normalną. Ja np. nie wykluczam też, że wrócę kiedyś do Wrocławia bądź Kalisza.

Tylko że na razie mają wobec Pani w tym Kaliszu finansowe zaległości. Duże?

Chodzi o sporą kwotę. Mam jednak nadzieję, że zostanie wypłacona. Umówiliśmy się na konkretny termin.

Można konkretniej?

Czekam na pieniądze do końca czerwca.

A co, jeśli ich nie będzie?

Generalnie jestem ugodową osobą i naprawdę nie chciałabym robić działaczom przykrości. Jeśli jednak ktoś zajdzie mi za skórę, wtedy mogę się zmienić. Chodzi przecież o należności za uczciwie wykonaną pracę.

A jak wiele ofert otrzymała Pani oprócz tej bielskiej?

Z Włoch, Rosji, Turcji. Gdy chodzi o polskie kluby, obok Kalisza i Bielska-Białej były też Muszyna i Białystok. Z Wrocławia żadna propozycja nie przyszła.dolarów wynosi łączna suma nagród w World Grand Prix 2008.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska