Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast operować oglądają mecze

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Gdy skończyły się pieniądze na operacje, lekarzom pozostało... oglądanie meczów
Gdy skończyły się pieniądze na operacje, lekarzom pozostało... oglądanie meczów Fot. Grzegorz Mehring
Trzy lata czekać musi na operację kręgosłupa ponad 600 chorych z Pomorza. Najgorsze jest to, że kolejka stoi w miejscu, bo Szpital Wojewódzki w Gdańsku - z powodu niskiego kontraktu z NFZ - wstrzymał planowe przyjęcia.

Za opłatą można jednak kolejkę ominąć. Z tej możliwości korzysta jednak niewielu pacjentów, bo większości na to nie stać. - Zamiast operować, oglądamy retransmisje meczów - przyznają rozżaleni neurochirurdzy.

Tylko chorych w stanie zagrożenia życia oraz pacjentów, którzy gotowi są zapłacić za planowe operacje, przyjmuje Specjalistyczny Szpital Wojewódzki w Gdańsku. Dyrekcja placówki tłumaczy, że to smutna konsekwencja mizernego kontraktu przyznanego na ten rok przez Pomorski Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia.

Na błagalne prośby szpitala o jego zwiększenie mizernego kontraktu przyznanego na ten rok przez Pomorski Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia, nie było jak dotąd odzewu. Podobnie, jak na skargi pacjentów skazanych na czekanie w gigantycznych kolejkach.

- Na w miarę normalną pracę "punktów" starczyło nam do końca marca - tłumaczy Mirosław Domosławski, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego. Od kwietnia trzeba było już ograniczać przyjęcia chorych na większość oddziałów, a i tak w połowie maja szpital przekroczył kontrakt o... 1,5 mln punktów.

- Nie mogę ryzykować "nadwykonaniami", bo nie wiadomo, czy Fundusz za nie zapłaci - przekonuje dyrektor. "Wojewódzki" ma przeszło 60 mln długu. Największe przekroczenia kontraktu odnotowano na oddziale neurochirurgii. Dla ciężko chorych, którzy na operacje, tak jak Dorota Poćwiartowska z Sopotu, czekają jak na zbawienie, to jednak żaden argument. Pani Dorota ma 39 lat, na utrzymaniu dwie córeczki w wieku 11 i 16 lat i żadnej nadziei na rychły powrót do pracy.

- Dźwignęłam pranie i coś strzeliło mi w krzyżu - relacjonuje kobieta. Do siebie doszła po dwóch miesiącach intensywnego leczenia i rehabilitacji. Wróciła do pracy. Choroba zaatakowała ponownie na początku tego roku. Od tego czasu pani Dorota nie może siedzieć ani chodzić, prawą nogę, łącznie z pośladkiem, ma całkowicie sparaliżowaną.

Mimo silnych leków, ból nie opuszcza jej ani na chwilę. Badanie rezonansem magnetycznym nie pozostawiło cienia wątpliwości - konieczna jest operacja neurochirurgiczna. Jedyny oddział tej specjalności (nie licząc kliniki AMG) znajduje się właśnie w Szpitalu Wojewódzkim.
- Gdy się tam zgłosiłam, okazało się, że wraz ze mną czeka tam na operację 600 pacjentów! - rozpacza pani Dorota. - Jako kelnerki nie stać mnie na opłacenie zabiegu z własnej kieszeni.

Dr hab. Wojciech Kloc, szef oddziału neurochirurgii bezradnie rozkłada ręcę: - W maju na Fundusz zoperowaliśmy z powodu dyskopatii zaledwie... jeden kręgosłup.
W dużo mniejszej od Trójmiasta Bydgoszczy, jest kilka oddziałów tej specjalności, a każdy ma dwa razy większy kontrakt od neurochirugii w wojewódzkim.

- W tej sytuacji pierwszeństwo muszą mieć ostre przypadki - krwiaki, guzy mózgu, złamania kręgosłupa, tym bardziej że Akademia często odmawia ich przyjęcia - tłumaczy docent Kloc. Przy tak niskim finansowaniu przez NFZ "planowi" nie mają szans. Natomiast operacje za pieniądze, to absolutny margines. Na zabieg za 6-20 tysięcy (w zależności od kosztu implantu) stać niewiele osób.

- Decydują się na nie ludzie młodzi, którym bardzo zależy, by szybko wrócić do pracy - dodaje docent Kloc. Najczęściej - pływający. Bo operacja w ciągu tygodnia stawia na nogi chorego, który na zwolnieniu przebywał rok czy pół roku. Niestety, większość chorych skazanych na operację musi czekać w kolejce trzy lata.

Do końca czerwca pomorski NFZ musi przedłużyć kontrakty ze szpitalami do końca roku. - Dziś spotkamy się z dyrekcją Szpitala Wojewódzkiego - twierdzi Mariusz Szymański, rzecznik prasowy pomorskiego NFZ. - Nie wykluczamy renegocjacji i zwiększenia kontraktu.

Są pieniądze

Jacek Paszkiewicz, prezes NFZ

Po pierwsze organ założycielski powinien zainteresować się, dlaczego Szpital Wojewódzki nie spełnia swoich statutowych obowiązków oraz na jakich zasadach odbywa się selekcja pacjentów na "planowych" i "ostrych".
Jeżeli dyrekcja szpitala udowodni oddziałowi NFZ na Pomorzu, że poziom realizowanych świadczeń przewyższa przyznany mu kontrakt, są szanse na jego zwiększenie. Pomorski NFZ dysponuje środkami finansowymi na ten cel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki